[ V ] ❝ silence ❞

530 68 21
                                    

Przyjaciele nie mogli ukryć zmartwienia spowodowanego zachowaniem blondyna. Był zadziwiająco spokojny, a w jego przypadku było to przerażające. Każdy kto znał Bakugou wiedział, że chłopak do najspokojniejszych nie należy. Początkowo starali się go przywrócić do jego "normalnego" stanu, lecz nic nie działało. Blondyn żył w swoim świecie, nie przejmując się tym co dzieję się w około. Wszyscy, pomimo wszystko, ucieszyli się ze zmiany chłopaka, ale gdy trwało to za długo, zaczęli się martwić. Pomimo, że na treningach dawał z siebie wszystko, to i tak bywał nieobecny. Zauważał to nawet Aizawa-sensei, jednak nie próbował rozmawiać z chłopakiem na ten temat. Po niecałym tygodniu wszystko jednak wróciło do normy.

Prawie wszystko.

Nikomu z klasy nie umknęło, że czerwonooki zaczął unikać swojego czerwonowłosego przyjaciela. Pierwszy zauważył to Kirishima. Gdy rano przywitał się z Katsukim w kuchni, ten nie obdarzył go nawet spojrzeniem i – przynajmniej zdaniem młodszego – jak najszybciej wyszedł z pomieszczenia, w którym się znajdowali. Przyjaciele, z którymi podzielił się swoimi spostrzeżeniami, powiedzieli aby się nie martwił, bo możliwe, że chłopak po prostu był zbyt zaspany, aby zrozumieć, że ktoś coś do niego mówi. Pomimo iż ten nie chciał zbyt w to uwierzyć, zostawił temat, nie chcąc brnąć w niego dalej. Martwiło go zachowanie niższego, ale wiedział, że póki co nic nie może poradzić i starał wierzyć się w wersje reszty znajomych.

Każdy uwierzył w słowa Eijirō gdy po całym dniu, najstarszy nie spojrzał na chłopaka ani razu, nie mówiąc już o rozmawianiu, gdy do całej reszty odnosił się tak, jak miał w zwyczaju. I gdyby nie ta jedna sytuacja, wszystko byłoby w normie, lecz każdy wiedział, że nie jest normalny fakt, iż pomiędzy tą dwójką jest jakakolwiek cisza. Wszyscy wiedzieli, – nieważne jak Bakugou się zapierał – że ta dwójka naprawdę lubi się nawzajem.

Dogadywali się i spędzali ze sobą wiele czasu wspólnie, dlatego zauważenie pewnego ograniczenia pomiędzy nimi, nie było trudne. Nagły dystans sprawił iż Kirishime było naprawdę przykro. Martwił się, że zrobił przyjacielowi przykrość, przez którą ten nie odzywał się do niego. Niestety nie wykrywał w czerwonych oczach grama smutku, tylko zwykłe znudzenie, które było mu już dobrze znane. Wiedział jednak, że starszy cierpi i chciał się dowiedzieć za wszelką cenę z jakiego powodu.

Jednakże Bakugou nie pozwolił zbliżyć się do czerwonowłosego przez ten cały czas. Gdy wyższy chciał zagadać, chociażby o najmniejszą głupotę, blondyn zachowywał się jakby go tam wcale nie było.

Zmartwiło to też resztę samozwańczego Bakusquadu. W stosunku do reszty Katsuki zachowywał się całkowicie normalnie. Czasami krzyczał, walczył z nimi lub po prostu normalnie rozmawiał. Gdyby ktoś powiedział, że nie zbiło go to z tropu, to na pewno by kłamał. Zdecydowanie częściej blondyn obrażał się na resztę ich paczki niżeli na naturalnego bruneta.

— Katsuki! — Kirishima krzyknął za chłopakiem, lecz nie dostał odpowiedzi. Chciał ruszyć za nim, ale powstrzymała go dłoń Sero. Popatrzył na czarnowłosego, który ruszał przecząco głową, dając tym samym do zrozumienia młodszemu, żeby nie szedł za nim.

— Zostaw go. Może potrzebuje trochę więcej czasu. Zobaczysz, że w końcu mu przejdzie. W końcu chodzi o ciebie. Na pewno prędko ci wybaczy, nie ważne co zrobiłeś.

I wszyscy liczyli, że to tylko typowe humorki najstarszego w klasie i za niedługo mu przejdzie, choć prawda była całkiem inna. Chłopak cierpiał. Chciał być blisko z czerwonookim. Pragnął z nim rozmawiać i czuć jakiś kontakt fizyczny, jednak wiedział, że w jego tymczasowym stanie nie jest to możliwe. Czuł, że jeśli spędziłby zbyt dużo czasu z czerwonowłosym dostałby atak kaszlu natychmiastowo. W końcu kochał go jak nikogo innego, a choroba żywiła się tym wyjątkowym uczuciem.

Nienawidził siebie. Gdyby mógł sobie strzelić z liścia i przemówić do rozsądku, że nie może kochać swojego przyjaciela, zrobiłby to bez chwili zastanowienia. Chciał aby wszystko wróciło do normy. Chciał normalnie móc jeść posiłki przy boku Eijirō, wracać i chodzić z nim do szkoły, grać popołudniami na konsoli, a czasami uczyć go do późna, prostych – dla niego – rzeczy. Po prostu chciał mieć spowrotem przyjaciela, jednak hanahaki mu to uniemożliwiało.

— Pieprzone kwiaty — warknął pod nosem wchodząc do swojego pokoju i rzucając torbę na ziemie.

Następnie położył się na łóżko wgapiając się w biały sufit i rozmyślając. Jak by to wszystko się potoczyło gdyby ani na jedną sekundę nie pomyślał, że kocha młodszego? Czy choroba i tak by do niego przyszła? Czy byłaby aż tak potężna? Wiedział, że się nigdy nie dowie, lecz był ciekaw. Ciekaw czy jego życie byłoby lepsze bez znienawidzonych kwiatów rozrastających się w jego płucach i uniemożliwiających porządne oddychanie.

Zawsze wiedział, że pełne szczęście nie jest mu pisane, ale sądził, że los mógłby mu tą jedną rzecz odpuścić i pozwolić poczuć, co tak naprawdę oznacza "bycie kochanym".

~^~

Dzisiaj rozdział dość na szybko, więc niesprawdzony. Sprawdzę go zapewne wieczorem, więc jak widzicie błędy to piszcie

The fucking flowers || KiribakuWhere stories live. Discover now