~ 25 ~

1.5K 54 7
                                    

 

Liam

 

Dwa dni po wizycie syna u mnie, ja pojechałem w odwiedziny do niego. Jak każdy w tym okresie świąteczno-noworocznym miałem trochę wolnego, który chciałem w jak największym stopniu wykorzystać na spotkania z rodziną -z synem. Oczywistym było, że gdy po nowym roku każdy wróci do pracy, nie będzie możliwości, by tak często się widywać. Tego dnia zapowiadała się ładna pogoda, więc mieliśmy w planach zabrać syna na spacer.

- Cześć, wejdź – powiedziała Jess otwierając mi drzwi. – Oli jeszcze śpi. Możesz go obudzić. Ja też pójdę się uszykować.

Jess wpuściła mnie i poszła w stronę swojej sypialni. Ja w tym czasie zdjąłem buty i kurtkę, a gdy szedłem do pokoju Oliviera, by powiedzieć mu, że jestem i zabieram go na dwór, przypadkowo usłyszałem rozmowę dobiegającą z jej sypialni.

- Oddalasz się ode mnie Jess. Nie wiem, co mam o tym myśleć – żalił się James.

- Wydaje ci się – odpowiedziała mu, ale nawet ja, choć jej nie widziałem, czułem, że sama nie jest pewna tego co mówiła. – Wszystko jest tak jak było.

- Chciałbym żeby mi się wydawało, ale niestety nie sądzę by tak było. Powiedz, ale tak szczerze z ręką na sercu, nadal go kochasz?

Zapadła chwila milczenia. Chciałem widzieć teraz Jess i próbować wyczytać odpowiedź z jej twarzy. Niestety nie mogłem tak po prostu wparować i na nią popatrzeć. Stałem więc dalej i czekałem na rozwój sytuacji.

- James przestań, proszę. To z tobą jestem zaręczona i to za ciebie wychodzę za mąż – zapewniła go, jednak jego pytanie nadal pozostawało bez odpowiedzi.

Wiedziałem, że celowo nie odpowiedziała na nie, więc była nikła szansa, że nadal darzyła mnie uczuciem, jednak to, że przyznała, że wychodzi za niego i z nim jest, zabolało. Powinienem się już z tym oswoić, ale nie potrafiłem.

- To jeśli wychodzisz za mnie i będziesz ze mną, to masz przestać spotykać się z Liamem.

Jess się zaśmiała, ale to nie był jej naturalny i zwyczajny śmiech, tylko raczej taki nerwowy.

- Niby jak? – zapytała. – Przecież on widuje się z Olim.

- Dobra, niech się z nim widuje skoro musi. Ale niech go gdzieś zabiera czy coś, chwilowo czując instynkt ojcowski, który swoją drogą niedługo mu przejdzie. Ale ty masz przestać spędzać z nim czas, bo mi się to nie podoba.

Ostatnie zdanie James powiedział ostro, na tyle ostro, że zaczynałem się martwić czy jej nie uderzy. Nie mogłem jednak ingerować wcześniej niż to było konieczne.

- Żarty sobie robisz? – zapytała zdenerwowana. – Nie będziesz mi mówił, z kim mogę się spotykać a z kim nie.

Usłyszałem kroki w pokoju, więc nie chcąc zostać przyłapany na podsłuchiwaniu, szybko odsunąłem się od ich pokoju i poszedłem obudzić śpiocha.

Olivier nie chciał wstać mimo mojej pobudki, więc zacząłem go łaskotać. Byłem pewny, że to odniesie skutek i na szczęście się nie pomyliłem. Wygłupialiśmy się tak jeszcze jakiś czas, co obojgu nam się podobało.

- Oli, chodź coś zjeść zanim wyjdziemy – powiedziała Jess, która obserwowała nasze wygłupy, po czym wyszła.

Mały wyskoczył z łóżka i pobiegł za mamą. Ja nie chciałem przeszkadzać, ale nie wiedząc co ze sobą zrobić, poszedłem za nimi. Gdy Olivier był już najedzony, pomogłem mu się ubrać i sam również to zrobiłem. Ciekawiło mnie czy Jess pójdzie z nami, czy dostosuje się do „prośby" narzeczonego i zostanie w domu. Ucieszyłem się, gdy zaczęła sięgać z wieszaka swój płaszcz. Czułem się tak, gdyby wybrała mnie. Wiedziałem, że to wcale nie było tak, że dokonała wyboru i dawała mi drugą szansę, jednak dokładnie tak się czułem. Przecież nikt nie zabroni mi się trochę połudzić i wierzyć, że jeszcze nam się może udać.

Szansa [ZAKOŃCZONE] Where stories live. Discover now