(9) "Peace...is here an unknown concept"

103 8 62
                                    

~Clarke~

Nasze życie w obozie nieco się unormowało. Po wspólnej misji z brunetem, gdzie wybuchło mnóstwo emocji a my otwarliśmy się przed sobą nawzajem, nie mieliśmy okazji szczerze porozmawiać. Udało nam się załatwić ułaskawienie chłopaka, ale później nasz kontakt ograniczył się do powitań i krótkich decyzji w sprawie obozu, a potem każde ruszało w swoją stronę. Nie dało się jednak nie zauważyć, że nasze relacje znacznie się poprawiły, a wręcz wkroczyły z impetem w strefę przyjaźni, co nie uszło uwadze młodej Blake. Nieustannie wypytywała mnie, co się tam wydarzyło, problem w tym że sama tego nie wiedziałam. Poznałam Bellamy'ego z nieco innej, bardziej ludzkiej strony. Skrywało się w nim wiele szlachetnych cech, jak poświęcenie, odwaga i empatia, czego zupełnie wcześniej nie widziałam. Pod skorupą samolubnego i niewzruszonego dupka, Bellamy Blake też miał uczucia.

Tymczasem ja teraz miałam kupę roboty z rannymi po coraz częściej powtarzających się atakach Ziemian. Od jakiegoś czasu w mojej głowie zaczął kiełkować pomysł, jak to zakończyć raz na zawsze.

Nie spodobałoby się to Bellamy'emu, z którym konsultowaliśmy wszystkie decyzję jak prawdziwi liderzy, ale najpierw musiałam sama wybadać teren. Jeśli miałam rację i Octavia rzeczywiście co noc wymykała się na schadzki z Ziemianinem, o czym wiedział cały obóz oprócz jej brata, mogłam mieć szansę dowiedzieć się czy mój plan ma szansę powodzenia.

Zaczekałam aż zapadnie zmrok i Octavia ponownie uda się na nocną wycieczkę przez dziurę w ogrodzeniu z tyłu, którą tak naprawdę teraz dopiero zobaczyłam. Trzeba będzie to później naprawić. Trochę głupie niedopatrzenie, a mogło nas sporo kosztować.

Starałam się nie spuścić młodej Blake z oka, ale jednocześnie być wystarczająco daleko by mnie nie zauważyła. Z moją gracją nie było to proste zadanie, ale chyba się udało. Tak jak podejrzewałam, dziewczyna weszła do znajomej jaskini zupełnie jakby była to u niej codzienność. No bo pewnie i była. Bez wahania weszłam za nią najpierw słysząc dźwięk który dał mi wyraźny obraz tego, co działo się w jaskini. Musiałam odchrząknąć aby namiętnie całująca się para gwałtownie odskoczyła od siebie i natychmiast też poczułam zimny metal broni tuż przy swojej szyi.

-Clarke?! Co ty tu robisz? – na twarz O wypłynął lekki rumieniec, a sama dziewczyna wydawała się być nieźle spanikowana.

-Mogłabym spytać cię o to samo – zaśmiałam się w myślach i zwróciłam się do mężczyzny, który opuścił miecz rozpoznając moją twarz i przyglądał mi się nieufnie. – Potrzebuję twojej pomocy.

Wyjawiłam Ziemianinowi plan i czekałam na jego reakcję. Ten niespiesznie błądził palcami po rękojeści miecza patrząc nieobecnie w przestrzeń. Po dobrych paru minutach ciężko westchnął i pokiwał głową.

-Możemy spróbować, ale niczego nie obiecuję. Przyjdź na most jutro w południe, tylko ty i Octavia, żadnej broni. Załatwię wam spotkanie z Komandor.

Uśmiechnęłam się z wdzięcznością i skierowałam do wyjścia bo zrobiło się nieco niezręcznie.

-Rozumiem, że mam nie wspominać Bellamy'emu co tu widziałam? – rzuciłam na odchodne by napotkać jeszcze przerażony wzrok Octavii.

-Ani mi się waż! – wyobrażenie miny Blake'a na wieść o obściskiwaniu się jego siostrzyczki z jakimś Ziemianinem po nocy w środku lasu dostarczyło mi niezłej rozrywki w drodze powrotnej. Ale szczerze mówiąc, chyba bardziej bałam się zemsty O, bo narażanie się dziewczynie podchodziło pod sport ekstremalny, którego nie bał się uprawiać chyba jedynie Murphy.

***

-Nie ma mowy! – Blake od kilkunastu minut chodził tam i z powrotem próbując się uspokoić. Ręce miał mocno zaciśnięte w pięści, tak samo jak i wyraźnie widziałam ruchy jego zaciskającej się szczęki.

I hate you #1 //BELLARKEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz