Szafirowe oczy

713 31 11
                                    

Siedziałem na stołku kuchennym, podpierając ręce na blacie i wpatrywałem się w dość interesujący punkt na ścianie w kuchni. Zwykle moje ciało i magia nie znajdowały czasu na to by zatrzymać się w jednym miejscu, nic nie robiąc. Zacząłem myśleć, że ten wmawiamy kryzys wieku średniego, jednak może mnie dotyczyć, ale chyba znalazłem swoje lekarstwo, ponieważ w chwili gdy kolejny raz spotkałem upadłego anioła o szafirowych oczach, kusiły mnie za każdym razem, gdy się w nie wpatrywałem, sprawiały, że  chciałem w nich zatonąć, jednak to nie wszystko. Aleksander nie był posiadaczem tylko ładnych oczu. Można było powiedzieć, że był prawdziwie upadłym aniołem, który prawdopodobnie mógł być też posiadaczem mojego serca. Pamiętałem jak mocne wywarł na mnie wrażenie, gdy był dzieciakiem od Lightwoodów. W tamtym czasie myślał, że czterolatek jest o wiele mądrzejszy od swojej rodziny, był na wyrost starszy, z reguły milczał, ale gdy przemawiał to jego słowa choć wymawiane nieporadnie, miały w sobie sens, że liczyło się z jego zdaniem. Urodzony lider, ale rodzice tego nie zauważali w nim, można było tylko usłyszeć od nich komendy, tak jakby nie wychowywali syna, a układali psa. W tamtym czasie próbowałem wzbudzać w nim jakieś uczucia, bo bliżej mu było do wyrzeźbionej statuy, niż do rówieśników. Wychodziłem z nim do pobliskiego placu zabaw, licząc że z dziećmi będzie inny. Tak nie było, gdy pierwszy raz wyszli, to Aleksander stał przy moim boku ze swoją obojętną miną, choć po prawdzie zaciekawioną, zacząłem dopiero pojmować jego język uczuć, dostrzegając, że gdy jest zaciekawiony, to jego oczy jaśnieją, co było niesamowitym widokiem, jakby czyste niebo skryło się w jego oczach. Jego myśli błądziły, ponieważ nie wiedział, czemu Czarodziej wziął go w te miejsce, nawet nie wiedział właściwie co to jest. Uśmiechnąłem się do wspomnień, ale nie tak, jak zwykle frywolnie, czy szelmowsko, bardziej smutno, zdając sobie sprawę, że to co spotkało tego małego chłopca, to całkowite zniszczenie, pozostały po tym maluchu tylko wspomnienia. Obecny Aleksander był czystym Nefilim, nawet jak podobnie nieporadnie mówił, to nie był tym dzieckiem, zrobiłby wszystko dla Nocnych Łowców, zachowywał się na początku przyjaźnie, ale była to tylko ułuda, we chłopaku wszystko, co najlepsze zostało dogłębnie wyrwane, przez system tworzenia wojowników bez serca. Mogłem łudzić się nadzieją, że wszystko co mówił, było w celu ochrony brata, że parabathai był dla niego tak ważny, jak Jem dla Willa, ale nie chciałem. Wolę myśleć, że ten chłopak nie był jakoś specjalny, że od zawsze biła od niego ta aura apatii, niż tego że Aleksander widocznie cierpiał, z powodu darzenia miłością jasnowłosego, nie tak jak brata, że jego oczy są, jak niebo podczas deszczu, zamglone i bez połysku. Podkręciłem głową, otrząsając się z tego mirażu, to co jest z tym młodzieńcem nie miało dla mnie zwykle znaczenia, więc uznałem, że po prostu chciałem go pod sobą, ponieważ chciałem by jego oczy zalśniły, jak letnie niebo, gdy wtedy z żaru nie można wytrzymać. Wyobraźnia takiego spojrzenia u Nefilim, sprawiła, że dostałem gęsiej skórki. Te myśli są naprawdę nieodpowiednie, znałem go jako dziecko, od razu poczułem się niedobrze ze swoim sumieniem, a nie miałem go zwykle do Nocnych Łowców. Postanowiłem usidlić tego chłopaka, tak żeby rozpadł się pod moim dotykiem i wyzbył się swojej dumy, wiedział że jeśli tego nie zrobi, to spędzi zbyt dużo nocy śniąc o mężczyźnie, z resztą nigdy sobie nie odmawiałem i teraz także. Ten chłopak nie pobudzi we mnie, ani litości, ani miłości. Poruszyłem nadgarstkiem, a w mojej ręce znalazł się kubek boba.  Opracowanie planu, odłożę sobie na później, gdy będę mógł raczyć się swoim ukochanym alkoholem w zaciszu domowym, jak na razie muszę spotkać się z Catriną, a że po ostatniej popijawie, wyraziła się ona jasno, iż moja cudowna osoba, kiedy będzie potrzebowała jej towarzystwa, ma być w stanie trzeźwym, w innym wypadku opowie Raphaelowi i Clary o Peru. Oczywiście zgodziłem się na tą umowę, bardzo szanuję opinię mojej wieloletniej przyjaciółki, a szczególnie jej milczenie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Gdy rudowłosa dziewczyna barbarzyńsko rozsunęła aksamitne zasłony w mojej sypialni, aby promienie słoneczne, jak to ona ujęła "miła" energia, zaatakowała gwałtownie i jaskrawo moje oczy w celu pobudki, można było usłyszeć krzyki Clary, gdy moja energia zareagowała zmienieniem koloru włosów, mojej córki chrzestnej, w dość egzotyczny kolor, jakim była barwa seledynowego z domieszką fuksji. Akcja- reakcja, trzecia zasada dynamiki Newtona kochana! Niestety ta sama zasada działała na głowę czarownika, więc szybko zacząłem przeklinać cały świat, wykorzystując chyba imiona wszystkich demonów, które kiedykolwiek przyzwałem.  Podała mi tabletkę i wodę, na te zbawienie, odpłaciłem się zmianą jej koloru włosów na naturalne. 

Okradłeś Mnie Z DuszyWhere stories live. Discover now