[ I ] ❝ ruby colour ❞

1.2K 93 45
                                    

Przyglądał się jego uśmiechniętej twarzy i nie potrafił oderwać od niego wzroku. Te piękne, świecące się, czerwone oczy śniły mu się po nocach. Dziwne mrowienie w brzuchu pojawiało się gdy tylko go dotknął, a rumieńce przychodziły na jego policzki, za każdym razem gdy czerwonowłosy chcący, bądź nie, go komplementował.

Z początku nie potrafił uporządkować swoich myśli. Domyślał się, że po prostu zakochał się w  swoim najlepszym przyjacielu, jednak nie chciał dopuścić do siebie tej myśli. Z czasem zrozumiał, że nie może walczyć z własnymi uczuciami. Poddał i pogodził się z myślą, że czerwonowłosy się mu podoba.

Żył z dnia na dzień nieświadomie zakochując się coraz mocniej. Każdy uśmiech Eijirō był jak najcenniejszy skarb. Był jak promyki słońca, które rozświetlają nawet najbardziej pochmurny dzień. Do tego piękne, rubinowe oczy, cenniejsze niż jakikolwiek kamień szlachetny. Bakugou mógłby patrzeć na nie godzinami, gdyby miał taką możliwość. Wiedział jednak, że nie może, przecież to nie było przyjacielskie.

Wygląd chłopaka nie był jedyną rzeczą, którą uwielbiał Katsuki. Jego charakter był wręcz idealny. Kirishima był o wiele spokojniejszy od blondyna. Choć czasami żarty naturalnego bruneta były dość suche, starszego i tak bawiły. Do tego wszystkiego dochodziło jeszcze oddanie i odwaga. Przez większość czasu niższy potrafił znaleźć pozytywy we wszystkim, nawet jeśli wcześniej wydawało się, że takowych nie ma. Skromności, również mu nie brakowało, a energią tryskało od niego na kilometr zarażając wszystkich wokoło.

Młodszy miał jedną wadę, której drugi nienawidził najbardziej na świecie: używał przyrostka "bro". Blondyn wiedział, że jego obiekt westchnień nie robi tego specjalnie, ale nie zmieniało to faktu, że go ranił. Sama myśl o tym, że Eijirō uważa go za przyjaciela bolała. Miał świadomość, iż najprawdopodobniej młodszy jest heteroseksualny, ale gdy tylko słyszał "Bakubro", czuł że przewraca mu się coś w żołądku i nie było to jedno, z tych przyjemnych odczuć. Po prostu nie potrafił tego wytrzymać. Z całą pewnością mógł stwierdzić, że jeżeli kiedykolwiek, ktokolwiek by go się zapytał jakie jest jego najbardziej znienawidzone słowo, odpowiedziałby właśnie "bro".

Kirishima był ideałem, i nikt nie mógł zmienić zdania blondyna, nie ważne jakby się starał. Katsukiemu wydawało się niemożliwe, aby ktoś taki, jak czerwonowłosy naprawdę istniał, choć wiedział, że młodszy nie był fikcją, a najprawdziwszym człowiekiem. Był szczęściarzem, a zarazem pechowcem, że miał takiego przyjaciela. Dniami cieszył się, że jest tak ważny dla niego, a nocami płakał, że kiedykolwiek go poznał, gdyż nie mógł być tak blisko, jak tego pragnął.

Cierpiał. Cierpiał bardziej niż mogłoby się wydawać. Cierpiał o wiele bardziej niż samemu mu się wydawało. Cierpiał tak bardzo, że pewnego dnia, gdy Kirishima był dla niego miły jak zawsze, dostał ataku kaszlu, a z ust wyleciało kilka płatków kwiatu. Ukrył to szybko przed wyższym mówiąc, że zachłysnął się tylko śliną. Skłamał, bo dokładnie wiedział co go dopadło. To był jego koszmar, odkąd zrozumiał jak bardzo podoba mu się Eijirō. Z resztą nie tylko podoba. On był w nim szaleńczo zakochany.

Rozumiał to doskonale, choć przez ten cały czas próbował wmówić sobie, że jest inaczej. Codzienne słowa "wybij to sobie z głowy", "to tylko twój przyjaciel", "nie jesteście gejami", nie pomagały. Ba! Wręcz nakręcały go, przez co zaczynał zauważać nowe rzeczy, które sprawiały, że jego serce biło jak szalone. Bo kochał go najszczerszą miłością, jaką tylko potrafił.

Lecz była to miłość nieszczęśliwa, która od tamtego dnia niosła za sobą tylko ból, rozpacz i cierpienie mocniejsze niż kiedykolwiek. Bo to ta choroba, która zaatakowała nastolatka sprawiała, że życie zaczynało się komplikować.

Hanahaki Disease było koszmarem wszystkich nieszczęśliwie zakochanych ludzi. Choć nie przytrafiała się często, wciąż istniała i niestety spotkała młodego bohatera. Nie ukrywał, że bał się tego. Od momentu, w którym zrozumiał swoje uczucia, próbował się pozbyć ich prędko aby nie musieć przeżywać tego, co właśnie go spotkało.

Od tamtej pory znienawidził wszystko. Jego życie nigdy nie było proste, a teraz pokomplikowało się jeszcze bardziej. Wiedział jak to się dla niego skończy, jeśli nie podejmie się operacji, lub nie wyzna ukochanemu swoich uczuć, lecz nie potrafił póki co nic zrobić. Odrzucenie skutkowało praktycznie natychmiastową śmiercią. Szansę na odratowanie było niewielkie. Choroba ta, była o tyle straszna, że nawet żadna indywidualność lecznicza, nie była w stanie sprawić, aby zniknęła. Ludzie czuli się bezsilni wobec niej, bo żyli w przekonaniu, że większość dolegliwości da się uleczyć różnymi rodzajami darów, lecz nie tą. Bakugou musiał radzić sobie sam.

Miał jeszcze czas – przynajmniej tak myślał. On tak naprawdę mijał prędko, a tuż za rogiem na czerwonookiego czekały tylko łzy, krew i więcej płatków kwiatu, o tak samo rubinowym kolorze, jak oczy należące do jego miłości.

~^~

Witam was wszystkich w nowym fanficku z Kiribaku. Mam nadzieję, że będziemy świetnie się bawić w tej kwiatowej przygodzie wraz z Bakugou i Kirishimą!

The fucking flowers || KiribakuWhere stories live. Discover now