(7) "Rescue or new threat?"

89 8 61
                                    

Chciałabym szczególnie zadedykować ten rozdział

JahaToIdol

bellarkexthe1oo

oraz także BlakesCanFuckMe

dzięki którym wiem, że ktokolwiek w ogóle czyta chociaż trochę moje wypociny haha <3

-------------------------------------

~Clarke~

Zmieniałam Jasperowi opatrunek, kiedy usłyszałam krzyki dochodzące z zewnątrz. Wrócili - pomyślałam i od razu wybiegłam z kapsuły. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo się o nich wszystkich martwiłam. Puściłam się biegiem w stronę rodzeństwa Blake'ów, nareszcie w komplecie i nie myśląc za dużo zarzuciłam zaskoczonemu Bellamy'emu ręce na szyję. Brunet początkowo nie wiedział jak zareagować, ale zaraz potem odwzajemnił mocno uścisk, wtulając ostrożnie twarz w moje włosy. Pachniał lasem i rześkim powietrzem a ja...czułam się zaskakująco bezpiecznie i spokojnie w objęciach Bellamy'ego Blake'a.

I właśnie wtedy dopiero uświadomiłam sobie, co właśnie zrobiłam. Gwałtownie się odsunęłam i aby ukryć zmieszanie przytuliłam uśmiechającą się zagadkowo Octavię oraz pozostałych.

-Ekhm, w takim razie chyba czas zdecydować do dalej - odezwał się w końcu chłopak, który chyba jeszcze nie doszedł do siebie po moim wybuchu emocji. Nic dziwnego, sama nie wiem czemu to zrobiłam, przecież na co dzień nawet za dużo nie rozmawialiśmy pomijając uszczypliwości i ewentualne konsultacje w sprawie obozu, po tym jak Blake dał za wygraną i zaczął dopuszczać mnie do roli lidera. Traktowaliśmy się jak wrogowie a teraz na oczach całego obozu wpadłam mu w ramiona. Ale no cóż, kobieta zmienną jest.

- Powinniśmy wrócić po tego Ziemianina, może wyciągniemy z niego coś więcej - kontynuował Bell.

Brunet już zbierał się do powrotu, ale chyba nie myślał że tak łatwo mu na to pozwolę. Od razu zastąpiłam mu drogę.

-Nie tak szybko Blake. Nie możemy ryzykować, a poza tym i tak mamy już na pieńku z Ziemianami, tylko pogorszysz sytuację - gdyby wzrok mógł zabijać, byłabym już martwa ale ja nie miałam zamiaru się ugiąć. I tak jak się spodziewałam, Bellamy odpuścił. Nie żeby miał jakiś wybór.

-W porządku, wygrałaś Griffin - westchnął ciężko i spuścił wzrok. - Tym razem.

Puścił mi oczko i szykował się do jakiegoś komentarza, aby nie wyjść z formy bycia dupkiem, ale przerwał nam wrzask Raven. Od razu pobiegliśmy w jej kierunku, a ja spodziewałam się zastać cokolwiek, począwszy na ataku wroga a skończywszy na jakimś głupim żarcie Murphy'ego, który obrał sobie za cel irytowanie naszej pani mechanik, ale na pewno nie myślałam że ujrzę po prostu widok dziewczyny z szerokim uśmiechem na twarzy.

-Udało się! - nie widziałam jeszcze Reyes takiej szczęśliwej, a to mogło oznaczać tylko jedno.

-Radio? - natychmiast się rozbudziłam i pomimo okoliczności szeroki uśmiech wypłynął mi na twarz, gdy zobaczyłam jak przytakuje.

-Znalazłam dobrą częstotliwość, powinni mnie usłyszeć. Ziemia do Arki, odbiór. Powtarzam Raven do Arki, odbiór.

-Udało się...? Jak? - brunet zamiast radosnego wyglądał na nieco przybitego, a w jego oczach zobaczyłam przez chwilę czyste przerażenie. Nie miałam czasu dłużej się nad tym zastanawiać, bo z radia wydobył się dobrze znany mi głos.

I hate you #1 //BELLARKEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz