Śniadanie podano

204 9 7
                                    

Obudził się z bólem głowy, trudno mu było otworzyć oczy szeroko, tak długo płakał, że są aż opuchnięte. Nadal jego policzki są wilgotne. Bolą go też plecy, prawdopodobnie od tego, że zasnął w niewygodnej pozycji na kanapie Magnusa. Siedział po turecku, okryty kocem, a jedna ręka była oddalona mocno od jego ciała. Ta ręka trzymana była przez wypielęgnowaną dłoń, tak że znajdowała się blisko warg czarownika. Palcami mógł je dotknąć. NA ANIOŁA. 
-Magnus -Wyszeptał próbując go przebudzić, ale zabrzmiało to, tak jakby dopiero teraz zorientował się z jego obecności. 

Próbował zrozumieć, jak doszło do sytuacji tak bliskiej i intymnej. W świecie podziemnych istniały plotki, że Magnus Bane nigdy nie pozwalał, na przenocowanie kochanków w swoim domu. Chłopak zarumienił się po uszy, myśląc że mógł być jego kochankiem i robić rzeczy, jakie robią kochankowie. Ciągły dostęp do tych zniewalających ust. Na Anioła to się nie dzieję naprawdę. 

Zanim Alec zaczął myśleć, jak bardzo jest zboczony, że z samego rana jego wyobraźnia wymyśla różnego rodzaje scenariusze, czarna pochmurna pamięć poprzedniej nocy uderza go z impetem. Atak na Stilesa, zaginiona łowczyni Alison, Jace i Clary, Max, istota przypominająca Maxa, mająca jego twarz, próba zranienia się, te współodczuwające kocie oczy. Och. Czuję po swoim zachowaniu niesmak, wnętrzności się w nim zwężają i podchodzą do gardła. Obrzydliwe. Jest obrzydliwy, Robert miał rację, naprawdę jest taki. Gdyby tylko by się nie narodził. 

Uroczy anioł.

 Słyszy myśl, nie swoją brzmi jakby dzwonki umiały się śmiać. Otwiera szeroko oczy, zwracając uwagę na obudzonego już czarownika, który uśmiecha się do niego rozczulającą. 

Czyżbyś czytał moje myśli? Nieładnie aniołku. 

Chichoczę Magnus w jego umyśle. A połączenie się zrywa. Nagle Alec odczuwa chłód, koc nie broni go dostatecznie przed nim. Potrzebuję ubrań, bo zaraz padnie na serce. Unika kontaktu wzrokowego z Magnusem, a zdradziecki rumieniec wypływa na jego twarz. Słyszy prawdziwy śmiech czarownika. Aż sam chcę się z tego śmiać.  Magnus wstaję i rozciąga się, jak kot idąc w stronę kuchni. 

Oko łucznika zwraca szybko uwagę na umięśniony brzuch bez pępka, ruch łopatek, gdy czarownik wyciąga silne ręce, choć na takie nie wyglądają, ale Alec wie, jak trudno było je przetrzymać. Linia, gdzie zaczynają się spodnie, ale można zobaczyć inny stan opalenia na brązowo-oliwkowej skórze. Piękna, pełna życia śniada cera. Na całym ciele widać pozostałości po gorących pocałunkach. Gdy wzrok kieruję się w górę, chłopak spostrzega, że Magnus stoi w miejscu i patrzy z iskierkami w oczach na niego.

- Podoba ci się to, co widzisz?- Zaczepny głos czarownika rozchodzi po pomieszczeniu. Aleksandrowi ciężko myśleć, czy jest to filtr, czy może wyrzut nad jego obrzydliwym zachowaniem - wykorzystania Magnusa. Prawie to był gwałt! Nie miał nic na swoje usprawiedliwienie. 

- Tak jesteś piękny, to znaczy nie. Przepraszam cię za to, co omal nie zdarzyło się wczoraj. Zrozumiem, jak nie będziesz chciał mnie widzieć. - Zaczął się tłumaczyć.

- O czym ty mówisz Aleksandrze? - Zapytał zaskoczony czarownik, ale został zignorowany przez dukającego ciągle mężczyznę.

- Prawie cię wykorzystałem Magnusie i pojmuję, że to musiało być obrzydliwa sytuacja, szczególnie ze mną. Postaram się zniknąć z twojego życia. Naprawdę cię przepraszam. Za wszystko. To nie powinno się wydarzyć. - Alec zatracał się we słowach.

- I jak planujesz wykasować się z mojego życia, Alec? Jesteś Nefilim i studentem na moim kierunku. - Zirytowany głos kociookiego przerwał wypowiedź chłopca. Niebieskooki przegryzł wargę. Z wielkim trudem wypowiedział kolejne słowa.

Okradłeś Mnie Z DuszyTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon