-Jak w ogóle znosicie związek na odległość, kochani? To musi być strasznie ciężkie- zaczęła Nicole, spoglądając to na mnie, to na syna.

-Nie mamy się na razie czym martwić. Póki co, mam wynajęte mieszkanie niedaleko Victorii i na razie nie zapowiada się, żebym z niego rezygnował- odpowiedział dyplomatycznie chłopak.

-Chyba, że wprowadzisz się do mnie- rzuciłam, nie zastanawiając się nad tymi słowami dwa razy. Wszystkie trzy pary oczu powędrowały w moją stronę z lekkim zdziwieniem, ale również zadowoleniem. Timothee tylko spoglądał na mnie tak, jakby chciał odgadnąć, czy moja propozycja jest autentyczna, czy to kolejna cegiełka do fałszywego obrazu związku w oczach jego rodziców. Sama nie wiedziałam.- Jest trochę miejsca.

Ponownie zapadła cisza, więc tata Timmy'ego postanowił włączyć w telewizji świąteczną stacje. Grała w tle, dodając klimatu i rozluźniając atmosferę.

-Jeszcze raz chciałam podziękować, że mam możliwość spędzenie tego czasu z państwem. Jest mi bardzo miło- powiedziałam szczerze, bo od dłuższego czasu nie mogłam uwierzyć, jaką szczesciarą byłam, że natrafiłam na tych ludzi. Na TEGO człowieka.

-Nie masz za co dziękować, przyjemność po naszej stronie- odpowiedziała kobieta, odkładając jako ostatnia serwetkę na stół.- Cóż, to chyba pora na prezenty, prawda? Bo jeszcze z tego nie wyrośliście, mam nadzieję.

-Ja nigdy z tego nie wyrosnę, mamo- uśmiechnął się Timmy po czym wstał, chcąc rozdać wszystkim paczki. Nie było ich zbyt wiele. Dwie dla mnie i po jednej dla każdego członka rodziny Timmy'ego.

-Przepraszam, że nie mogłam dać nic od siebie. Ja po prostu...- zaczęłam się tłumaczyć, ale nie było mi dane dokończyć.

-Nie wygłupiaj się, Vi. Twoja obecność tutaj jest dla nas najważniejsza. No, to teraz otwórzcie.

Spojrzałam niepewnie na dwa pakunki trzymane w moich dłoniach. Najpierw postanowiłam otworzyć ten od rodziców chłopaka. Rozwinęłam kokardkę i podniosłam wieko, dzięki czemu przed oczami ukazał mi się zielony świąteczny sweter z jeleniem na środku. Uśmiechnęłam się do Nicole i Marc'a, po czym wstałam, żeby ich mocno przytulić. Jak się potem dowiedziałam, moje nowe ubranie było zrobione własnoręcznie przez matkę Timothee'ego. On dostał taki sam, tylko że niebieski.

Zbyt podekscytowana, by czekać dłużej, zebrałam się za odpakowanie drugiego prezentu. Srebrne małe pudełeczko było przykryte białą kokardką, której dość łatwo się pozbyłam. Następnie otworzyłam pakunek, dostrzegając w środku niewyraźny błysk.

To złoty wisiorek odbijał światło padające z sufitu. Wisiorek z literkami T oraz V, z sercem pośrodku. Prezent mógłby się wydawać dość prosty i nieoryginalny, jednak mi momentalnie skradł serce. Uśmiechnęłam się sama do siebie, tępo wpatrując się w małe literki, które na zawsze będą mi przypominały, kogo kochałam. Kochałam, kocham i będę kochać. Tak, chyba czas najwyższy było się do tego przyznać.

-Dziękuję- odparłam, zakładając na szyję wisiorek i powstrzymując łzy wzruszenia.

-Marc, wydaje mi się że coś zostawiłam w kuchni... Chodź, pomożesz mi- usłyszałam kobietę obok, która próbowała zgarnąć męża od stolika. On, nic nie mówiąc, przytaknął głową i wstał, zostawiając nas w pomieszczeniu samych.

Dalej myślałam o podarunku, mocno zastanawiając się nad tym, co za chwilę planowałam zrobić.

-Jest naprawę piękny- skomentowałam, mimo, że nie mogłam go już dostrzec, bo wisiał na mojej szyi.

-Tak jak ty, wiesz?- zapytał, a ja wiedziałam.

Wiedziałam, że dla niego byłam tą najpiękniejszą.

Wiedziałam, że dla niego byłam tą najważniejszą. Tą jedyną.

I to samo mogłam powiedzieć o nim, więc widząc wiszącą nad nami jemiołę, co było pewnie pomysłem Marc'a, niewiele myśląc wstałam i podeszłam do chłopaka, również zmuszając go tym samym do stanięcia obok mnie.

Jeszcze raz posłałam mu szczery uśmiech i rzucając szybkie "Dziękuję", złączyłam nasze usta w pocałunku. Chłopak zupełnie się tego nie spodziewając, na początku nie zareagował, potem jednak objął dłońmi mój kark i przyciągnął mnie bliżej siebie. Wplotłam rękę w jego włosy, myśląc o tym, jak wolna się poczułam, gdy mogłam przestać ukrywać swoje emocje. Emocje i uczucia, które jak się okazało, chyba nigdy na dobre mnie nie opuściły. Gdy po paru sekundach się od siebie odkleiliśmy, Timothee spojrzał na mnie nieodgadnionym wzrokiem.

-Rodziców tu nie ma, nie musiałaś...- zaczął nieco speszony, na co ja pokręciłam głową i postanowiłam mu przerwać.

-Chciałam. Timmy, proszę, nie zostawiaj mnie już nigdy, nie zniosę tego drugi raz- rzuciłam, przytulając się mocno do bruneta.

-Obiecuję- mimo wszystko ta krótka odpowiedź była wiarygodna i dawała mi spokój oraz satysfakcję. Czując obejmujące mnie ręce chłopaka, przymknęłam lekko oczy, chcąc docenić tę sytuację.

***POV. Timothee***

Gdy dowiedziałem się o dawnej tradycji, jaką miała Victoria wraz z rodzicami, uznałem, że powinniśmy zrobić to samo. Po kolacji szybko się zebraliśmy i postanowiliśmy pójść na spacer po okolicy. Całą czwórką wyszliśmy na zewnątrz, potem jednak mama z tatą nas trochę wyprzedzili, zostawiając mnie samego z dziewczyną.

Obejmowałem ją w pasie, próbując trzymać jak najbliżej siebie, jakbym zaraz miał ją stracić. Nic takiego jednak mi nie groziło. Wybaczyła mi i ponownie zaufała, zrzucając na mnie ciężar odpowiedzialności, co uznałem za najlepszy prezent gwiazdowy, jaki mogła mi dać.

Niebo było ciemnogranatowe, ale dzięki białej pokrywie ze śniegu zakrywającej każdą płaską przestrzeń, dało się widzieć prowadzącą na wprost ścieżkę.

-Cieszę się, że przyjechałam tu z tobą- z zamyślenia wyrwał mnie głos dziewczyny.

Wciąż idąc przed siebie, spojrzałem na nią, dostrzegając w jej oczach dwie małe iskierki.

Posłałem jej szczery uśmiech, po czym znowu się zamyśliłem. Dokładniej o tym, co dziewczyna zaproponowała podczas kolacji. Przeprowadzka. Zatrzymałem się, przytrzymując tym samym Victorię, przez co przeniosła swój wzrok na moją twarz. Miała lekko zarumienione policzki, co tylko dodawało jej uroku.

-Kocham cię, Vi. Chcę, żebyś nigdy nie zaczęła w to wątpić, jasne?- zapytałem, i tak nie oczekując odpowiedzi. Ona była jasna.

-Ja ciebie też- odparła, patrząc mi prosto w oczy i tym samym podchodząc bliżej mnie, a następnie splatając zimne dłonie na moim karku, przybliżyła nasze twarze do siebie.

Schyliłem się i powoli połączyłem nasze usta w długim i ciepłym pocałunku, który postawił kropkę nad "i" w naszej miłosnej historii.

***
No więc kochani, chyba możecie już oczekiwać epilogu 😌💓

W roli głównej || Timothee Chalamet Where stories live. Discover now