11

4K 167 213
                                    

Poranki są najlepsze a ja leżę i zdycham.

Zaczynamy



* Louis *


Obudziłem się z nowym planem w głowie, jakim było wyciągnięcie Robina i tego blond gnoja na piwo. Chociaż temu drugiemu to raczej soczek by trzeba kupić.

Wyplątałem się z objęć, Harry'ego który był do mnie przyklejony niczym te małe wkurwiające kuleczki z trawy, na które wszyscy wołamy dziady a przyklejają się one do ubrań.

Założyłem na bokserki, szare dresy. Spoglądając jeszcze na pogrążonego w śnie chłopaka, który przytulał się teraz do mojej poduszki. Nakryłem go kołdrą, ruszając do kuchni z zamiarem zrobienia śniadania. Przy blacie siedział popijający kawę Robin.

- Dzień dobry, jak się spało? - mężczyzna spojrzał na mnie.

- Dzień dobry, powiewem, że nawet dobrze.  - skwitował, podszedłem do lodówki wyciągając jajka.

- Jajecznicę na śniadanie? - uniosłem wspomniany produkt.

- z chęcią, pomogę ci zrobię do tego jakieś kanapki. - podczas kiedy byliśmy w trakcie robienia śniadania. Postanowiłem zapytać.

- może wskoczymy dziś na piwo? - zagadnąłem, akurat kiedy mężczyzna miał odpowiedzieć, do środka weszła Anne ze swoim przydupasem.

- Zabierzcie też Aidena - ona się nie spytała ona nam kazała. Starzec przewrócił jedynie oczami, zagłębiając się w swoje obowiązki. Do kuchni wszedł zaspany Harry jedynie w mojej koszulce sięgającej mu do połowy ud i tych kuszących majteczkach. Podszedł do mnie przytulając się do moich pleców, mam wrażenie, że jeszcze śpi. - Harry słońce dziś mamy parę godzin dla siebie.

Na słowa matki chłopak całkowicie się ożywił.

- Co? - spojrzał na mnie to na swoją matkę.

- Twój chłopak zabiera Robina i Aidena na miasto - o Boże ona tak mnie nie cierpi, że nawet mojego imienia nie używa.
Harry już nie powiedział przytulając się, a jego wzrok mówił „i ty przeciwko mnie?"

****

Parę godzin później, jechaliśmy autem do jednego z fajniejszych barów. Nagle zadzwonił mój telefon nie patrząc kto to odebrałem dają na zestaw głośno mówiący.

- Halo?

- Witaj synu - ocho dzwoni moja mama, co ta kobieta wymyśliła.

- Co tam? - zapytałem bo wiadomo, że jak dzwoni w środku dnia to w jakiejś sprawie, tak żeby porozmawiać to tylko przez kamerkę.

- Razem z Danem i dziećmi przyjedziemy na cały dzień, jutro rano i zostaniemy do wieczora. - oznajmiła, spojrzałem na kalendarz i jezu to juror już sobota.

- Jasne nie ma problemu, a i ma dla was niespodziankę. - oznajmiłem.

- Już się boje tych twoich niespodzianek, dobra kocham cię papa- nie zdążyłem odpowiedzieć bo kobieta się rozłączyła.

- Też będzie miała zaskoczenie jak pozna Harry'ego? - odezwał się Robin.

- Tak, chcieliśmy jak najdłużej nikomu o tym nie mówić. Aby mieć pewność, że to nie na chwilę - spale się s piekle za te kłamstwa.

****

* Harry *

Postawiłem dwa kubki z herbatą na stoliku w salonie, siadając w fotelu jak najdalej od mamy.

- Musimy porozmawiać - oznajmiła patrząc na mnie poważnie.

- Oj musimy - mam dość jej zachowania i ktoś w końcu musi jej o tym powiedzieć.

- Dobrze, ja zacznę. Zostaw tego swojego chłopaka.

-  czekaj co? - czy  ona jest pierdolnięta. Nawet nie używa imienia Lou.

- nie pasujecie do siebie

- czy ty siebie słyszysz. Gdzie my niby do siebie nie pasujemy? - Harry za morderstwo grozi ci więzienie spokojnie wdech i wydech.

- wszędzie, Aiden to dobry chłopak. Byście się pobrali i zamieszkali w Holmes chapel.

- A więc o to Ci chodzi! Chcesz abym wrócił do domu! Dlaczego do cholery nie możesz zaakceptować tego, że jestem tu szczęśliwy! - nie patrząc na to, że kobieta mnie woła ruszyłem do sypialni gdzie zamknąłem się zakładając na uszy słuchawki.

****

Nie wiem ile tak siedziałem, ale kiedy zrobiło się ciemno, usłyszałem pukanie do drzwi.

- Harry, chérie otwórz - wstałem z łóżka otwierając drzwi Louis'owi, który o dziwo był trzeźwy chociaż myślałem, że będzie pił. - słońce co się stało? - spytał kiedy ruszyłem zakopując się w kołdrze. Nie chciałem mu o tym mówić, nie było sensu. Nie wytrzymałem kiesy szatyn przytuli mnie do siebie, obróciłem się przodem do niego wtulając w klatkę i płacząc. - Ciii, nie musisz nic mówić. Lecz ja mam coś do powiedzenia.

Uniosłem głowę kiedy szatyn otarł moje zaschnięte łzy.
- Co takiego? - starszy pochylił się całując czubek mojej głowy co było rozczulające.

- jutro przyjedzie moja rodzina - jestem pewien, że zrobiłem się cały blady. - tylko mi nie zemdlej

- Boje się - przyznałem, co jeżeli jego mama jest taka jak moja.

- nie ma czego polubią cię, a teraz chodźmy się myć i spać.

#####

Co do mpregu to powiem, że wyjdzie w praniu bo mam z nim zajebistą fabule. Więc jak nie wymyślę również zajebistej, bez ciąży to pod koniec wrzucę tą z bachorkami.

Miłego !!

𝐼𝑐𝑒 𝐹𝑙𝑜𝑤𝑒𝑟  ✔︎ || LarryWhere stories live. Discover now