III. Ruch oporu .III

36 3 4
                                    

          Następnego dnia Evan odbył poranną toaletę w trybie ekspresowym, nie omieszkując przy tym co najmniej trzykrotnie popędzić swojego nowego towarzysza broni, Jima. Poprzedniego wieczoru Dutch kazał mu przyjść do siebie, gdy tylko się już wyśpi i będzie gotów do dalszych wojaży. North nie mógł się doczekać.

          Kiedy Świeży finalnie stawił się w pomieszczeniu z mapą, Dutch już na niego czekał. Przywitawszy się oszczędnie, emerytowany żołnierz wręczył mu nieduży przedmiot — nową, w przeciwieństwie do poprzedniej w pełni sprawną krótkofalówkę (a raczej coś, co Evan z pewnością tak by nazwał, gdyby ktoś go spytał).

          — Wczoraj narzekałeś, że twój odbiornik nawala — wyjaśnił pokrótce okularnik. — Tylko tego nie zepsuj, bo nie dostaniesz kolejnego.

          Młodszy zastępca szeryfa przytaknął oraz podziękował zdawkowo, oglądając pobieżnie urządzenie. 

          — No, ale przejdźmy do ważniejszych rzeczy. Pewnie już się domyślasz, co masz dziś do roboty, hm? — Evan natychmiast schował nowy nabytek i pokiwał energicznie głową. Fakt, że szatyn z takim entuzjazmem wyczekuje kolejnej sytuacji, w której może stracić życie, nawet już Dutcha nie zdziwił. — Świetnie. W takim razie podaj mapę.

          Mężczyzna natychmiast wykonał polecenie. Okazało się jednak, iż ta nie była w najlepszym stanie — Świeży nie najlepiej przemyślał wczorajszą decyzję o tym, by wsadzić przesiąknięte wodą pieniądze ze skrytki pepperskiej do tej samej kieszeni co plan wyspy... Jeśli miał być szczery, to wręcz wcale. Starszy westchnął ciężko, po czym wyciągnął z pudła stojącego na jednym z mebli nową, tym razem większą mapę przedstawiającą obszar całego hrabstwa.

          — Gdybyś tylko miał jakąś normalną, niezdewastowaną forsę, to kazałbym ci za to zapłacić — mruknął przy tym. Rozłożywszy plan na blacie, chwycił długopis i zakreślił na nim dwa punkty położone w obrębie jego wyspy.

          — Póki co idź i wyrwij z łap kultu te dwa posterunki — polecił Northowi, wskazując na parę atramentowych iksów. — Dalsze instrukcje dostaniesz potem.

          North bez słowa skinął głową, po czym zgarnął mapę i z zadowolonym uśmiechem ruszył w stronę wyjścia, zgarniając po drodze swojego najemnika.

*

          Odnalezienie właściwej lokacji nie zajęło Evanowi długo. Leśna stacja badawcza, jak głosił napis na mapie, była niewielkim, w pełni odsłoniętym drewnianym budynkiem. Wokół niej zaś kręciło się paru edeniarzy. Część z nich zajmowała się czymś względnie produktywnym — naprawiała elektronikę w niewielkiej szopie stojącej od frontu stacji lub przenosiła dość liczne, zielone beczki z jakąś łatwopalną (jak sugerował namalowany na pojemnikach symbol) substancją. Pozostali z kolei kręcili się jedynie po terenie z bronią w rękach, wypatrując potencjalnych niebezpieczeństw. Towarzyszący Northowi Jim naliczył ich łącznie około pięciu czy sześciu.

          Podekscytowany swoją pierwszą poważną akcją Świeży dobył karabinu, który przywłaszczył sobie poprzedniego dnia, po czym przyczaił się za sporym głazem stojącym na pograniczu obszaru strażnicy. Smith w milczeniu poszedł w jego ślady. Obserwując sytuację zza skały, najemnik zastanawiał się, w jaki sposób umiejętnie rozegrać ofensywę. Nie chciał napadać na wyznawców bezpośrednio, na wzór Rambo... w przeciwieństwie do swojego towarzysza.

          Przemyślenia Jima przerwał nagły wystrzał oraz nastały po nim wybuch. Jak się prędko okazało, Evan wysadził celnym trafieniem beczkę, którą niósł jeden z edeniarzy, pozbawiając go tym samym przytomności oraz... w ułamku sekundy ściągając uwagę wszystkich pozostałych. Chcąc nie chcąc, spluwa do wynajęcia musiała przystać na otwartą wymianę ognia. 

Grzeszni || Far Cry 5Where stories live. Discover now