2

3.8K 196 432
                                    


Chcecie maratonik?





* Harry *

Pomimo tego, że Louis strasznie mnie wkurwia nie będę utrudniał mu pracy. Mężczyzna od zawsze był zgryźliwy i wredny. Nawet gdy się tu przeprowadzał, ale dlaczego musi on wyglądać jak grecki bóg.

Musiałem skończyć, grać rano miałem do pracy. Pracowałem w małej kwiaciarni, może zarobki nie byłby duże ale wystarczyło, aby skromnie żyć.

****

Wszedłem do kwiaciarni gdzie zastałem moją szefową Ninę, była starszą kobietą i nie dało jej się nie lubić.

- Witaj kochaniutki - staruszka zagarnęła mnie w ramiona ściskając.

- dzień dobry - uśmiechnąłem się idąc na zaplecze, aby odłożyć rzeczy.
Wróciłem, i stanąłem za ladą.

- Jak tam z twoim przystojniakiem - poruszyła brwiami, kładąc ręce na biodra.

- Och Nino, Louis nie jest mój, my się nawet nie lubimy. - schowałem twarz w dłoniach, bo tylko raz jeden jedyny raz wspomniałem kobiecie o Tomlinosnie.

- Och przestań, wiadomo, że na siebie lecicie. - nie odpowiedziałem, na to a raczej nie zdążyłem. Bo przerwał mi dzwoniący telefon. Kiedy zobaczyłem kto dzwoni, aż mi włosy dęba stanęły.

- Tak, mamo? - ta kobieta była nie obliczalna i od roku próbowała mnie zeswatać z Aidenem. Naprawdę nie lubiłem tego gościa.

- W niedziele przyjeżdżam do Ciebie z Aidenem na dwa tygodnie i nie przyjmuje odmowy. Podeślij adres, bo odkąd się przeprowadziłeś nie podałeś adresu.
Nie zdążyłem zaprotestować, bo kobieta się rozłączyła.

- Co się stało kochaniutki? - spytała Nina, z troską w głosie.

- W niedziele przyjeżdża mama na dwa tygodnie, z kolesiem z którym chce mnie zeswatać.

- Oj masz przejebane. - skwitowała, oj miałem i to bardzo. Muszę wymyślić sposób, aby przestała szukać mi miłość.

****

- Oj stary trzeba coś wymyślić. - skwitował Niall, kiedy wieczorem siedzieliśmy przy lampce wina. Opowiadałem mu o dzisiejszym telefonie mamy.

- Tylko co! - krzyknąłem, nie miałem już na to siły.

Naszą rozmowę przerwało stukanie do drzwi. Niechętnie ruszyłem, aby je otworzyć. Jak się okazało na moje nieszczęście był to Louis.

- Czego - nie siliłem się na uprzejmość,
Odnośnie starszego, miałem chujowy dzień a on tego nie polepszał.

- Widać księżniczka wstała dziś lewą nogą, ale mniejsza kurier pomylił się i zostawił paczkę u mnie. - moje oczy automatycznie zrobiły się wielkie. Czy on jest miły.

- Gdzie haczyk? - nie wierzyłem, że robi to z dobroci serca. Jak on serca nie ma.

- Słońce wystarczy dziękuję. - uśmiechnął się cynicznie. Na pewno jest haczyk.

- Dziękuję - powiedziałem, bo w gruncie rzeczy nie musiał tego robić a jednak, sam przyszedł i dał paczkę.

- Nie ma za co gnomie - zaśmiał się i ruszył w stronę swojego mieszkania. Pokazałem mu na odchodne środkowego palca. Kiedy miał wejść do środka zatrzymał się i obrócił w moją stronę. - Wiesz, Styles fajna koronka - snkwitowował, i zniknął za drzwiami. Automatycznie się zarumieniłem, nie wiedząc dlaczego. I do chuja jakim cudem dostrzegł, że mam na sobie koronkowe majtki?

Wróciłem do salonu cały czerwony, po drodze rzucając paczkę do sypialni. Jaką były kolejne koronkowe majteczki. Dobrze, że jej nie otworzył.
Usiadłem obok zamyślonego blondyna kiedy ten zerwał się z kanapy krzycząc.

- Mam! - i wyszedł z mieszkania. Patrzyłem na niego osłupiały, po chwili Horan wrócił, ale nie sam. On do kurwy wrócił z Tomlinsonem. Do tego kurwa szatyn chyba nie zdążył się przebrać bo był w samych spodniach dresowych. Przez co był bardziej hot niż w tych swoich graniakach. O Jezusie jaką on ma klatę. - Siadaj - nakazał zdziwionemu szatynowi. I pchnął go tak, że ten siadł obok mnie. A sam Niall usiadł w fotelu na przeciwko.

- Po co Go tu przyprowadziłeś? - założyłem ręce na pierś, i nogę na nogę niczym kobieta.

- Mam plan - uśmiechnął się pocierając ręce jak złoczyńca.

- I do czego jestem wam potrzebnym - starszy jakby czytał mi w myślach odezwał się.

- Dajcie mi skończyć. Chodzi o to, że Louis będę udawać chłopaka Hazzy przez ten czas kiedy przyjedzie twoja mama.

- No chyba Cię popierdoliło! - oboje z szatynem krzyknęliśmy. Szatyn wstał chcąc wyjść, ale blondyn znów pchnął go na kanapę przez co poleciał na mnie. Kurwa skąd ta irlandzka franca, ma tyle siły.

- Ała, uważaj - próbowałem zepchnąć go z siebie, ale nie było to łatwe.

- To nie moja wina, kurduplu - sam zszedł ze mnie, znów siadając obok. szatyn westchnął patrząc pobłażliwe na bruneta. - Co będę z tego miał jak się zgodzę.

- Dupę Hazzy - czekaj...

- Co do cholery?!! Niall! - nie ma mowy nie zgodzę się.

- No wiesz dobra oferta, dziewica i nawet się nie całował. - kompromituje mnie, kurwa.

- Poważnie? - Tomlinson spojrzał na mnie, jedyne co mogłem zrobić to rzucić w szatyna poduszką. Na co się zaśmiał. - Dobra Blondi najpierw powiedz jak to by wyglądało.

#####

I jak podoba się ??

𝐼𝑐𝑒 𝐹𝑙𝑜𝑤𝑒𝑟  ✔︎ || LarryWhere stories live. Discover now