Rozdział 6

181 18 1
                                    

Karma pov

Wszedłem do głównego budynku, jednak drogę zagroził mi dyrektor. Chyba nie był zbyt zadowolony z mojego widoku. No pierwszy raz mnie widzi jak sobie tu wchodzę, odkąd przychodzę męczyć truskawkowłosego.

- Mogę wiedzieć gdzie idziesz?

- Do pana syna- wyminąłem go i ruszyłem dalej. Ojciec Asano poszedł za mną, chyba nie spodobało mu się moja obecność. No cóż czas się przyzwyczaić. W końcu znalazłem chłopka, stał tyłem do mnie. W mojej głowie zrodził się szatański pomysł. Lekko się pochyliłem i zacząłem się skradać. Dyrektor i parę innych osób obserwowało jak najlepszy uczeń łaził pochylony z dziwnym wyrazem twarzy. W pewnym momencie rozmówca  zorientował się co kombinuje, ale nie zdążył go poinformować.

Przeprowadziłem atak! Wyciągnąłem palca i tyknąłem go w sam środek pleców!

- Ała! Kurwa- chłopak odwrócił się by uderzyć mnie, jednak opuścił rękę widząc mnie- Karma, ja pierdole. Dzień dobry, ojcze.

Odwróciłem się chcąc zobaczyć minę dyrektora, stał zszokowany po czym machnął na nas ręką i odszedł. Chyba pierwszy raz odpuścił.

- Co tu robisz?- spytał mnie Gakushu, chociaż nie był jakoś zdziwiony.

- Przyszedłem cię potykać- wzruszyłem ramionami.

- Dobra- odwrócił się.

- Pozwalasz mi?

- I tak nie mam nic do gadania.

- W sumie racja- zgodziłem się z nim i wróciłem do mojego zajęcia, jakim było tykanie chłopaka w plecy i brzuch.

- Ty tak pozwalasz?- zapytał zdziwiony Teppei, chyba się nie przyzwyczaił.

- Po prostu go ignorujesz i tak z nim nic nie zrobisz- za te słowa tyknąłem go mocniej- Ałć, Karma.

Zaśmiałem się, patrząc na jego zezłoszczone oczy. W odwecie chłopak lekko odepchnął moją głowę. I tak to właśnie wyglądało. Jeszcze jedną małą rzecz zauważyłem, czasami chłopak się uśmiechał. Prawie nie zauważalnie, ale ja to widziałem i wtedy mimowolnie ja się szczerze uśmiechałem.

Gakushu pov

Zaczęłam się przyzwyczajać do tego, że Karma codziennie przychodził mnie irytować lub tykać. Albo siedział mi nad głową i obserwował jak powtarzam materiał. Czasami stawał obok i po prostu słuchał moich rozmów, co było dziwne. Starałem się go ignorować, ale cóż nie dało się. Reszta szkoły też musiała się do tego przyzwyczaić do ciągłego przychodzenia Karmy. Jeszcze dwie osoby próbowały wywalić chłopaka, jednak wylądowali na podłodze poobijani. Tak więc odpuścili. Nawet mój ojciec przestał na to zwracać uwagę i tak by nie mógł powstrzymać Karmy. On by znalazł jakiś sposób, w końcu to Akabane.

Wiedziałem, że długo tak nie będzie. Muszę dać mu odpowiedź i odejdzie. Na początku bardzo tego chciałem, ale teraz sam już nie wiedziałem. Pierwszy raz ktoś tak do mnie przychodził, co prawda interesownie. To się chyba nie liczę. Mimo, że od debaty minął ponad miesiąc, a on nadal przychodzi. Musi być bardzo zdeterminowany, czyli mu zależy.  Nie odpuść jeśli nie dostanie tego co chce. I to mnie zaczynało martwić. Nadal miałem tylko podejrzenia, a żadnych dowodów. Gdyby tak dowiedzieć się o co mu chodzi.

Tak więc na następnej przerwie ja poszedłem do budynku dla klasy 3E, zanim jednak doszedłem usłyszałem rozmowę.

- Bawisz się w to od miesiąca. Nie uważasz, że to za długo?-usłyszałem kobiecy głos, który kojarzyłem.

- Dowiem się, okey. Muszę wiedzieć czy jego ojca łączy coś z tym szpitalem i ta debata.

- Może to jednorazowa akcja- poczułem papierosy.

- Nie, po prostu to wiem. Ten wzrok... Nie patrzysz tak za jedną akcję. Dobra chodźmy.

Czyli o to mu chodzi... Zawsze mu o to chodziłem.

- Idź ja coś sprawdzę- powiedziała dziewczyna, usłyszałem kroki w moją stronę. Udałem, że właśnie przyszedłem.

- Co tu robisz? Podsłuchujesz?- spytała zszokowana blondynka, na widok mnie.

-Nie. Po co miałbym to robić?

- Nic tak pytam- odparła zmieszana- Idziesz do Karmy?

- Tak- ominąłem ją i szedłem dalej. Rio wyrównała kroku ze mną i razem weszliśmy do środka. Akabane czekał pod klasą, podniósł wzrok i nie ukrywał zdziwienia widząc mnie w towarzystwie blondynki.

- Co tu robisz?- poczułem zapach tytoniu od niego.   

- Przyszedłem się odwdzięczyć.- chłopak podniósł brew, chyba nie zrozumiał o co mi chodzi. Także musiałem mu pokazać. Tyknąłem go.

- Naprawdę, Gakusho przyszedłeś tu mnie tyknąć?- zaśmiał się.

 - Dokładnie- zacząłem tykać go w bok.

- Czy ty właśnie to robisz, jak znikasz na cała przerwę w "ważnej sprawie"?- zapytała rozbawiona Rio.

- Tak. Ała!- Karma podskoczył kiedy wbiłem mu mocno palec w bok- to był atak z zaskoczenia.

Podszedł do nas zdziwiony Nagisa, który chyba nie ogarniał co się dzieję. I dlaczego nasza dwójka ma taki dziwny kontakt ze sobą, ale już mi to przestało przeszkadzać. Przyzwyczaiłem się, że każdy patrzy się na nas dziwnie.

- Eee... Cześć Asano.

- Cześć- odpowiedziałem nie przestając tykania czerwonowłosego. Chłopak mi oddał tykając mi w środek brzucha. I tak zaczęła się mała wojna, która ostatecznie skończyła się na popychaniu. Odepchnąłem jego głowę, na to on mi oddał. Karma taktycznie podciął mi nogi, przez co upadłem na podłogę. Normalnie bym się wkurwił, ale chłopak podał mi rękę, żeby mi pomoc wstać. Przyjąłem ją...

Wyszedłem pośpiesznie, Karma wrócił na lekcję.

Przegrałem. Nie dość, że przez chwilę wydawało mi się, że nie ma żadnego podstępu. Pozwoliłem mu zmniejszyć dystans, zbliżyć się do mnie. To jeszcze pozwoliłem, żeby cała szkoła to zobaczyła. Byłem w dupie. Naiwny, głupi Gakusku.

Zaśmiałem się gorzko sam do siebie, idąc jeszcze nie wiedząc gdzie. Nie chciałem wracać na lekcję.

-Czego ja w ogóle chciałem?- zapytałem sam siebie.

Pierdolić te wszystkie plany, po prostu mu wszystko powiem i nawet nieważne co odpowie. Ma się od mnie raz na zawsze odpierdolić. Zostawić. Jeśli będzie bolało to trudno. Najwyraźniej tak musiało być. Zresztą sam chciał. Masz nauczkę, żeby nigdy nie opuszczać gardy. Muszę być zawsze gotowy na atak.

Przyśpieszyłem kroku bo robiło się coraz zimniej. Jedna, pojedyńcza łza spłynęła mi po policzku. Szybko starłem ją ręką. Kurwa nikt nie powiedział, że to tak boli.Naprawdę mi zaczęło zależeć? To już nie ważne. Zniszczę go. Zniszczę!

Straciłem kontrole i tak się to właśnie skończyło. Raz. Raz zaufałem. Kolejna łza spłynęła mi po policzku. Najgorsze było to, że do końca się łudziłem. Miałem pierdoloną nadzieję. Teraz za swoją głupotę i naiwność poniosę konsekwencję. On również poniesie, ale nad tym jeszcze pomyślę.

Debata | Karma x GakushuWhere stories live. Discover now