Kwiaty we włosach

179 8 7
                                    

Tokio, Imperial Hotel
28.03.1976, niedziela

Możecie o tym wiedzieć lub nie, ale z pewnością nie będzie dla was wielkim zaskoczeniem jeśli powiem, że najbardziej na świecie kocham jeść i spać. Choć to drugie nie wychodzi mi ostatnio zbyt dobrze, więc może skupmy się na tym pierwszym...

Właśnie rozwijałam swoją ulubioną umiejętność w hotelowej restauracji, jedząc śniadanie. Siedzieliśmy przy wąskim, długim stole. Takim, przy którym mieściliśmy się wszyscy. Siedziałam na przeciwko Misaki, która wyglądała na wyjątkowo przygnębioną.
W tamtej chwili nie przejęłam się tym specjalnie. Pomyślałam, że może ma po prostu zły humor czy coś.

- Wiecie, dawno nie robiliśmy czegoś wspólnie. Nie pamiętam kiedy ostatnio byliśmy gdzieś wszyscy razem - rzucił nagle Bri.
- Możesz mieć rację, skarbie. Stęskniłem się za naszymi wypadami do klubów.
- Misaki, może ty znasz w okolicy jakiś fajny? Moglibyśmy zabrać i ciebie.
Dziewczyna zaśmiała się delikatnie.
- Dzięki John, czuję się zaszczycona. Znam, nawet kilka, ale chyba mam lepszy pomysł.
- To znaczy?
- Zwróciliście może uwagę na drzewa wiśni?
- Tak! Jak byliśmy w twoim domu. Pięknie kwitną! A właśnie, mieliśmy iść i zobaczyć je z bliska!
- Nie zupełnie m y, Fred... chciałam iść tam z pewną osobą, która... która jednak nie odwzajemnia moich uczuć.
Roger spojrzał na mnie, a ja na niego.
- Och, przykro mi, skarbie... jeśli nie chcesz iść z nami, zrozumiem.
- Nie ma mowy! Jeśli ktoś ma wam pokazać Japonię, a szczególnie Maeve, bo jeszcze tu nie była, to muszę to być ja. Teraz organizowany jest Festiwal Kwitnącej Wiśni, więc szczególnie chciałabym was oprowadzić.
- Okej, to ustalone. Bądźcie o 13:00 przy wyjściu z hotelu - rzucił Bri.

* * *

Była godzina 12:50. Od dwudziestu minut stałam przy wyjściu, czekając, aż Roger zwlecze się z góry. Było dosyć późno, więc dziwiłam się, że jeszcze nie ma przy mnie Briana. On zazwyczaj był b a r d z o punktualny.

Weszłam z powrotem na górę. Drzwi do pokoju Briana były uchylone, a ze środka słyszałam szepty.
Weszłam na palcach do środka i zajrzałam do pomieszczenia, w którym był chłopak. Stał przy telefonie.

- Szkoda, że cię nie ma - słyszałam. - Mam duże, wygodne łóżko. Ze mną ma tylko jedno zastosowanie, ale gdybyś ty tu była, znaleźlibyśmy ich dużo więcej. Co? Ach, tak. Misaki. Nie, ależ skąd! Nie udawaj, dobrze wiesz, że nic nie dorówna twoim rudym włosom.

Rudym włosom?

- Mhm, dokładnie. Dzisiaj? Wiśnie. No, tak mniej więcej... o, kurwa! Nie śmiej się, mieliśmy wyjść pół godziny temu! Pewnie na mnie czekają. Muszę kończyć. Do zobaczenia niedługo, Charlie.

Charlie?!

Bri odłożył słuchawkę, a ja szybko wybiegłam z pokoju. W mojej głowie krążyła jedna myśl - "Loczek i Ruda?! Kiedy? Jak? Gdzie?!".

Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o ścianę, czekając na chłopaka, który chwilę potem wybiegł na korytarz.

- Maeve? Jak długo tu stoisz? I czemu nie pukasz?
- Nie pukam, bo... dopiero co przyszłam. Czekałam na dole, ale długo nie przychodziłeś, więc chciałam sprawdzić, co cię zatrzymało.
- Znaczy, bo ja... rozmawiałem z mamą. Obiecałem, że zadzwonię.
Uniosłam lekko brwi.
- Mhm, rozumiem - mruknęłam.
- A reszta? Wszyscy gotowi?
- Tak myślę. Chodź.

Zeszliśmy na dół, gdzie czekali na nas pozostali.

- Kochani, gdzie byliście? Mieliśmy wyjechać ponad pół godziny temu!
- Zamknij się, Freddie, ty też się spóźniłeś. Ładne kimono. To powiedz, ile ci zajęło robienie makijażu?
- Jakiego maki... o mój...
- Spierdalaj, Rog. Misaki mi zrobiła.
- Moim zdaniem jest ładny.
- Z jakiegoś powodu nikogo nie obchodzi twoje zdanie, Deaks.
- Oookej, wystarczy - wtrąciła Misaki. - Zanim się ogarniecie, będzie już ciemno. Taksówki czekają na zewnątrz.

You And I {Roger Taylor}Where stories live. Discover now