Love of my life, you've hurt me

262 7 31
                                    

Nowy Jork, Lenox Hill Hospital
26.02.1976, środa

Otworzyłam oczy, jednak momentalnie je zamknęłam. Oślepiło mnie białe światło, zdające się wisieć nade mną.
Przetarłam dłonią twarz. Gdzie ja jestem? I co ja tu robię? Moment, kim ja jestem?

Nie pamiętałam zupełnie n i c. Nawet własnego imienia. Usiadłam. Materac lekko ugiął się pode mną, a stelaż łóżka charakterystycznie zaskrzypiał. Chwila, czy ja jestem w szpitalu?

To miałoby sens... jeszcze te białe lampy...
Ponownie próbowałam cokolwiek zobaczyć - tym razem się udało. I tak, byłam na sali szpitalnej. Tylko co ja tam robiłam?

„Może coś złamałam? Może spadłam ze schodów?", myślałam. Próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć, ale nic to nie dawało. W mojej głowie znajdował się tasiemiec, który żywił się wspomnieniami.

Poruszałam prawą ręką. Bez problemu. Potem lewą - trochę bolało, ale nie było źle. Ruszyłam także nogami. Wszystko wydawało się być w porządku. Pozostawało jedno, zasadnicze pytanie: „Co ja tu do cholery robię?!".

Znów się położyłam i obróciłam na prawy bok. Dostrzegłam chłopaka o blond włosach, czytającego gazetę. Nagle, podniósł znad niej wzrok. Ujrzałam jego oczy - o niezwykłym kolorze. Były jak ocean, piękne i tajemnicze.
Posłał mi szeroki uśmiech, a ja go odwzajemniłam.

- W końcu się obudziłaś. Martwiłem się... - rzucił.

Nagle, naszła mnie fala wspomnień. Wszystko wróciło. Przypomniałam sobie - Roger...
Usiadłam gwałtownie, choć po chwili opadłam z powrotem na twardy materac. Nie byłam w stanie siedzieć, za szybko wstałam, przez co coś zabolało mnie w plecach. Oczy wyraźnie mi się przeszkliły. Miałam ochotę się rozpłakać.
Blondyn pogłaskał mnie po włosach, jednak ja chwyciłam jego rękę.

- Maeve, wszystko dobrze? - zapytał czule.
- Wyjdź - syknęłam.
- Ale słonko, coś się stało? Wiesz przecież, że...
- Wyjdź! - krzyknęłam raz jeszcze.

Chłopak podniósł się i opuścił bez słowa pomieszczenie. Gdy zamykał drzwi, dodałam:

- Zawołaj do mnie Deakiego.

Odetchnęłam głęboko. Wspomnienia... bolesne wspomnienia.

„Już wolałabym nie pamiętać", pomyślałam.

Po chwili drzwi uchyliły się. Zajrzał przez nie John.

- Można? - zapytał.
Pokiwałam głową, a ten wszedł do środka. Usiadł obok mnie i delikatnie ujął moją prawą dłoń. Wszystko robił ostrożnie, patrząc mi w oczy, jakby cały czas sprawdzał, czy nie mam nic przeciwko.
Jego dotyk trochę mnie uspokoił. Przynajmniej na tyle, bym mogła się odezwać.

- Nareszcie się obudziłaś. Nawet nie wiesz, jak się baliśmy! Nie mogliśmy wstrzymać trasy, więc na każdym koncercie Fred mówił, że gramy dla ciebie i kazał publiczności modlić się, żeby wszystko było dobrze. Serio, dedykował ci każdą piosenkę.
- Nie rozumiem... jak długo tu jestem?
- Cztery dni - odparł. - Wiesz, jak do tego doszło?
Pokręciłam głową.
- Ja tego nie widziałem, ale Rog tak. Wybiegłaś z domu Eltona. Byłaś w szoku. Roger powiedział, że wyglądałaś okropnie, jakby coś bardzo złego się stało. No i wtedy...
- Wtedy co?
- Potrącił cię samochód.
Wpatrywałam się w chłopaka przez chwilę.
- Wiesz, co mi jest?
- Powiem ci, Maeve, że jesteś dosyć ciekawym przypadkiem... Cóż, właśnie zacytowałem jednego z lekarzy. Tak jakby. Urazów zewnętrzych nie doznałaś prawie żadnych, tylko jakieś rany, ale jeśli chodzi o złamania - nie masz wcale. A tak, to wstrząs mózgu, oczywiście. Jesteś po operacji... czegoś tam. Wierz mi, on cię nie potrącił zbyt lekko... Ach, no i jeszcze wykryli w twojej krwi jakąś substancję. Brałaś coś? No przepraszam no, jak chcesz więcej szczegółów, pogadaj z lekarzami.
Zaśmiałam się lekko.
- Co ty, Deaky, nie musisz przepraszać - zamyśliłam się. Co takiego mogłam mieć w tej krwi? I skąd się tam wzięło? Całkiem szczerze - przecież ja nic nie brałam! Postanowiłam go nieco dopytać. - A nie wiesz, co to była za substancja?
- Przykro mi. Mogę zawołać kogoś, nawet pielęgniarkę, jeśli chcesz.
- Może później...

You And I {Roger Taylor}Donde viven las historias. Descúbrelo ahora