Rozdział V

251 9 1
                                    

Elizabeth
Wchodząc do komnaty wraz z Katherine nie mogłam uwierzyć własnym oczom w to, co zobaczyłam. Mianowicie mężczyzna, ktorego mam poślubić dzisiejszego wieczoru kochał się z jakąś ladacznicą. Choć spodziewałam się, że będzie mnie zdradzał, bo zazwyczaj tak już jest w takich małżeństwach, ale nie myślałam, ze zrobi to w dniu mojego przyjazdu.

-William! Co to ma znaczyć?- krzyknęła Katherine, a jej głos rozniósł się po całej komnacie. Było widać, że jest zażenowana zachowaniem syna.
Chłopak momentalnie się wzdrygnął i odsunął od mało urodziwej blond włosej dziewczyny.
Dziewczyna od razu chwyciła swą suknie, która leżała tuz obok loża na podłodze i zakryła swe ciało.
William natomiast przykrył się. jedwabną pościelą, zostawiając jedynie odsłoniętą klatkę piersiową. Prawą ręką poprawił swoje rozczochrane brązowe wlosy. Zmieszany, nie odpowiedział swej matce. Jedynie spojrzał na młódkę swoimi zielonymi oczami . Na jej twrzy było widać przerażenie.

-Florence wynoś się stąd. Daję ci kilka monet w zamian za milczenie. Nikt nie moze wiedzieć o tym co się między Tobą a mną wydarzyło, jasne? Jeśli to wyjawisz to czeka Cię śmierć. Pamiętaj o tym- rzekł do niej, jednoczesnie podając jej monety.
Dziewczyna przytaknęła, a następnie szybko ubrała suknie i skierowała się do wyjścia.
Katherine patrzyła na wychodzącą dziewczynę z politowaniem. Potem spojrzała na swego syna.
-Ah, to tak się to teraz robi? Sypia się ze służącymi, a potem płaci im się za milczenie, tak?- kobieta mówiła ze złością. William chciał cos powiedzieć, ale królowa jedynie uniosła dłoń do gory, dając znak, że ma milczeć i nie przerywać jej- Nie wstyd Ci przed swoją przyszłą żoną?- mówiąc to wskazała na mnie- Zamiast ją przywitać to ty wolałeś spełniać swoje zachcianki z tamtym dziewuszyskiem? Nie mogłeś się powstrzymać od tego w dniu swojej koronacji i w dniu swojego slubu?
-Matko, przestań. Wyjdzcie stąd.
-Przestań? Wyjdzcie stąd?-prychneła Jak ty się odzywasz? Nie jesteśmy twoim służącymi, żebyś tak do nas mówił. Jestem twoją matką, twoją rodzicielką i mówienie mi przestań jest nie na miejscu, rozumiesz? Myślałam, ze nie będę musiała uczyć poprawnego zachowania mojego dwudziesto lestniego syna.
-Będę królem, więc mam prawo się tak odzywać- odpowiedział jej pewny siebie William.
-Ha ha- zaśmiała się - Dobrze, że sobie przypomniałeś, że będziesz królem, bo piętnaście minut temu tego najwidoczniej nie pamiętałeś. Amnezja w wieku dwudziestu lat to katastrofa synku.- po tych słowach odwróciła się do mnie- Chodźmy Elizabeth, osobiście pokażę ci twoją komnatę, bo jak widać twoj przyszły mąż nawet nie jest w stanie Cię przywitać, a co dopiero oprowadzić. Zostawmy tą sierotę, bo nie chce już słuchać jego wypocin. - powiedziała uśmiechając się. Przytaknęłam jej.
-Uważaj na słowa matko. Pożałujesz tych słów- odezwał się z zaciśniętymi zębami William.
-Pożałuje? A co zamkniesz mnie w lochu? Nie bądź śmieszny synu. Oboje wiemy, że jesli byś cokolwiek zrobił, zebym pożałowala to straciłbyś wiernych poddanych i sojuszników.
To, ze twojego ojca nienawidzili to nie świadczy o tym, że mnie także nienawidzą. Mnie kochają i zrobią wszystko by Cię zniszczyć jesli zrobisz cos mi. Twoj ojciec doprowadził to królestwo do marnego stanu, a ty masz ratować to podupadłe królestwo a nie sprowadzać je na gorsze dno.
Po tych slowach, nie czekając na jego odpowiedź, chwyciła mnie za rękę, abyśmy razem wyszły
Odetchnęłam z ulgą, że wreszcie opuszczamy tą komnatę, bo tak naprawdę stałam tam bezczynnie.
Chwilę później byłyśmy już w mojej nowej komnacie.
-Oto twoja nowa komnata moja droga. Jak ci się podoba?- kobieta powiedziała to z pogodnym uśmiechem, oddalając dotychczasową złość na Williama w dal.

-Jest piękna!
-To wspaniale. Ja wracam do siebie, więc jeśli będziesz czegoś potrzebować to powiedz którejś ze slużek, aby Cię do mnie zaprowadziły. Do zobaczenia.
Moja przyszła teściowa wyszła, a ja zaczęłam zachwycać się swoją komnatą, która jest naprawdę ładna. Jej ściany są delikatnie różowe, a pod wpływem promieni słonecznych widać złotą poświate. W kazdym górnym rogu jest zloty detal dodający elegancji temu pomieszczeniu. Na jednej ze ścian znajduję się dość spory obraz ukazujący kolorową, kwiecistą łąkę. Natomiast przy przyległej ścianie jest duże łoże z baldachimem, wyścielone satynową beżową pościelą. Po obu jego stronach znajdują się szafki z dębu. Naprzeciw poslania jest duże, balkonowe okno z beżową zasłoną i z balkonem. Tuż przy oknie znajduje się stolik z dwoma miękkimi krzesłami, przy którym właściwie tuż po wyjściu Katharine usiadłam. Ta komnata jest cudowna w swojej prostocie, lecz myśle, ze ja na pewno coś w niej zmienie.
Moj zachwyt tym pomieszczeniem przerwało pukanie.
-Proszę wejść- powiedzialam.
Do komnaty weszła Gerthrude wraz z dwoma innymi moimi slużkami. Wszystkie trzy przyjechały tu razem ze mną. Gerthrude jest mi najbliższa. To ona zawsze mnie wspiera, więc bez wahania mogę ją nazwać przyjaciółką.
-Witajcie. Rozpakowałyście się już?
-Jeszcze nie. Chciałyśmy Cię pani rozpakować pierwszą, więc czekałyśmy aż wrócisz- opowiedziała mi Gerthrude.
Wszystkie trzy od razu zaczęły rozpakowywac moje rzeczy. Po jakimś czasie skonczyły.
-Skończyłyśmy, pani- powiedziała jedna z nich.
-Dobrze, mozecie odejść- nakazałam- Ty Gerthrude zostań- dodałam.
Chcialam, aby została, ponieważ czułam, że muszę jej opowiedzieć to, co dzis zobaczyłam.

______________________________________

Jeśli zauważysz jakiś błąd, to proszę napisz mi o nim, a nie hejtuj.

Elizabeth i William | Władza i miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz