▪︎14▪︎

2K 191 307
                                    

Dotarł na miejsce niecałe czterdzieści pięć minut później. Przez deszcz i godzinę, na mieście były duże korki.

Wpadł do budynku zziajany i zdyszany, w wejściu niemal wpadając na Liama.

— Już myślałem, że nie przyjedziesz — powiedział na powitanie Payne.

— Były kroki — wydyszał. — Gdzie on jest?

Liam zaprowadził go do sali, gdzie na jednym z łóżek leżał Harry, prawie tak samo blady jak pościel, którą był nakryty. Louisowi na moment odjęło mowę. Nie był w stanie nawet się ruszyć.

— Wszystko w porządku? — Chłopak widział, że dla jego przyjaciela musiał być to szok.

— T-tak — powiedział cicho szatyn.

— Zostawię was tu. Pójdę po jakąś kawę, czy coś — rzucił Liam i ulotnił się w ułamku sekundy.

Tomlinson podszedł do łóżka i spojrzał Harry'ego. Jego ciemne loki mocno kontarstowały z bielą poduszki. Twarz, zwykle tak idealnie gładka, teraz była odrapana, a na czoło założono szwy.

Westchnął i przysiadł na niewygodnym, metalowym krześle obok. Nie mógł oderwać wzroku od Stylesa. Zastanawiał się dlaczego to musiało spotkać akurat jego. Przysiągł sobie, że dowie się, kto był sprawcą wypadku.

Nagle drzwi otworzyły się, a do sali wszedł około czterdziestoletni mężczyzna w białym kitlu. Miał przyjazne i łagodne rysy twarzy.

— Dzień dobry, nazywam się James Corden — przedstawił się.

— Louis Tomlinson. — Chłopak wstał i podał rękę lekarzowi. — Czy może pan powiedzieć co mu jest? Czy ten wypadek był bardzo poważny?

— Informacji na temat zdrowia pacjenta mogą udzielać tylko rodzinie — wyrecytował.

Louis wiedział o tym doskonale, jednak chęć dowiedzenia się w jakim stanie jest Harry i czy nic mu nie zagraża, była większa. Przez chwilę zastanawiał się czy powiniem to robić, ale w końcu uznał, że nie ma nic do stracenia.

— Jetsem jego... chłopakiem — odparł.

Lekarz skinął głową i zaczął relacjonować.

— Stan pacjenta nie zagraża jego życiu, jednak na razie wprowadziliśmy go w stan śpiączki farmakologicznej. Poza kilkoma siniakami i zwichniętą ręką nic poważniejszego mu się na szczęście nie stało.

Szatyn pokiwał głową. Mężczyzna pokręcił się chwilę przy łóżku Stylesa, po czym wyszedł.

Louis usiadł spojrzał jeszcze raz na teraz Harry'ego, która wyglądała jakby po prostu spał. Nie, dosyć. Tak mówi się o zmarłych. A Harry śpi na prawdę i jest jak najbardziej żywy. Szatyn chwycił jego dłoń.

— Przynajmniej taką mam nadzieję — szepnął.

*

Śledztwo stało w miejscu od tygodnia. Nikt nie potrafił się skupić na pracy, a zwłaszcza Louis.

Zawsze po południu jeździł do Harry'ego. Siedzieli przy nim na zmianę, on, Liam i Niall, jednak trzeba było przyznać, że to Tomlinson spędzał najwięcej czasu w szpitalu.

Równo siedem dni od wypadku, kiedy Louis znów przy nim czuwał, Harry odzyskał przytomność.

Najpierw lekko uchylił powieki, ale natychmiast z powrotem je zamkną, kiedy ostre światło jarzeniówki zaczęło razić go w oczy. Mruknął coś niezrozumiałego.

Szatyn, który zamyślony patrzył w okno, na ten dźwięk odwrócił się napięcie i w jednej chwili znalazł przy chłopaku.

Usiadł na łóżku i bezwiednie złapał go za dłoń.

Harry spróbował jeszcze raz, tym razem z lepszym skutkiem. Otworzył oczy, a potem poruszył się lekko.

— To żyje! — Na twarzy Louisa pojawił szczery uśmiech, zupełnie do niego nie podobny.

Stylesowi zajęło dobre dziesięć minut wydobycie z siebie jakiegokolwiek słowa.

— A żyje, żyje — wycharczał.

— Coś ty miał we łbie kiedy pakowałeś się w ten wypadek?!

Harry wywrócił oczami.

— Tak, bo sam z własnej woli rozbiłem i siebie, i samochód. Bo mam za dużo wrażeń i kasy.

Tomlinson ścisnął mocniej jego rękę. Harry był ciekaw, kiedy chłopak zauważy.

— Ale...

— Jesteś zdenerwowany.

— Jestem, jak mam nie być...

— Za mocno ściskasz moją rękę.

Szatyn jakby dopiero teraz to zarejestrował i odsunął się jak oparzony. Harry uśmiechnął się blado.

— Jak śledztwo? — Zmienił temat widząc, że zdołał już wyprowadzić Louisa z równowagi.

— Stoi w miejscu od tygodnia. Dlatego z łaski swojej, dochodź do zdrowia szybciej, bo nic nie zdziałamy.

— Ale wiesz, że to nie mój wybór?

— No ale chyba możesz to jakoś przyspieszyć? Nie wiem, chodzić na siłownię, czy coś.

— Postaram się specjalnie dla ciebie — powiedział uszczypliwie, jednak w środku naprawdę pomyślał, że musi wrócić do formy jak najszybciej.

— Jeśli chce pan żeby pacjent wrócił szybciej do zdrowia proszę dać mu odpoczywać. — Usłyszeli głos lekarza.

Tomlinson zerknął ostatni raz na Harry'ego. Tamten wzruszył ramionami, ale widać było, że jest zmęczony.

Mimo wszystko Styles nie chciał, żeby Louis sobie szedł. Chciał żeby posiedział na jego łóżku i potrzymał za rękę, choć może było to bardzo dziecinne.

Jednak szatyn tylko skinął głową. Rzucił krótkie "jasne" i "to do zobaczenia" i wyszedł.

 Partners in crime || Larry ✔Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora