V. Najlepszy przyjaciel człowieka .V

36 2 9
                                    

          Krocząc poboczem asfaltowej drogi, Melanie rozglądała się po okolicy. W przeciwieństwie do Evana, który pracował już wcześniej na tym terenie przez tydzień czy dwa, ona od dawna już nie odwiedzała tych okolic i ledwie pamiętała, jak wyglądają. Jej ostatnia wizyta w Montanie miała miejsce jeszcze za czasów licealnych, kiedy razem ze swoją byłą zakradały się do domku letniskowego ciotki jej partnerki, i sporo się zmieniło od tamtego czasu. Wiele budynków się pojawiło, wiele innych zniknęło, ale przede wszystkim — w tamtym okresie jeszcze  żadne krucjaty nie dewastowały domów ani nie mordowały przypadkowych mieszkańców. No, a przynajmniej nie na tyle widocznie, by dwie tylko umiarkowanie trzeźwe nastolatki zwróciły na to uwagę. 

          Niedługo po minięciu pola pełnego opuszczonych przyczep kempingowych, dwójka maruderów wkroczyła do sadu, który według mapy Evana miał otaczać cel ich podróży: dyniową farmę Rae-Rae. Wielkie, plastikowe jabłko wystające ponad drzewa bezbłędnie wskazało im dalszy kierunek — dosłownie kawałek za nim dwójka znalazła gruntowy dojazd wprost do miejsca docelowego. Pomimo trzymania tempa jednak zjawili się na miejscu za późno. Duet już z daleka dostrzegł pickupy kultu stojące u wjazdu na farmę, aczkolwiek z jej terenu nie było słychać żadnych odgłosów walki; panującą w sadzie ciszę zakłócało jedynie desperackie psie szczekanie.

          Mimo wszystko Evan oraz Melanie postanowili sprawdzić, czy jest jeszcze co ratować. Ze względu na niezbyt sprzyjający skradaniu się teren, Reagan, ku uciesze jej towarzysza, była zmuszona zgodzić się na bezpośredni atak. Szeregowa dopatrzyła się zaledwie czterech przeciwników strzegących przybytku — stosunkowo niewielka ilość w porównaniu z tym, co zastali w kompleksie Josepha. Wciąż jednak wypadało być ostrożnym... a przynajmniej takie zdanie miała Mel. North bynajmniej go nie podzielał.

          Kiedy tylko zbliżyli się do ogrodzenia farmy, Evan jednym susem przesadził drewniany płotek i pomknął na przełaj przez dyniowe pole, szykując karabin oraz zupełnie nie zważając na prośby towarzyszki. Mężczyzna nie miał ochoty bawić się w podchody, rozróba w stylu Rambo podobała mu się znacznie bardziej. Zirytowanej jego zachowaniem żołnierce nie pozostało nic innego niż dopasowanie się do jego stylu działania — postawił ją przed faktem dokonanym. 

          Młodszy zastępca szeryfa zdołał wziąć pierwszych dwóch wrogów z zaskoczenia. Pierwszy z nich nie zdążył się nawet odwrócić, nim został podziurawiony jak ser szwajcarski; drugi również nie sprawił mężczyźnie większych problemów. Dopiero trzeci, który nadbiegł zza budynku, kiedy usłyszał zamieszanie, rozpoczął jakikolwiek kontratak. Kiedy tylko padł pierwszy strzał w jego kierunku, North natychmiast skrył się za stojącą nieopodal skrzynią z dyniami i przeładował broń. Słyszał, jak jego przeciwnik potyka się o coś, jednak przez zawzięte szczekanie uwięzionego w klatce psa nie mógł zlokalizować, dokąd dokładnie się on przemieszczał. Nie miał wyboru — musiał zaryzykować głową i wyjrzeć zza osłony, żeby się przekonać.

          Maksymalnie skupiony na załatwieniu wroga Evan kompletnie zapomniał o tym, że ten napastnik wcale nie był ostatni. Podczas gdy mężczyzna usiłował dojrzeć kryjówkę jednego kulciarza, drugi zaszedł go od tyłu i przyczaił się wśród dyń, mierząc wprost w głowę policjanta. Edeniarz był już o włos od pociągnięcia za spust, gdy do akcji wkroczyła Melanie. Dotychczas czekająca w ukryciu na swoją kolej kobieta schwytała go z zaskoczenia i zaczęła podduszać. Zaskoczony brodacz upuścił broń, po czym zaczął dziko wierzgać, próbując się jej wyrwać, jednak dziewczyna ani drgnęła i już po chwili osobnik osunął się na nią nieprzytomny. Reagan przytrzymała go jeszcze moment dla pewności, po czym upuściła na ziemię ze zmieszaną miną. Wcale nie miała ochoty tego robić, po prostu nie dał jej innego wyboru. 

          W międzyczasie tej drobnej szarpaniny Evan zdołał w końcu namierzyć pozycję swojego przeciwnika i zasypać go gradem ołowiu. Zasłona w postaci wielkiej donicy z kwiatami go nie uratowała — na swoje nieszczęście kulciarz nie schylił się wystarczająco nisko, co przypłacił dziurą w skroni. Nie było szans, żeby się odratował. Walka została oficjalnie zakończona.

Grzeszni || Far Cry 5Where stories live. Discover now