~ 10 ~

2K 66 11
                                    

  

Liam

 

Piłem całą niedzielę. W poniedziałek czułem się strasznie. Cały czas miałem kaca i pewnie nadal upojenie alkoholowe.

Kolejne dni były dla mnie katorgą. Każdy dzień w biurze był nową katastrofą. Każdego dnia miałem kolejną wtope. Zarząd zaczynał tracić już dla mnie cierpliwość. Zawsze byłem niezwykle profesjonalny i wręcz perfekcyjny, do czego byli przyzwyczajeni. A teraz każdego dnia nawalałem i to konkretnie.

To spotkanie z przeszłością, całkowicie wytrąciło mnie z równowagi. Na niczym nie mogłem się skupić, a pracy miałem więcej niż dużo.

Po drugim spotkaniu zarządu, na którym wszystkie dane mi się pokręciły, prezes wyprosił mnie z sali, mając dość mojej niekompetencji.

Niedługo po tym incydencie przyszedł do mnie Jacob.

- Stary, co się z tobą dzieje? – zapytał zarówno zmartwiony jak i wkurzony. – Powiem ci, że jak nigdy, sam miałem ochotę wywalić cię z tego spotkania. Masz szczęście, że masz kompetentnych ludzi i Monica uratowała sytuacje, bo nie wiem czy byś nie wyleciał. – Usiadł na krześle i wpatrując się we mnie zapytał: – O co chodzi? Bo to, że coś się stało jest oczywiste.

Wiem, że nawaliłem już na drugim spotkaniu z rzędu. Dane miałem poprawne, jednak pochrzaniłem wszystko, omawiając prezentacje. Mnie wywalili, a moja asystentka musiała wszystko po mnie naprostować.

- O nic. Wszystko jest w porządku.

Patrzyłem na niego beznamiętnie, bo tak naprawdę tylko częściowo byłem w tym pomieszczeniu. Bylem tam tylko ciałem, bo myślami byłem gdzieś zupełnie dalej.

- Kurwa nie kłam! – krzyknął przerywając moje myśli. – Serio masz mnie za takiego idiotę?! Nie układa ci się z Sus czy co?

- Nie chodzi o nią. – Odsunąłem papiery jakie leżały przede mną na biurku i schowałem twarz w dłoniach, opierając łokcie na biurku. – Choć właściwie może trochę o niż też, zależy jak na to spojrzeć.

Zacząłem masować sobie skronie licząc, że to cokolwiek pomoże i odegna wszystkie moje myśli.

- Chryste, czy mógłbyś w końcu powiedzieć coś konkretnego? Co się stało? Ostatnio tak fiksowałeś trzy lata temu.

Spuszczając dłonie z twarzy, przetarłem po niej i spojrzałem na przyjaciela. Czułem, że szklą mi się oczy. Nic jednak nie powiedziałem. Nie skomentowałem jego słów. On popatrzył na mnie i po chwili otworzył szeroko oczy.

- Niemożliwe! Kurwa! Niemożliwe! Spotkałeś ją?! – Nie odpowiedziałem tylko lekko przytaknąłem głową. – Ja pierdole! Teraz rozumiem i się nie dziwię, że nie możesz się ogarnąć z robotą.

Miałem taki chaos w głowie i tak wiele rozwiązań chodziło mi po niej, że zupełnie nie wiedziałem co mam z sobą zrobić.

- Jac, co ja mam zrobić? – wyjęczałem przybity.

Jacob westchnął i zaczął chodzić po gabinecie.

- Nadal coś do niej czujesz? – w jego głosie słychać było czyste zmartwienie.

- Nie wiem. – Wzruszyłem ramionami kręcąc przy tym głową. – Tydzień temu byłem pewny, że nie, że to całkowicie wygasło, ale jak ją zobaczyłem... Jezu! Byłem pewny, że mam omamy.

- Jest aż tak podobna do siebie sprzed kilku lat? Zmieniła się?

- Tak, jest inna a zarazem taka sama. Wypiękniała jeszcze bardziej, choć nigdy nie sądziłem, że to w ogóle możliwe. Ale wiesz, że to nie jest istotne, nie wygląd, nigdy nie liczył się wygląd. Łączyło nas uczucie i jak widać nadal łączy.

Przyjaciel przestał krążyć po pomieszczeniu i usiadł na tym krześle co poprzednio i powiedział:

- Tak, łączyło, do czasu głupoty. – Po tych słowach zapadła między nami cisza na dobrych kilka minut. – Rozmawiałeś z nią? Jak to się w ogóle stało, że się spotkaliście?

Oparłem się wygodnie o swój fotel i zamknąłem oczy wracając do tamtego dnia. Opowiadając mu o tym, prawie co każde zdanie musiałem robić choć chwilkę przerwy:

- Sus zaprosiła mnie na imprezę firmową jakiś czas temu. Odbyło się w ten weekend – powiedziałem spokojnie. – Gdy byliśmy na miejscu, pogadaliśmy z jej znajomymi, a po chwili – westchnąłem – zjawiła się ona z chłopakiem. – Uśmiechnąłem się krzywo nadal nie otwierając oczu. – Pracują w tej samej firmie, są przyjaciółkami, a przynajmniej dobrymi koleżankami. – Otworzyłem oczy i spojrzałem na kumpla. – Jacob, tak mnie zamurowało na jej widok, że nie byłem w stanie słowa powiedzieć. Ona też była zaskoczona i to raczej nie mniej niż ja. – Przeczesałem ręką włosy i z kolejnym grymasem na twarzy kontynuowałem: – Chwile później, jeszcze zanim wróciłem do rzeczywistości i zrozumiałem, że to nie halucynacje, już jej nie było. Zwiała bez słowa.

- Myślałem, że już się z tego otrząsnąłeś – wyszeptał i patrzył na mnie niedowierzając. Pewnie gdyby nie moje służbowe wtopy, to wcale by mi nie uwierzył w to, co się stało.

- Ja też. Możesz mi wierzyć, że ja również.

Znowu zapadła cisza i każdy z nas pogrążył się w swoich własnych myślach. Nie wiem ile tak siedzieliśmy, gdy odezwał się Jac:

- Wiesz, jakbyś chciał się napić czy coś... to jestem.

Zaproponował i niepewnie się do mnie uśmiechnął. Nie wiem czy bardziej chciał tym dodać otuchy mnie czy sobie, ale na pewno chciał pomóc, za co byłem mu wdzięczny.

- Wiem Jac, ale piłem cały weekend i po nim się pozbierać nie mogę. Muszę dojść do ładu, bo nawet służbowych tematów już nie ogarniam.

- Tak, tyle dało się zauważyć – zaśmiał się, jednak było w nim słychać jedynie żal. – A może weź kilka dni wolnego? – zaproponował, a jego twarz jakby się trochę rozpromieniła.

- W takim okresie? – Zaprzeczyłem głową. – Nikt się na to nie zgodzi.

On zaśmiał się na moje słowa, tym razem szczerze, bez goryczy w głosie.

- Uwierz, że po dzisiejszym nikt nie będzie miał oporu i dostaniesz wolne – od razu po tych słowach wstał i wyszedł z gabinetu, zostawiając mnie z decyzją.

Pewnie miał rację.

Nie zastanawiałem się dłużej, tylko wystukałem wniosek o urlop do zarządu. Zdziwiło mnie, że akceptacja przyszła już po godzinie. Bez żadnych pytań czy wątpliwości zaakceptowali mi półtora tygodnia wolnego i to w tak napiętym okresie. Byłem nieźle zaskoczony, ale i zadowolony.

Domyślałem się, że pewnie trochę im ulżyło. Ja miałem podobnie. Byłem zadowolony, że nie musiałem skupiać się już na pracy. Miałem już pewne podejrzenia, na co poświęcę część tego czasu.

Poprosiłem do mojego gabinetu swoją asystentkę. Poinformowałem o urlopie, zaległych tematach i kolejnych spotkaniach, o których na szczęście była dobrze poinformowana.

Tak kończąc dzień w firmie, wróciłem do mieszkania.

Nie chcąc robić nic pożytecznego, poszedłem do jednego z pokoi gościnnych, w którym wisiał mój worek treningowy i zacząłem walić w niego by rozładować wszystkie emocje.

Szansa [ZAKOŃCZONE] Where stories live. Discover now