~ 9 ~

2K 68 31
                                    

Liam

 

Dzień imprezy w końcu nadszedł. Przeważnie w takich chwilach marzyłem, by coś się stało, żebym nie musiał się tam pojawiać. Jednak tym razem byłem tylko gościem i wystarczyło tylko nie skompromitować zbytnio mojej towarzyszki. Wiedziałem więc, że po raz pierwszy będę się dobrze bawił. Sus trochę mi poopowiadała o tych ludziach i firmie, więc miałem świadomość kogo ewentualnie unikać.

Pojechałem po nią do domu wynajętym samochodem, co było znacznie wygodniejsze niż jazda własnym, a później męczące szukanie miejsca parkingowego, albo podróż taksówką.

Sus wyglądała wspaniale. Miała prostą długą sukienkę na cieniutkich ramiączkach i bardzo delikatną biżuterię do tego. Włosy rozpuściła, tylko nieliczne kosmyki spięła maleńką spinką z tyłu. Była przy tym skromna, delikatna i pięknie podkreślająca jej urodę. Niby klasyka, a jednak bardzo efektowana.

Gdy weszliśmy na salę, od razu rzuciliśmy się na szampana i podeszliśmy do naszego stolika. Odsunąłem jej krzesło, na którym usiadła, a ja zająłem miejsce obok niej, które było odpowiednio opisane wizytówką.

Zdążyliśmy tylko kiwnąć głowami do innych w formie przywitania, bo zaczęły się przemówienia końcowo-roczne oraz życzenie świąteczne. Po oficjalnej części zaczęła się kolacja, w związku z czym przedstawiliśmy się sobie i trochę porozmawialiśmy.

Wyczułem, że Sus chce się szybko zmyć od tego towarzystwa i gdy chciałem zaproponować żeby się przejść, ona złapała mnie za rękę.

- Chodź. Już jest po części oficjalnej, więc możemy mieszać się między działami. Przedstawię cię kilku przyjaciołom, bo za tymi przy naszym stoliku, jakoś szczególnie nie przepadam.

- Jasne. – Zgodziłem się chętnie i gestem pokazałem, by szła pierwsza. – Prowadź.

Szliśmy na drugi koniec sali, a dziewczyna w tym czasie postanowiła mnie o czymś uprzedzić.

- Alice poznałeś w klubie. No może bardziej poznał ją twój kolega, ale to ta sama, która wtedy ze mną była. Więc nie wspominaj o tamtej imprezie, bo twój kumpel trochę ją wkurzył.

Tak, nawet wiedziałem w jaki sposób, ale nie zamierzałem dać tego po sobie poznać. – Podeszliśmy do małej grupki ludzi, a Sus zaczęła nas przedstawiać.

- Poznajcie proszę, to jest Liam, mój...znajomy, a to są: Alice, John, Howard i Megan – ręką wskazywała mi każdego po kolei, żebym nie miał problemu z załapaniem kto jest kim. Po chwili zwróciła się do Alice: – Gdzie jest J.?

- Poszła odebrać telefon, bo ktoś dzwonił – uspokoiła ją chyba tą informacją, bo Sus zadowolona jej podziękowała.

- Dobra. – Powiedziała do towarzystwa i szepnęła mi do ucha tak, by nikt poza mną nie usłyszał: – Poznasz jeszcze jedną moją koleżankę. Nie widujemy się zbyt często, bo jest z innego działu, a wieczorami rzadko gdzieś z nami wychodzi, ale jest jedną z najfajniejszych osób jakie znam, choć wiem, że w życiu nie miała łatwo...

Sus nie zdążyła powiedzieć mi nic więcej, bo po chwili ktoś do nas podszedł.

- Liam, to jest Jessica i jej chłopak James. Poznajcie Liama, mojego kolegę.

Na słowa dziewczyny spojrzałem na stojącą przede mną parę i czułem jak serce bije mi tak szybko, jakby miało wyskoczyć, a do tego robi mi się zarówno zimno jak i gorąco jednocześnie.

Nie miałem pojęcia czy to był jakiś żart, czy może miałem halucynację. Pewne było tylko to, że czułem jakby ziemia się pode mną trzęsła.

Żadne z nas się nie odezwało. Staliśmy tak i tylko na siebie patrzyliśmy. Dostrzegłem tylko, jak Jess zacisnęła palce dłoni na przedramieniu swojego chłopaka, na co on bez słowa, szybko wyprowadził ją z sali. Nie śledziłem ich jednak wzrokiem, gdy wychodzili. Byłem tak zaskoczony, że nie potrafiłem się poruszyć nawet o milimetr.

- Przepraszam Liam, nie wiem co im się stało. Oni się nigdy tak nie zachowują, zawsze są naprawdę fajni. Może Jess znowu się źle poczuła. Dość często jej się to zdarza. Nie bierz tego do siebie.

Słyszałem doskonale, co mówiła Sus, ale nie mogłem się nawet ruszyć. Nie miałem pojęcia czy mój świat się właśnie zawalił czy wręcz przeciwnie -odżył na nowo.

Złapałam kilka głębszych oddechów, żeby uspokoić kołatające serce i dopiero wtedy mogłem spojrzeć na zmartwioną Sus.

- Nie martw się – odchrząknąłem. – Wszystko jest w porządku. – Uśmiechnąłem się sztucznie, bo nie chciałem by wyczuła, że cos jest nie tak. – Na pewno mieli jakiś ważny powód, żeby szybciej wyjść. Może to po tym telefonie, o którym mówiła Alice.

- Tak, może masz rację. – Uśmiechnęła się pocieszająco, ale widziałem, że się nad czymś zastanawiała.

Stałem tak udając, że nic się takiego nie stało i że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie chciałem robić dziewczynie przykrości, opowiadając skrawki swojej przeszłości, bo mieliśmy się dobrze bawić. To był jej wieczór, a ja miałem jej go zapewnić.

Spędziliśmy tam jeszcze sporo czasu. Rozmawialiśmy z innymi pracownikami, jedliśmy, tańczyliśmy. Każdy patrząc na nas pomyślałby, że się świetnie bawiliśmy. I być może z jej punktu widzenia tak było. Jednak z mojej strony, nie było tak fajnie.

Starałem się nie myśleć o mojej byłej dziewczynie, kobiecie, która znaczyła dla mnie tak wiele. Spędziliśmy razem ponad trzy lata i byliśmy w sobie naprawdę zakochani. Było nam tak dobrze, aż wszystko się zakończyło jednego popołudnia.

Jeden jebany wieczór, jedna sytuacja, która zakończyła nasze wspólne lata, zniszczyła nas, zniszczyła mnie...

Otrząsnąłem się z zamyślenia i duchem wróciłem do chwili obecnej i do Sus, która stała obok mnie i dziwnie mi się przyglądała.

Wcześniej planowałem, że po tej imprezie spędzimy nasze pierwsze wspólne intymne chwile i że potrwają one do rana. Jednak w obecnej sytuacji, wiedziałem, że to nie byłoby dobrym pomysłem.

Starałem się dalej udawać, że się dobrze bawię, jednak do czasu, aż ludzie zaczęli się zbierać do domów. Sami wówczas zrobiliśmy to samo. Odwiozłem kobietę do jej mieszkania i podziękowałem za wspaniały wieczór i za zaproszenie, a sam wróciłem do siebie.

Jak tylko wszedłem do domu, zdjąłem marynarkę i krawat i nalałem sobie alkoholu. Siedziałem tak dosyć długo i piłem. Wiedziałem, że ten wieczór będzie pod hasłem „spić się do nieprzytomności", więc zupełnie się przed tym nie broniłem.

Popijałem już piątą szklankę szkockiej i odtwarzałem nasze ostatnie spotkanie z Jess, to sprzed trzech lat. Czułem jakby zacięła mi się taśma i ciągle przed oczami wyświetlała ostatni wspólny kwadrans w tamtym mieszkaniu. Ledwo stojąc o własnych nogach wyciągnąłem z półki w salonie album i oglądając nasze wspólne zdjęcia, cofnąłem się w czasie.

W pewnym momencie nie wytrzymałem i rzuciłem szklanką o ścianę. Miałem w dupie, że będzie plama i będę musiał zrobić malowanie. Miałem gdzieś wszystko.

Tyle miesięcy samotności, a kiedy w końcu jest szansa ułożyć sobie życie, znowu pojawiła się ona. Nie miałem pojęcia, co miałem zrobić. Wziąłem butelkę w dłoń, a skoro szklanka potłuczona leżała pod ścianą, to zacząłem pić z gwintu.

Przejechałem palcem po jej twarzy na jednym ze zdjęć, a później powiodłem nim po przyczepionej obok zdjęcia róży. Wywołało to u mnie tyle emocji, że się rozpłakałem. Tak, rozpłakałem się sam nie wiedząc czy bardziej byłem wściekły, czy tylko zły na to co się wtedy stało.

 

Szansa [ZAKOŃCZONE] Where stories live. Discover now