Rozdział VIII

165 7 6
                                    

Elizabeth

Od dnia rozpoczęcia mojego koszmaru, czyli od dnia ślubu z William'em, minął tydzień. W ciągu wspomnianego tygodnia nie wydarzyło się nic szczególnego. Prawdę mówiąc, te siedem dni było dla mnie bardzo ciężkie.

Dzisiejszego ranka usłyszałam trzykrotne pukanie w drzwi mojej komnaty. To była już tradycja. Służba robiła tak w moim rodzinnym królestwie, aby mnie obudzić, więc i tu też tak robili. Wstałam, wykonałam poranne czynności i ubrałam się w piękną, lekko różową suknię. Chętniej zostałabym w swoim łożu cały dzień, ale to pokazałoby tylko moją słabość. Mimo że psychicznie nie czułam się dobrze, to chociaż chciałam jakoś wyglądać i nie pokazywać burzy emocji, jakie we mnie tkwiły przez to małżeństwo. Razem z moimi trzema dworkami tuż po śniadaniu, wybrałam się do królewskiego ogrodu pełnego pięknych kwiatów i zieleni. Ogród ten jest bardzo duży, a dróżki tego ogrodu wyścielane są drobnymi kamyczkami o barwie miedziano- białej. Natomiast kwiaty znajdujące się w nim to głównie róże o różnych barwach. Spacerując i jednocześnie poznając tę parcelę, natknęłam się na kamienną altanę z białym, kamiennym stolikiem i dwoma krzesłami. Jedno z krzeseł było zajmowane przez królową Katharine- matkę Williama.

-Witaj Katarine- przywitałam się, szczerze uśmiechając się.

-Och, witaj moja droga Elizabeth. Zwiedzasz ogród?- zapytała, również uśmiechając się.

-Tak. Macie naprawdę piękny ogród.

-Ogród jest także twój, gdyż należysz już do naszej rodziny. Pozwól, że oprowadzę Cię po nim- mówiąc to, wstała z krzesła i już sekundę później stała przy mnie.

-Milo z twojej strony- odpowiedziałam z wdzięcznością.

Razem z nią i ze służkami chodziłam alejami ogrodu. Katharine pokazała mi piękną fontannę z czystą błękitną wodą. Następnie zaprowadziła mnie na most, który był nad rzeką dzielącą ogród. Zatrzymałyśmy się i obie oparłyśmy się o złotą barierę mostu.

-Katharine w mojej głowie pojawił się pewien pomysł, lecz potrzebuje twojej opinii- powiedziałam w pewnej chwili.

-Jaki?- zapytała.

-Pomyślałam, aby zorganizować przyjęcie w tym ogrodzie. Dla mnie, dla Ciebie, dla naszych dwórek i królowych z pobliskich królestw. Co o tym sądzisz? Czy to jest stosowne?-zapytałam niepewnie.

-Sądzę, że to wspaniały pomysł. Musisz tylko zapytać nieudacznika, zwanego moim synem o decyzję. W końcu to on jest królem.

-Nie wiem, czy chce mieć jakąkolwiek styczność z nim...

Jakiś czas później wracałyśmy już do wejścia do zamku. Po drodze zdecydowałam, że chcę kilka róż, które potem postawię w wazonie na stoliku w mojej komnacie. Zapytałam Katharine, czy mogę je urwać, na co od razu zgodziła się. Jedna ze służących ucięła i podała mi je do moich dłoni. Będąc już w pałacu, od razu skierowałam się do komnaty Wiliama. Co prawda niechętnie, ale nie miałam wyjścia, skoro chciałam przyjęcia w ogrodzie. Delikatnie prawą dłonią zapukałam do drzwi. W swojej lewej dłoni trzymałam zerwany bukiet róż.  Nie otwierał, więc zapukałam jeszcze kilka razy.
W końcu drzwi otworzyły się, a w ich progu stanął mój koszmar William.

-Czego chcesz?- zapytał, marszcząc brwi.

Był zaskoczony moją wizytą.

-Chciałam tylko o coś zapytać- powiedziałam cicho.

-A więc mów szybko i nie marnuj mojego czasu.

Ton jego głosu był bardzo chamski. Przez uchylone drzwi zdołałam ujrzeć jakąś rudowłosą kobietę leżącą na jego łożu. Przerwałam mu akt zdrady, dlatego był taki zły. Już raz widziałam go z inną kobietą i zdawałam sobie sprawę, że to małżeństwo będzie pełne zdrad, ale mimo wszystko i tak zrobiło mi się przykro.

-Pomyślałam o organizacji przyjęcia w ogrodzie. Na przyjęciu byłabym ja, twoja matka, dwórki i królowe z pobliskich królestw. Czy zgadzasz się na to?- zapytałam niepewnie, trochę bojąc się go.

-Nie- odpowiedział stanowczo- Dlaczego urwałaś róże z mego ogrodu? Kto Ci na to pozwolił?- dodał.

-Twoja matka- odpowiedziałam krótko.

-Nie miała Ci prawa na to zezwolić, bo to ja jestem królem!- krzyknął, pokazując palcem na siebie- Oddaj mi te róże!- mówiąc to, wyrwał mi je, a następnie rzucił je na kamienną podłogę.

-Co ty zrobiłeś?- rzekłam ze łzami w oczach.

-To na co zasługujesz- odpowiedział chłodno.

Po chwili wrócił do swojej komnaty, zamykając za sobą drzwi. Nie widząc już go, kucnęłam, żeby podnieść róże. Gdy już to zrobiłam, szybko uciekłam do swojej komnaty. Miałam zamiar popołudniem powiedzieć o tej sytuacji królowej Katharine.

_________________________________________

Jeśli zauważysz jakiś błąd to proszę napisz mi o nim

Elizabeth i William | Władza i miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz