𝖗𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 𝖝𝖎𝖎𝖎

1.1K 140 218
                                    

         Nastolatek niepewnie zapukał do drzwi. Osiedle, na którego terenie się znajdował, wyglądało naprawdę ładnie. Raczej była to część miasta zamieszkana przez bogatszą klasę średnią.

Po chwili drzwi się otworzyły, stał w nich uśmiechnięty William ubrany w ciemnoniebieską koszulę włożoną w czarne spodnie z ciemnobrązowym paskiem. Do tego jego szyję zdobił krawat. Jedynym przebiciem dla dość eleganckiego ubioru były granatowe klapki na jego nogach.

— O, cześć Atsushi, miło cię widzieć — powiedział wesoło. — Co tam? Proszę, wejdź, rozgość się — ogłosił, przesuwając się i wskazując ręką w stronę wejścia do salonu.

Złotooki pokiwał głową i wszedł do środka. Ściągnął buty i poszedł do wskazanego pomieszczenia. Usiadł na fotelu.

Mówiąc szczerze, niesamowicie zdziwił go widok psa leżącego sobie na sofie z głową na kolanach Aiko, która go głaskała. Urokliwy shiba inu.

— Hej. — Roberts uśmiechnęła się do starszego. Ubrała czerwoną bluzę, a więc widocznie lubiła ten kolor. Do tego ubrała czarne dżinsy. Miała pomalone rzęsy i usta na wiśniową barwę. Wyglądała całkiem ładnie. Nakajima nie spodziewałby się, że czternastolatka mogła zrobić sobie makijaż, ale stwierdził, że to nie jego sprawa. Brunetka zauważyła, że detektyw wpatrywał się w jej zwierzaka. — To Max, mój mały leniuszek. — Lekko podrapała psa po policzku. — Nie martw się, nic nie zrobi. W razie czego po prostu stań w bezruchu i nic nie rób lub spokojnie wyciągnij do niego rękę, żeby ją powąchał. I potem go pogłaskaj, on bardzo to lubi. Co nie, Maxi, lubisz to? — zapytała, czochrając lekko boki jego głowy i patrząc na niego.

— Atsushi, jaką chcesz kawę? A może herbaty? Aiko, a ty? — krzyknął William z kuchni.

Max wstał i poszedł do niego.

— Ja poproszę latte! — powiedziała córka lekarza.

— Ja też! — zawołał za nią nastolatek.

— Max, gdy tylko usłyszy kogoś w kuchni, od razu tam biegnie. Pewnie myśli, że coś mu się skapnie — wyjaśniła chłopakowi czternastolatka, chichocząc. — Jeśli chcesz kupić jego serce, daj mu plaster szynki.

— Jasne — rzucił starszak. Czuł się głupio przez fakt, że rodzinka Robertsów ubrała się całkiem elegancko, ba, nawet mieli ładne, nowoczesne mieszkanie z piękną choinką w salonie, a on mieszkał w akademiku Zbrojeniówki oraz ubrał tani czarny sweter i dżinsy w tym kolorze, choć był to niejako symbol żałoby. Jednak wciąż nie było stać go na duże mieszkanie, dobry samochód i markowe ubrania. Na szczęście William nie patrzył na to. Wydawał się niezwykle dobrym człowiekiem.

         — Proszę, wasze kawy, kochani — powiedział doktorek, kładąc dwa kubki z napojem na stoliku. — Przyniosę jeszcze swoją. Chcecie jakieś przekąski? Atsushi, mamy babeczki — powiedział.

— W porządku.

Po chwili lekarz przyniósł te rzeczy oraz usiadł obok córki. Pies położył się na dywanie obok stolika, widocznie ignorował nowego gościa.

— Nie spodziewałbym się, że możecie mieć psa — ogłosił złotooki, sięgając po swoje latte. — Dziękuję za kawę.

— Cóż, jeśli chodzi o psy, to jest to miłość wyniesiona z domu — stwierdził szatyn, uśmiechając się. — A w przypadku kawy mamy dobry ekspres. Swoją drogą, skoro mówimy o kawie i tak dalej — sięgnął po babeczkę — jak sprawdzają się przepisy, które ci dałem? Spróbowałeś ich? — Ugryzł słodycz.

— Tak, niektórych, są całkiem fajnie. Bardzo ci dziękuję.

— Nie ma problemu, naprawdę. Swoją drogą, statnio próbowałem swoich sił w pieczeniu, chyba nie jest tak źle? Aiko pomogła mi przy tych babeczkach — wyjaśnił lekarz. — Są czekoladowe i waniliowe. Czekoladowe z nadzieniem wiśniowym, waniliowe z truskawkowym. Chyba nie powinny być przypalone ani nic w tym stylu.

𝖘𝖕𝖗𝖆𝖜𝖆 𝖈𝖟𝖆𝖗𝖓𝖊𝖏 𝖗𝖔́𝖟̇𝖞 | shin soukokuNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ