Orli lot

32 1 0
                                    

-Lećcie! Oczyśćcie, i powyłączajcie co trzeba, potem się spotykamy! –powiedział Black i klepnął każdego w ramię
-Zobaczymy co da się zrobić! –powiedział Gunner
-10 sekund! –powiedział Walker
-Do zobaczenia na ziemi! –powiedziała Wera do towarzyszy
Odczekali kilka sekund...
-Dawać! –krzyknął Walker
Trójka komandosów wyskoczyła z śmigłowca i zaczęła szybować w kierunku celu. Lecąc w formacji klucz, drużynę prowadził Shadow będąc z przodu, zaś po jego lewej był Gunner a po prawej Wera. Przez noc i wysokość niewiele było widać, lecz komandosi widzieli małe drzewka które szybko znikały za nimi, czarne plamy które były jeziorami, czy długie ciemno szare pasy będące drogami wypełnionymi porzuconymi samochodami. Jednak tereny pod orłami nie były całkowicie opustoszałe. Komandosi widzieli jak roi się od mutantów na dole. Pochodziły one z niedalekiej ulicy wypełnionej autami. Po „Skażeniu" wszyscy chcieli się wydostać z miasta, drogi stały się śmiertelną pułapką. Uciekający ludzie którzy utknęli w korkach, byli szybko dopadani i wyciągani z aut przez nowopowstałe mutanty. Co się działo z nieszczęśnikami? Najlepsze co mogło ich spotkać to śmierć... Oprócz zmutowanych form życia, po okolicy kręcili się nieumarli. Zwłoki na które spadł deszcz. Całe tałatajstwo błąkało się po okolicy, zawodząc żałośnie, rycząc, czy wydając inne nieziemskie odgłosy...

 Całe tałatajstwo błąkało się po okolicy, zawodząc żałośnie, rycząc, czy wydając inne nieziemskie odgłosy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-W prawo! –zawołał Shadow przez radio
-Zmieniamy! –odparli Wera i Gunner
Klucz orłów skręcił w prawo. Lecąc zobaczyli w oddali błyski światła.
-To nasz cel?! –zapytała Wera
-Kontrola! Co tam się dzieje przed nami?! –zapytał Gunner skupiając wzrok na błyskach
-Czekajcie, już sprawdzam- powiedziała Iskra przez radio
Komandosi lecąc poczekali kilka sekund na odpowiedź. Zobaczyli że źródłami świateł był ogień.
-Przed wami wybuchł pożar- zameldowała Iskra- Wygląda na to że coś się stało z tamtejszą stacją benzynową
- Widzimy- powiedział spokojnie Shadow
-Przelećmy nad tym! –zawołała Wera- Gorące powietrze powinno nas podnieść do góry!
-Dobrze! Lećcie w tamtym kierunku! Pożar znajduje się pomiędzy wami a celem- poinstruowała Iskra
-Łapię o co chodzi! –odparł Gunner- Dzięki za pomoc, bez odbioru!
Komandosi szybując zbliżali się szybko do palącej się stacji. Ogień rozświetlał okolicę pozwalając na zaobserwowanie większej ilości szczegółów. Źródłem pożaru nie były płonące dystrybutory, a paląca się cysterna stojąca obok stacji. Pojazd buchał ogniem. Żywioł odstraszał wszelkie mutanty. Zmutowane formy życia bały się gorąca, i trzymały się z dala od stacji. Ogień rozprzestrzeniał się na las będący obok. Potężny zapach spalenizny uderzył w zmysł powonienia orłów. Komandosi przelatując nad ogniem, poczuli potężny podmuch unoszący ich wyżej. Gorąc od razu ustąpił zimnemu powietrzu. Lecąc wysoko komandosi dostrzegli w oddali coś co wyróżniało się z okolicy. Był to dość wysoki mur stojący na wzniesieniu. Mur otaczał duży budynek z którego błyskały różnokolorowe światełka.
-To chyba nasz cel! –zawołał Gunner
-Rozdzielamy się!- krzyknęła Wera
Komandosi oddalili się w locie od siebie. Zwiększając odstępy pomiędzy sobą bacznie obserwowali zbliżającą się budowlę.
-Dajemy znać reszcie? –zapytał Gunn
-Tu Shadow, widzimy cel, przystępujemy do lądowania- zameldował komandos
-Zrozumieliśmy bracie- odparł Blackfox
-Uważajcie podczas lądowania- dodał Walker
-Nie będziemy się rozłączać- powiedział spokojnie Gunner
Komandosi zbliżali się do zabudowań. Czekali na odpowiedni moment.
-Otwieram spadochron!- zawołał Shadow
Jak powiedział, tak zrobił. Komandos otworzył spadochron, po czym został w tyle powoli opadając.
-Otwieram spadochron!- ogłosiła Wera
Dziewczyna otworzyła spadochron i zniknęła w tyle za Gunnerem.
-Otwieram spadochron!- krzyknął Gunn
Komandos otworzył pakunek przyciskiem. Gdy spadochron wyskoczył z plecaka a prędkość opadania gwałtownie spadła, Gunner zaczął poważnie się przyglądać murowi, a dokładniej działkom Vulcan umieszczonych na rogach. Działka stały nieruchomo zwrócone na zewnątrz w cztery strony świata. Bał się że w każdej chwili mogą się obrócić i zacząć strzelać w niego. Wtedy z komandosa zostałaby mokra plama. Mimo obaw działa wciąż się nie ruszały. Spojrzał się za siebie. Zobaczył jak Wera i Shadow lecą za nim w znacznej odległości. Powrócił wzrokiem do budynku. Zbliżał się do niego szybkim tempem. Widział jak błyskają kolorowe światła, i słyszał skoczną muzykę.
-Hm, w sam raz na imprezę- mruknął pod nosem komandos
Zbliżał się do muru. Podnosząc kolana delikatnie do góry, przeleciał dwa metry nad elektrycznym pastuchem. Przynajmniej go prąd nie kopnął. Delikatnie korygował tor opadania starając się omijać drzewa otaczające Willę. Leciał cicho niczym duch, obok kolumny drzew iglastych. Obok choinek biegła długa żwirowa ścieżka, prowadząca do ozdobnej fontanny. Oczywiście widział spacerowiczów, lecz przez błyskające kolorowe światła z środka budynku które cały czas ich oświetlały, nie mieli szansy zauważyć intruza. Zagapiony na ludzi, nie zauważył drzewa przed sobą. Uderzył płasko o choinkę po czym odbił się od niej i upadł plecami na ziemię.
-Kurwa... -mruknął komandos gdy spadochron go przykrył
-Gunner co się dzieje? –zapytał lekko zaniepokojony Blackfox
-Nic, wylądowałem na swój sposób...- odparł Gunn wyłażąc spod spadochronu
-Nie strasz nas stary- powiedział Black
Natychmiast dobył pistoletu i się rozejrzał. Na jego szczęście nikt nie zauważył jego efektownego lądowania. Kliknął w mini komputer, po czym spadochron schował się do jego plecaka. Widząc że nadal pozostał niewykryty spokojnie schował broń i włączył lustro-kamuflaż.
-Jestem gotów- zameldował Gunner i strzepnął kilka igieł choinki z ramienia
-Dobra robota! – powiedział Walker – Poczekaj na Shadowa i Cath
-Zrozumiałem- odparł komandos po czym spojrzał się na niebo nad murem
Było przejrzysto. Pierwszy raz od długiego czasu, Gunner mógł obejrzeć czyste nocne niebo. Ostatnio miał taką okazję gdy wraz z Werą uciekali z Tarchomina przed hordą mutantów. Spojrzał się na księżyc świecący spomiędzy gałązek choinki. Pełnia. Przypomniał sobie jak usłyszał rozmowę dwóch żołnierzy S.T.F.N.
-Patrz! Pełnia!
-No... Czyli dzisiaj orły polują...
Uśmiechnął się pod nosem. U Stefanów wykształciło się przekonanie że pełnia to faza księżyca DR-SQ. Nie rozumiał tego, lecz to była prawda że komandosi chętniej działają nocą właśnie gdy satelita świeci w pełni. Słyszał także plotki że podobno kilka orłów było widzianych na dachach bazy S.T.F.N. gdzie podziwiali księżyc. To była prawda. Sam kilkakrotnie wraz z przyjaciółmi siedział na dachu, pił z nimi piwo i obserwował satelitę przez teleskop przyniesiony z swojego pokoju. Nie wiedział co jest takiego w tym niezwykłego, ale gdy jeden orzeł bądź orlica mówią że idą na dach popatrzeć na księżyc, to zwykle po chwili reszta dołącza. Zastanawiające, ale zawsze po takim zdarzeniu wszyscy są zadowoleni. Lecz bardziej intrygujące były opowieści Stefanów które można spokojnie wsadzić między bajki. Do rzeczywistości przywrócił go głos Wery.
-Będę lądowała!
-Oznaczę ci miejsce gdzie jestem- powiedział komandos
Kliknął w przycisk pod swoim prawym nadgarstkiem patrząc się na stopy. W miejscu gdzie stał pojawił się znacznik „pozycja".
-Widzę! –powiedziała dziewczyna
Po paru sekundach, Gunner dostrzegł jak Cath wyłoniła się z mroku nad murem. Leciała opadając w stronę komandosa. Miał nadzieje że nie zaliczy ona tak majestatycznej stłuczki z drzewem jak on. Jej stopy delikatnie dotknęły trawy dziesięć metrów przed nim. Szybko kliknęła w mini komputer po czym jej spadochron zniknął w plecaku. Kliknęła ponownie uruchamiając lustro-kamuflaż.

WillaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz