[ VIII ] ❝ attempt ❞

447 74 11
                                    

Katsukiemu wydawało się, że będzie mógł ignorować Kirishime przez cały czas. Nie wiedział jak bardzo się mylił, myśląc w ten sposób. Oczywiście, Eijirō był cierpliwy. Czekał, aż jego przyjaciel w końcu odezwie się do niego, a wszystko wróci do normy, lecz z dnia na dzień upewniał się tylko w przekonaniu, że Bakugou nie ma zamiaru robić pierwszego kroku.

Dlatego postanowił, że pogada ze swoim bro.

Nie miało już znaczenia, czy blondyn będzie tego chciał, czy też nie. On po prostu musiał to zrobić. Zbyt tęsknił. Chciał znów wychodzić z nim coś zjeść, spędzać czas na wspólnej nauce, czy też wspólnym treningu. Tęsknił za tymi dniami, gdzie grali razem na konsoli w jego pokoju, a Katsuki krzyczał za każdym razem gdy mu nie wychodziło, lub mówił jaki to on wspaniały gdy wygrywa z czerwonowłosym. Eijirō pragnął wrócić do tych dni jak najszybciej i czuł, że jeśli w końcu nie zrobi kroku w stronę starszego, w pewnym momencie zapomną o sobie, na zawsze.

Jednak złapanie gdzieś czerwonookiego i porozmawianie z nim, nie było tak proste jak na początku wydawało się Kirishimie. Zazwyczaj przyjaciele młodszego przychodzili i zaczynali z nim rozmowę, a Bakugou znikał wtedy z klasy niepostrzeżenie, tak, że gdy czerwonowłosy chciał z nim pogadać, dopiero zauważał, że blondyna nie ma w klasie. Gdy wszyscy szli na jadalnie, był taki tłok, że Eijirō nie potrafił dostrzec w tłumie agresywnego nastolatka.

W pewnym momencie chłopak chciał się nawet poddać. Nie wiedział nawet do końca o czym chce porozmawiać ze swoim kolegą, co tym bardziej go frustrowało. Jego negatywne emocje zauważyła Mina, która mocno zmartwiła się stanem przyjaciele.

— Kiri, co się stało? — zapytała, siadając na biurku przyjaciela, gdy jakimś sposobem byli sami w klasie.

— Co? — Kirishima poczuł się zbity z tropu. Nie rozumiał o co może chodzi różowowłosej dziewczynie.

— Jesteś taki smutny, zrezygnowany i sfrustrowany naraz. Coś ci się przydarzyło? — Chłopak westchnął cicho i spojrzał się na przyjaciółkę, z takim bólem w oczach, jakiego ta, jeszcze nigdy nie widziała. Przytuliła go mocno do siebie, a ten nie protestując oddał gest.

— Mina, co ja robię nie tak? — szepnął. — Bakubro cały czas gdzieś znika, a gdy w końcu wydaje mi się, że możemy porozmawiać, albo pojawiacie się wy, albo dzwoni dzwonek oświadczający lekcje. Brakuję mi go już. Chciałbym wyjaśnić z nim to wszystko i po prostu cieszyć się znowu wspólnym czasem. Jednak... jak? Jak mam to zrobić skoro los chcę czegoś innego i nawet nie pozwala mi z nim zamienić kilka słów? Czy to nie wydaję ci się bezsensu?

— Ei, na początku uspokój się. — Dziewczyna pogłaskała delikatnie jego głowę. — Teraz mamy ostatnią lekcję. Bakugou zapewne pójdzie jak najszybciej, więc miej w dupie wszystkich i wszystko i leć za nim. Ja cię spakuje i zabiorę twoje rzeczy. Przyniosę ci je potem. — Odsunęła od siebie chłopaka, aby spojrzeć mu prosto w oczy. — Nie poddawaj się. Jestem pewna, że mu też ciebie brakuje.

Słowa Ashido mocno podbudowały Kirishime. Skinął głową i uśmiechnął się szeroko, aby dać nastolatce do zrozumienia, że już wszystko jest okej i, że się tak łatwo nie podda. Mina oddała gest i zeskoczyła z biurka przyjaciela. Dokładnie w tej samej chwili zadzwonił dzwonek na lekcje, a do klasy zaczęły pomału wchodzić nowe osoby. Eijirō jednak czuł, że może zaczynać kolejna lekcje z nową energią.

Angielski mocno się mu dłużył. Co chwilę spoglądał to na Katsukiego, to na zegar. Kilka razy nauczyciel zwrócił mu uwagę aby skupił się na lekcji i pomimo iż chłopak obiecywał, że właśnie tak będzie, robił całkowicie co innego. Chwilę przed końcem lekcji zauważył jak blondyn zaczął pakować wszystkie swoje rzeczy.

Nagle, czerwonowłosy poczuł jak się stresuje. Nie do końca wiedział co chcę powiedzieć starszemu, jednak wiedział, iż musi zrobić wszystko, aby ich relacja wróciła do poprzedniego stanu. Nie chciał pozwolić, aby to co zbudowali przez ten czas, tak po prostu się rozpadło. Nie po to Kirishima pokazywał Bakugou jak bardzo mu na nim zależy, aby teraz traktowali się jak nieznajomi.

Dlatego zaraz po zadzwonieniu dzwonka chciał wylecieć z klasy, razem z Katsukim. Utrudnił mu to jednak Denki, który ni stąd ni zowąd zaczął mówić przyjacielowi, jaka to była nudna ta lekcja. Eijirō niestety nie potrafił przerwać Kaminariemu, więc udawał, że słucha i błagał, aby ten jak najszybciej skończył swój monolog.

— A ty co tu jeszcze robisz? — zapytała różowowłosa i położyła dłonie na swoich dłoniach. — Co ja ci mówiłam? Miej ich w dupie! Leć za nim, a nie słuchasz nudnego monologu Denkiego!

— Ej! — krzyknął urażony blondyn, lecz czerwonooki popatrzył się tylko na przyjaciółkę z podziękowaniem na przyjaciółkę i wybiegł z klasy, mając nadzieję, że dogoni jeszcze przyjaciela.

Biegł ile miał sił w nogach w stronę akademika, lecz nie spotkał po drodze niższego. Już miał się poddać, gdy był na dworze, lecz z daleka zauważył wchodzącego do budynku, w którym znajdowały się ich pokoju, Katsukiego. Czerwonowłosy ruszył w tamtą stronę szybko. Miał jeszcze szansę, aby dzisiaj całe milczenie się zakończyło.

— Bakugou! — krzyknął gdy znajdował się już w budynku. Blondyn stanął jak sparaliżowany. Co prawda stali bardzo daleko od siebie, bo na dwóch końcach korytarzu, ale chory czuł jak jego serce zabiło mocniej, na uwielbiany przez niego głos. — Poczekaj!

Straszy wiedział, że nie może się ruszyć nawet, jeśliby chciał. Jego ciało sparaliżowało, więc jedyne co zrobił to opuścił głowę w dół, aby przypadkiem nie musieć patrzeć w czerwone, jak rubin oczy, w których tak mocno się zakochał. Eijirō kroczył w jego kierunku pomału , a gdy był już obok położył dłoń na jego ramieniu i szepnął:

— Proszę, wybacz mi cokolwiek zrobiłem.

Katsuki zadrżał. Sam nie wiedział czy przez głos ukochanego, który lekko załamał się pod koniec, czy przez ciepłą dłoń, która spoczywała na nim, jednak wiedział, że to go zabija. Naprawdę, jak i tylko psychicznie. Nie chciał, aby Kirishima myślał, że zrobił coś złego. To była jego wina. On zakochał się w kimś, w kim nigdy nie powinien. To przez niego oboje cierpieli. Gdyby tylko nigdy nie pomyślał, o tym, może hanahaki nigdy by się nie narodziło i mogliby spędzać razem normalnie czas.

— Nie — mruknął Katsuki i odtrącił jego dłoń robiąc krok w przód. — Zostaw mnie.

Wyższy wytrzeszczył oczy. Nie spodziewał się tak chłodnej odpowiedzi ze strony chłopaka. Odchrząknął tylko i stanął przed nim. Złapał jego dłoń, a Bakugou zszokowany gestem młodszego, uniósł głowę ku górze, aby na niego spojrzeć. 

I zrozumiał że to błąd. Cierpienie, jakie ujrzał w oczach chłopaka, sprawiło, że poczuł drapanie w gardle zwiastujące atak kaszlu. Chciał się prędko odsunąć, jednak Eijirō przysunął go do siebie zamykając w szczelnym uścisku. To sprawiło, że Bakugou poczuł motylki w brzuchu, a następnie odchrząknął cicho. Nie powinien tego robić, gdyż w tej samej chwili poczuł pełno kwiatów w jamie ustnej.

— Katsuki, nienawidzę tej ciszy pomiędzy nami. Proszę, niech wszystko wróci do tego co było wcześniej.

Blondynowi łamało się serce. Chciał coś powiedzieć, lecz nie mógł przez kwiaty, które znajdowały się w jego buzi, oraz nieprzyjemne drapanie w gardle. Ledwo powstrzymywał się od kaszlu, więc przepraszając cicho ukochanego w myślach, odepchnął mocno od siebie Kirishime, używając przy tym swojego daru.

Następnie uciekł do pokoju, a młodszy został na korytarzu zszokowany i z lecącymi po policzkach łzami.

The fucking flowers || KiribakuWhere stories live. Discover now