(5) "My sister, my responsibility"

89 10 10
                                    

~Bellamy~

Usłyszałem szelest w krzakach za mną. Ostatnio wszyscy chodziliśmy poddenerwowani i zmęczeni przez sytuację z Jasperem a nasze polowania nie przynosiły efektów, więc nie myśląc dużo odwróciłem się jednocześnie rzucając nożem w miejsce, z którego wydobył się dźwięk. Ku mojemu zdumieniu z zarośli wynurzyła się jednak pewna drobna blondynka.

-Clarke, co ty tu robisz?! Mogłem cię zabić!

-Znając twoją umiejętność trafiania do celu, nie musiałam się o to zbytnio martwić – nie omieszkała się mi dogryźć, choć minę wciąż miała śmiertelnie poważną i jakby...przestraszoną?

-Coś się stało? – podszedłem nieco bliżej, a dziewczyna z niepokojem przestąpiła z nogi na nogę.

-Chodzi o Octavię, ona... - wlepiała wzrok w ziemię, a ja czułem jak moje serce zastyga. Jeśli O. coś się stało, nigdy sobie nie wybaczę.

-Mów, co się z nią stało do cholery?!

-Zniknęła – poczułem jak moje nogi miękną i musiałem usiąść. – Zorientowaliśmy się parę godzin temu, przeszukaliśmy obóz i okolicę, ale nigdzie jej nie ma.

-I dopiero teraz mi o tym mówisz?! Ona może być już martwa albo gorzej!

Zacząłem przechadzać się nerwowo przeczesując ręką i tak już rozczochrane włosy, tak jak robiłem zawsze będąc zdenerwowany.

Otworzyła usta aby coś odpowiedzieć i w tym momencie w oddali zabrzmiał dźwięk rogu. Spojrzałem pytająco na blondynkę, ale ta także jedynie pokręciła głową. Staliśmy więc dalej rozglądając się dookoła. I wtedy dopiero zobaczyłem, jak z daleka zbliża się do nas coś na rodzaj żółtej mgły, ale już wiedziałem że to nie może skończyć się dobrze.

-Uciekajcie! – krzyknąłem i sam rzuciłem się do ucieczki.

-Damy radę ich pokonać, po co uciekać jak tchórze?! – to był Murphy, a ja aż musiałem przystanąć aby spojrzeć na głupotę moich ludzi, którzy nawet nie drgnęli z miejsca.

-Ten róg to nie byli Ziemianie, to było ostrzeżenie! – pokazałem w kierunku zagrożenia. Dopiero teraz ich oczy rozszerzyły się i zaczęli biec.

-Uspokójcie się ludzie, to przecież tylko mgła! – Luke roześmiał się i zanim ktokolwiek zdążył go powstrzymać, wszedł w żółtą chmurę. Natychmiast uśmiech zszedł z jego twarzy a on sam zaczął się dusić i krztusić, udało mu się nabrać jeszcze parę razy płytki wdech i opadł bezwładnie na ziemię.

Stałem jak zamurowany, dopóki Clarke nie pociągnęła mnie mocno za rękę. Oprzytomniałem natychmiast i zaczęliśmy biec ile sił w nogach, potykając się co chwila i raniąc pojawiającymi się znikąd gałęziami. Nagle blondynka szarpnęła mnie w bok i zaczęła gorączkowo przeszukiwać zarośla.

-To musi być gdzieś tutaj...

-Co ty wyprawiasz?! Teraz nie zdążymy uciec!

-Usiłuję uratować nam obu życie więc łaskawie zamknij się i mi pomóż! – posłuchałem.

Mgła była już przy nas, kiedy Clarke wydała okrzyk radości i otworzyła jakieś drzwi w ziemi, których zupełnie wcześniej nie widziałem. Weszła do środka a ja wskoczyłem za nią, ledwo zdążając zamknąć je z powrotem, bo toksyczna mgła już wciskała się przez szczeliny do środka. Miała duszący zapach, a moja ręka, która została lekko poparzona przy zamykaniu włazu cholernie bolała. W końcu bezpieczni osunęliśmy się na ziemię, a ja mogłem zacząć martwić się o pozostałych. Griffin spojrzała na mnie i wyraz jej twarzy się zmienił.

I hate you #1 //BELLARKEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz