5.

299 20 19
                                    



     Zamarłam. To niemożliwe żeby... A może jednak? Tylko dlaczego teraz? To nie czas i miejsce, aby się bawić w roztrząsanie przeszłości. Musiałam chyba wyglądać jak ryba bez wody, bo jego badawczy wzrok prześwietlał mnie jak rentgen. Szukałam w głowie odpowiedniego kłamstwa.

- Dlaczego pytasz? - wyrwało mi się, starałam się wrócić do miny "Nie wiem o czym mówisz?".

- Jesteś do mnie nastawiona tak wrogo, jakbym Ci coś kiedyś zrobił? - odparł. Uff czyli to tylko niepewność, wciąż mnie nie pamięta. To dobrze. Nie umiałabym mu teraz skłamać. Kontem oka dostrzegłam jak mężczyzna, którego obserwujemy rozmawia z innym gościem. Ten nowy podał mu kopertę. Widoczną z takiej odległości więc z pewnością była pełna pieniędzy. Ale narkotyków nie dostrzegłam.

- Uwaga! Podejrzany wykonał ruch. - sierżant stał na drugim końcu ulicy, widział to samo co my. Gdy tylko się pożegnali, mieliśmy ruszyć jednak podejrzany zauważył mnie i Jaya w samochodzie. Szedł w naszym kierunku. - CO ON ROBI? UWAGA... - zaczął zdenerwowany sierżant.

- Nie! - krzyknęłam. - Załatwimy to - rzuciłam wygrywając Halsteadowi telefon. W radiu nastąpiła cisza. Na pewno wszyscy mnie słyszeli.

- Co masz na myśli? - Jay nie był zadowolony. Spiął się, a ja sama nie wiedziałam, dlaczego tak zareagowałam. Mężczyzna był już blisko. Nie było odwrotu. Zapukał na okno. Jay opuścił szybę.

- Co tu robicie? - agresywny ton wskazywał na to, że podejrzewa nas o bycie glinami. Musiałam coś wymyślić. Improwizacja to nie moja najlepsza strona.

- No kochanie powiedz panu co robimy na tym zadupiu! - wycedziłam przez zaciśnięte zęby, udając, a raczej uwalniając swoją złość. - Tak to jest kiedy nie słuchasz i myślisz, że wiesz wszystko najlepiej. - powiedziałam do partnera, który wyglądał jak porcelanowa lalka. Później z uśmiechem zwróciłam się do mężczyzny. - Uwierzy Pan! Przyjechaliśmy do rodziny. Wynajęliśmy samochód. A ten zamiast spojrzeć na mapę to myśli, że bez niej trafi do celu bo już tu kiedyś był!

- Gdzie chcecie pojechać? - zapytał brunet patrząc, to na mnie, to na Halsteada.

- Spokojnie dam radę. - odezwał się naburmuszony Jay. Wszedł w rolę w kilka chwil. 

- Oj nie. Ja już nie wytrzymam z Tobą w tym wozie - wyrzuciła z siebie. - Wie Pan może gdzie tu są jakieś taksówki?

- Nie znajdzie pani tu żadnej - wyznał patrząc w mój dekolt. - Ale mogę gdzieś podrzucić. - uśmiechnął się. Ewidentnie mu się spodobałam, trzeba to jakoś wykorzystać.

- Świetnie - odparłam radośnie i wyszłam z samochodu ku niezadowoleniu Jaya.

- Bon, czekaj. Co Ty...?

- Nie odzywaj się do mnie. Daj znać jak dojedziesz na miejsce... byle przed gwiazdką. - trzasnęłam drzwiami i poszłam za podejrzanym.


Otworzył mi drzwi do swojego Forda, potem zasiadł za kierownicą. Zapytał o adres. Podałam jeden w pobliżu posterunku. Przez całą drogę pytał kim dla mnie jest Jay, co robimy razem w Chicago i kiedy przyjechaliśmy. Naprawdę dobrze mi poszło kłamanie na temat wymyślonego zjazdu rodzinnego, na który wcale nie mam ochoty iść. Tuż przed celem skręcił w inną uliczkę niż zakładałam. Starałam się nie zareagować. Jednak w środku wszystko krzyczało, że jestem idiotką. Nie mam pojęcia co mnie czeka, ale to sprawia, że znów pojawiła się ta adrenalina.

- Nie masz nic przeciwko, że odbiorę po drodze przesyłkę. - zapytał z uśmiechem. Gdyby nie był przestępcą, byłby bardzo uroczym przystojniakiem z uśmiechem numer dziesięć.

Shock memories - CHICAGO P.D. FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz