Wypijmy za błędy

205 9 26
                                    

Londyn, St. Paul's
17.03.1976, środa

Myłam zęby, gdy do łazienki wszedł Rog. Było około godziny 11:00. Tego dnia byliśmy umówieni na obiad z moimi rodzicami. Od samego rana widziałam po chłopaku, że jest zestresowany. W zasadzie nie dziwię się - zanim zostaliśmy parą, opowiadałam mu trochę o rodzicach, szczególnie o ojcu. Cały czas chodził naburmuszony, jakby był na coś lub na kogoś zdenerwowany. Kiedyś zapytałam mamy, czy zawsze taki był. Cóż, stwierdziła, że nie. Że zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni wraz z moimi narodzinami. Przez wiele, wiele lat obwiniałam się za to. Że to przeze mnie. I choć jakiś czas temu odpuściłam - dalej boli.

Z kolei moja mama była nieco inna. Była bardzo interesującą, niezwykle silną, a dla wielu trudną i przełomową kobietą. Jakby nie było, moim największym autorytetem. Była niska, ale szczupła i wysportowana, miała krótkie, ścięte „na chłopaka" włosy w kolorze ciemnego brązu, co wówczas było olbrzymim skandalem. Ale ona nosiła taką fryzurę zawsze, gdzieś tak od trzynastego roku życia. Już w podstawówce różniła się od innych dziewczynek. Nie chciała być modelką, piosenkarką czy tancerką. Nie bawiła się lalkami ani w matkę, tylko w wojnę. Zawsze wierzyła w to, że kobiety mogą być tak samo silne jak mężczyźni. Cóż, jakby nie było, nie skończyło się u niej tylko na bezcelowym gadaniu - przez wiele lat była w wojsku, w szeregach między mężczyznami. Służyła nawet jako żołnierz w II Wojnie Światowej, w armii brytyjskiej. Co więcej, brała udział w bitwie o Anglię, była pilotką. J e d y n ą kobietą-pilot podczas tamtej bitwy. Jak twierdzi, zaintrygowało to mojego ojca, jednak nawet po związaniu się z nim, nie zrezygnowała z wojska. Dopiero jak przeprowadziliśmy się do Polski, znalazła nową pracę - została na długie lata pilotką British Airlines. Teraz nie miała pracy. Działała społecznie, była matką niemalże dwudziestoletniej córki, szczęśliwą żoną, a w szczególności - k i m ś. Oj, tak. Ona była kimś. Moim niesamowitym autorytetem. Dowodem na to, jak silne potrafią być kobiety, że zasługujemy na równe prawa i płace i że wcale nie nadajemy się jedynie do garów czy do wychowywania dzieci. Że my również, tak jak mężczyźni, możemy być doceniane. Że my również jesteśmy k i m ś.

Zasiedliśmy do śniadania. Dzisiaj każdy robił sobie, na co miał ochotę. Ja postawiłam na tosty i sok pomarańczowy, a Rog - płatki z mlekiem.
Chłopak czytał gazetę. Widziałam, jak nerwowo przewraca kartki, jakby miał je zaraz powyrywać.

- Roggie?
- Co tam?
Zaśmiałam się.
- Nie stresuj się, skarbie - powiedziałam, łapiąc go za rękę. - Naprawdę nie ma czym. Oni są super. Nawet mój tata. Przysięgam, dogadacie się!
- Nie mów, Maeve, bo nie wiesz - odparł.
- Nie żeby coś, ale to chyba ja znam go lepiej, nie sądzisz?
Blondyn przewrócił oczami.
- No Rooooger, proszę cię!
- Ale czego ty ode mnie oczekujesz?! Czego ty chcesz, dziewczyno?
- A więc taki jesteś? Wiesz co, pierdol się.

Wyszłam z pomieszczenia i podeszłam do telefonu. Wybrałam numer Briana. Odebrał po trzech sygnałach.

- No co tam, Maeve? - zapytał. W tle słyszałam czyjś chichot.
- Wszystko okej. Chciałam tylko zapytać... może miałbyś wolną chwilę gdzieś tak koło 12:30?
- A to wy nie idziecie dzisiaj z Rogem na poznanie jego przyszłych teściów?
Zaśmiałam się.
- Brian, rozpędzasz się trochę.
- A co, źle mówię?
Westchnęłam głęboko.
- Do rzeczy. Chciałabym z tobą pogadać przez chwilę, no a ten, Deaky nie może, bo jest uziemiony przez Veronicę.
- Dziwisz mu się? Chłopak jest praktycznie cały czas w trasie, postaw się w jego i w jej sytuacji. Napewno za sobą tęsknią.
- Masz rację, byłam trochę niemiła... Tak czy siak. Możesz czy nie? Chociaż na krótki spacer, proszę...
- Będę za pół godziny pod domem Roga.
- Rany, Bri, jesteś najlepszy! A takie szybkie pytanie... kto tak się śmieje z tyłu?
- Umm... ten... za pół godziny. Do zobaczenia!

You And I {Roger Taylor}Where stories live. Discover now