Ogrom wszystkiego

Start from the beginning
                                    

Wydałam z siebie cichy jęk niezadowolenia, po czym wykonałam polecenie. Wyszliśmy z hotelu.

- Mam pod tym tylko koszulą nocną. Będzie mi zimno - powiedziałam, podbiegając, w celu utrzymania mu kroku. Miał dłuższe nogi, przez co jego jeden krok równał się moim dwóm.
- Nie będzie. Mam koc.
- Rog, gdzie my idziemy?
- Zobaczysz. To niedaleko.

Przechodziliśmy nowojorskimi ulicami. Miasto było oświetlone, wiele miejsc było jeszcze otwartych. Miałam wrażenie, że cały czas tętni życiem. Był tu z pewnością większy ruch niż w Londynie czy w Polsce.
Zatrzymaliśmy się przed jakimś budynkiem. Był bardzo, bardzo wysoki. Weszliśmy do środka. Pokonywaliśmy kolejne piętra, a ja byłam coraz bardziej padnięta.

- Masz zamiar wejść na samą górę? - zapytałam zdyszana.
- Dokładnie tak.
- A ile schodów mniej więcej mamy już za sobą?
- Nie wiem, Maeve. Gdzieś tak... 75%?
Stanęłam.
- Nie dojdę, Roger.
Ten nie odpowiedział, tylko wziął mnie na plecy. Ponownie nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Rog, stop! Chcę na ziemię!
Weszliśmy na samą górę - na dach budynku.
- Co teraz?
Podeszliśmy do stojącej tam... kanapy?! Owszem, kanapy. Otóż nie był to zwykły dach - stąd oglądało się gwiazdy.
Podeszłam do niego i usiadłam obok. Rozłożył wcześniej przygotowany koc.
- Zimno? - zapytał.
- Jak cholera.

Przykryliśmy się. Przypomniał mi się tamten wieczór nad rzeką.

- Po co mnie tu zabrałeś?
- Deaky mówił, że Nowy Jork cię przeraża.
- Tak, no i?
- No i chciałem ci pokazać, że nie musisz się go bać.
- Ale w jaki sposób? Oglądając gwiazdy?
- Nie. Znaczy, no między innymi. Spójrz w niebo.

Trochę dziwnie się czułam, ale wykonałam polecenie. Było przepiękne. N a p r a w d ę przepięknie.

- Rog, są piękne, ale jaki to ma związek z moim lękiem?
- Boisz się ich?
Zmarszczyłam brwi.
- Jak to?
- Czy cię przerażają?
- Czemu miałyby? Są cudne!
- Jest ich mnóstwo. Są ogromne, choć tego nie dostrzegasz. Przeraża cię kosmos?
Wciąż nie wiedziałam, o co chodzi.
- Też nie?
- Kosmos jest nieskończony. Pełen tajemnic. Człowiek nigdy go do końca nie odkryje.
- Co masz na myśli?
Wstał i podał mi rękę.
- Chodź - rzucił.

Podeszliśmy do krawędzi dachu. Mieliśmy widok na centralną część Nowego Jorku. Miasto było całe oświetlone, kolorowe neony odbijały się od szyb, tworząc niesamowity taniec barw.

- Pięknie, co? - zapytał.
Wpatrywałam się w budynki jak w obraz przez dłuższy moment.
- Wow... - wyszeptałam.
- Czego się boisz, Maeve?
Spojrzałam na niego.
- Sama nie wiem. Chyba przeraża mnie ogrom wszystkiego. Samego miasta, ludzi... no i boję się nieznanych rzeczy i miejsc. Boję się, że choć jest tu niesamowicie, rzeczywistość jest szara, pełna rozczarowań...

„Tak samo mam z tobą", pomyślałam. „Boję się, że choć wydajesz się być wspaniały, w środku możesz być kimś zupełnie innym...".

- Kosmosu też nie znasz. I nie poznasz. A jednak cię nie przeraża.
- Cóż, przez ciebie zaczyna...
Zaśmiał się. Położył ręce na mojej talii i lekko do siebie przyciągnął.
- Naprawdę nie musisz się bać. Wiem, że od Johna usłyszałaś to samo, ale w razie czego - zawsze możesz przyjść do mnie. Pamiętaj, nie jesteś sama. Nie ma twoich przyjaciół, ale musisz zrozumieć, że my też nimi jesteśmy. Po prostu nam zaufaj.
Uśmiechnęłam się czule i wtuliłam się w niego. Wtedy zrozumiałam, jak bardzo chcę go pocałować. Wcześniej tak nie miałam, przynajmniej nie w takim stopniu. „To tylko przyjaciel, Maeve, to tylko przyjaciel!".

You And I {Roger Taylor}Where stories live. Discover now