VI. Fall's End .IV

40 3 8
                                    

          Dalsza droga do Fall's End okazała się znacznie prostsza, niż Evan i Mel początkowo przewidywali. Kiedy wyjaśnili, jaki mają cel, towarzysze przejmujący od nich podbity posterunek bez większego problemu udzielili im noclegu i zgodzili się pożyczyć auto na dalszą drogę — pod warunkiem, iż wróci ono niedługo i w jednym kawałku. W normalnych warunkach North pewnie negocjowałby wypożyczenie samochodu na dłużej, aczkolwiek w wypadku wycieczki w tamte okolice nie było to konieczne. Jego komisariat był niedaleko stamtąd, na następną wycieczkę zwinie już któryś z wozów służbowych.

          Po drodze Mel miała okazję nieco lepiej przyjrzeć się obecnemu stanowi Hrabstwa Hope. Chociaż okolica na pierwszy rzut oka wydawała się spokojna, nietrudno było dostrzec oznaki działania apokaliptycznego kultu. Część mijanych budynków była wysmarowana czarnym sprejem głoszącym różnorakie, acz nie najlepiej wróżące dla domowników hasła. Po drodze nie zauważyła też praktycznie żadnych przechodniów; ludzie najwyraźniej za bardzo bali się wyznawców, aby opuszczać swoje domy bez krytycznej potrzeby. Po drodze wprawdzie przejechało obok nich kilka aut, aczkolwiek Reagan miała pewne wątpliwości, czy aby na pewno siedzieli w nich cywile. Na wszelki wypadek North przyspieszał, kiedy tylko znajdowali się w zasięgu ich wzroku.

          Gdy tylko Fall's End pojawiło się na horyzoncie, dwójka podróżnych od razu dostrzegła unoszący się nad nim dym. Doskonale wiedzieli, co to może oznaczać — ktoś niepożądany zdołał dotrzeć na miejsce przed nimi.

          Mel asekuracyjnie poleciła Evanowi zatrzymać auto kawałek od wjazdu do miasteczka, aby w razie czego nie zwrócić na siebie przedwcześnie uwagi przeciwnika. Ostatnich kilkadziesiąt metrów przeszli więc piechotą, starają się dostrzec, co dokładnie dzieje się na oblężonym terenie. Główna ulica, przynajmniej z tej perspektywy, wydawała się podejrzanie spokojna, choć po podejściu bliżej okazało się, że nie do końca tak było — w momencie, gdy dwójka była o krok od wejścia między zabudowania, z baru Spread Eagle wyłonił się kultysta ciągnący za sobą młodą blondynkę. North natychmiast ją rozpoznał: widywał ją już kilka razy na komisariacie jeszcze zanim chryja z Bramami Edenu osiągnęła swoje apogeum. Kulciarz popchnął Mary May w stronę stojącego na poboczu auta, jednak ta potknęła się i upadła na kolana, zanim zdołał ją tam doprowadzić.

          — Musimy jej pomóc — syknął Evan, sięgając po spluwę. Mel skinęła jedynie głową.

          — Tylko dyskretnie.

          North spojrzał na nią jak na idiotkę.

          — Nie liczysz chyba, że mam jakikolwiek tłumik? 

          Brunetka westchnęła cicho i dała mu znak ręką, żeby został tam, gdzie był, po czym sama ostrożnie podkradła się od tyłu do szarpiącego blondynkę mężczyzny. Jeśli nie chciała ściągać uwagi wszystkich przeciwników w miasteczku, to musiała zająć się tym sama.

          Żołnierka postanowiła powtórzyć manewr z dyniowej farmy — złapała wyznawcę od tyłu i poddusiła, zaciągając przy okazji za pobliską drewnianą donicę, żeby nie znajdować się aż tak bardzo na widoku. Ten był silniejszy niż poprzedni, jednak element zaskoczenia zrobił swoje; mężczyzna nie dał rady jej się wyrwać. Na wszelki wypadek kobieta zanotowała sobie jednak w pamięci, aby przygotować się psychicznie na to, iż przy kolejnej takiej akcji być może będzie musiała użyć noża. Była w miarę silna, ale zawsze mogła się znaleźć grubsza ryba.

          Evan obserwował w ciszy, jak jego towarzyszka ucisza sekciarza, po czym sam ruszył w stronę zbierającej się z asfaltu Mary May. Szatyn szybko rozwiązał sznury, którymi spętano jej nadgarstki, po czym pociągnął ją w stronę szeregowej, jeszcze zanim barmanka zdążyła zasypać go pretensjami. Dopiero po przykucnięciu za donicą North pozwolił jej zacząć tyradę.

Grzeszni || Far Cry 5Where stories live. Discover now