Powrót do (nie)normalności

192 7 18
                                    

Londyn, St. Paul's
15.03.1976, poniedziałek

Wspominałam już kiedyś o pakowaniu? Pakowanie... jak ja go, kurwa, nienawidzę...
No ale trzeba - samo się nie zrobi. A ja na ten wyjazd wzięłam sporo ubrań. Ach, no i drugie tyle kupiłam w tak zwanym „międzyczasie".

Rany, jak to szybko minęło... dopiero tu przylecieliśmy, dopiero poznaliśmy Petera... a teraz siedzieliśmy w samolocie linii British Airlines, w drodze powrotnej do domu. Było ciemno, gdy wystartowaliśmy. Patrzyłam w szybę, jak coraz bardziej oddalaliśmy się od Nowego Jorku. Miasto było przepięknie oświetlone. Związałam się z tym miejscem. Tyle różnych uczuć tu doświadczyłam, tyle osób poznałam, tyle miejsc odkryłam. Zrobiło mi się żal. Nie chciałam odlatywać. Jeszcze nie teraz. Pocieszała mnie jedynie myśl, że m o ż e w przyszłym roku znów odwiedzę Stany, przy okazji kolejnej trasy chłopaków.

Już wtedy układałam sobie w głowie scenariusz, jak powiem przyjaciołom i rodzicom, że za chwilę wyruszam w dalszą drogę. Za chwilę, bo już 22.03. Tak, miałam być w domu a ż tydzień. Ja już zdążyłam pogodzić się z tym losem - ale oni? Wiedziałam, że będzie ciężko.

Spałam w ramionach blondyna. Poczułam jego delikatny dotyk na mojej głowie. Głaskał mnie po włosach. Spojrzałam na niego, a on dał mi szybkiego buziaka w usta.

- Jak się spało, słonko?
Uśmiechnęłam się.
- Dobrze, póki mnie nie obudziłeś - odparłam.
Chłopak zaśmiał się.
- Skarbie, chyba musimy pogadać.
- To znaczy? - zapytałam, siadając.
- No bo wiesz... za pół godziny będziemy na lotnisku. A za jakieś dwie - w domu.
- No i?
- Czy wracasz do rodziców?
Usiadłam mu na kolanach i zaplotłam palce w jego rozczochrane włosy.
- A gdzie indziej miałabym iść?
- Znaczy wiesz, to tylko propozycja i zrozumiem, jeśli ją odrzucisz, ale...
- Ale?
- Nie chciałabyś zamieszkać u mnie? Tylko na ten tydzień. No, chyba że na dłużej, jak wrócimy z Japonii...
Przygryzłam lekko wargę, po czym złożyłam delikatny pocałunek na czole chłopaka.
- Jasne, że chcę! Boże, Rog, chcę, i to bardzo!
- Jejku, bardzo się cieszę! Ale najpierw pewnie chciałabyś się zobaczyć z rodzicami?
- No ta... o, wiem!
- Zamieniam się w słuch - szepnął.
- Możemy dzisiaj jechać do ciebie, a jutro do mnie, na obiad. Wtedy będziesz miał okazję poznać moich rodziców!
Chłopak podrapał się nerwowo po karku.
- Tak, to... to super.
- Roggie?
- Hmm?
- Nie chcesz ich poznać?
- Ależ skąd! Bardzo chcę! Po prostu trochę się boję czy mnie zaakceptują i w ogóle... wiesz, nie mam zbyt dobrej opinii.
- Kochanie, jesteś moim chłopakiem, więc muszą cię zaakceptować. Poza tym, jesteś cudowny, zabawny i masz niesamowitą charyzmę - jestem pewna, że cię pokochają!
- Dziękuję, Maeve. Kocham cię.
Mówiąc to, złączył nasze usta. Po jakimś czasie oderwałam się od niego.
- Ja ciebie też kocham.

Widziałam w szybie Londyn. Moje ukochane miasto. Jak to mówią - wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.

* * *

Dochodziła 00:00. Zjedliśmy z Rogem późną kolację. Przez długi czas chłopak dzielił mieszkanie z Fredem, ale już od dość dawna mieszkał sam.
Poszłam pod prysznic. Spłukiwałam szampon z włosów, gdy usłyszałam pukanie.

- Mogę wejść?
- Myję się... - odparłam szybko.
- Wiem.

Zastanawiałam się przez chwilę, co zrobić. Może czegoś zapomniał? Albo chce umyć zęby? Albo chce dobrze-wiem-czego, a ja z jakiegoś powodu nie chcę dopuścić do siebie tej myśli?
Choć byłam z nim chwilę, jeszcze tego nie robiliśmy. Roger zdawał sobie sprawę, że po tym, co stało się u Eltona, powinien trochę poczekać. Nie wiedziałam, czy jestem gotowa, ale uznałam, że tylko tak się przekonam.

You And I {Roger Taylor}Where stories live. Discover now