2.5 Tunel czasoprzestrzenny-Smith Siblings

130 8 2
                                    

Krux odetchnął z ulgą. Wreszcie mógł spokojnie realizować swój plan bez tych głupich dzieciaków, które co chwilę wchodziły mu w drogę. Gdyby dwadzieścia lat temu wiedział, jakie będą z tego kłopoty nie wachał użyć ostrza. Nie żałowałby, w prezciwieństwie do teraz.

-Jak dobrze, że żaden Kai ani Nya nie będą nam przeszkadzać.-odezwał się do brata, obracając głowę w jego kierunku. Ten nie zwrócił na niego uwagi, zajęty był swoim BorgPadem i szukaniem odpowiednich filtrów do zdjęcia. Jak zwykle go nie słuchał, interesowały go cuda techniki. Krux westchnął zirytowany i poddenerowany, ale nic nie powiedział. Odwrócił spowrotem swoja głowę, patrząc się na przemieszczający tunel czasu. To naprawdę przyprawiało go o spokój.

Całe to jego dzieło, na które pracował latami, trudami i wyrzeczeniami opłaciło się. To było jak jego dzieckoo, o które trzeba dbać i pięlęgnować. Kochał swój plan całym sercem, każdym metalem, wężonem, dniami spędzonymi na budowaniu swojej potęgi. Kochał to wszystko, a teraz mógł na to patrzeć, upając się tym, odnosić szczęście, radość. Widok ruszających się kolorowych smóg przyprawiał go o spokój. Mógł się tym delektować, bez tych głupich bachorów.

-Życie od razu jest lepsze bez tych wrzodów na dupie.-westchnął zadowolony, przymrużając z radości oczy.

-Naprawdę?-usłyszał niemal szczęśliwie perfidny głos. Zdrygnął się, słyszcząc aż nadto znajomy dźwięk.-Patrzcie no państwo, a jednak mu się nie udało. Mi się wydawało, że nas lubicie.-ponownie usłyszał, wdrygając się ze złości. Te dzieciaki naprawdę go nie opuszczały i nie dawały mu spokoju. Szczerze ich nienawidził. Miał ochotę ich zniszczyć.

Odwrócił się, widząc bruneta i czarnowłosą we własnych osobach, stojących przed starym Wu, ubrozjonych w miecze, gotowi w każdej chwili do walki. Ich cyniczne, niemal pewne i zadziorne uśmiechy przypominały mu samego jego, teraz jednak wcale nie było mu do twarzy. Zacisnął pięści, warcząc ze złości.

-Już nie taki pewny, co? Szkoda, miałem ochotę trochę popatrzeć, jak walczysz. Liczyłem nawet na herbatę. Wiesz, takie stare obyczaje.-ironie była tak wredna i aż nazbyt mściwa, że zrobiło mu się niedobrze. Doskonale zdawał sobie sprawę, że te dwie istoty będą chciały się nad nim zemścić. Tylko tym razem to on był w gorszej sytuacji.

-Ugh, głupie dzieciaki. Mam już was serdecznie dość.-wyznał, biorąc do ręki dwie maczety. W głębi duszy liczył na to, że pocharata ich twarze i ramiona. Chciał poprostu zobaczyć ich zranione ciało i twarze. Skoro tak się chcieli bawić, nie miał żadnych skrupółów.

Zanim zdążył zrobić cokolwiek, mininalny ruch, kiwnięciem palcem poczuł, jak coś rozdziera jego skórę. Poczuł szybki i mocny ból oraz ciepło, rozlewające się po jego nodze. Syknął, ale nie wykrzyknął, też nic nie powiedział. Jedynie lekko się ugiął. Nie miał już tak dobrego ciała, jak kiedyś.

-Ooo, dzidzie boli? Tak mi przykro.-usłyszał szyderczą radość. Oj, on naprawdę miał ochotę ich pogrzebać.

-Trzeba było użyć tego ostrza 20 lat temu.-powiedział, odgryzając się.-Jednak twoja matka mnie od tego powstrzymała. Posłuchałem się głupiej wiesniaczki, oto, jak to się skończyło.-odpyskował mu. Niemal widział, jak na jego twarzy maluje się wściekłość. W myślach uśmiechnął się. Z niektórych zachowań był niemal identyczny jak jego ojciec. A Ray'a znał bardzo dobrze.

Nie otrzymał odpowiedzi, zamiast tego został zaatakowany mocnym, prawym machnięciem klingą, która prawie wbiła mu się w ramię, gdyby nie jego wyćwiczony refleks. Wciąż pamiętał podstawy wojownika spinjitzu. Musiał mu przyznać jedno-był szybki i dość zwinny, a jego uderzenia były naprawdę mocne, jednak nie wierzył, że chłopak, który dopiero dorósł mógłby go pokonać.

Jednostrzałowce~NinjagoWhere stories live. Discover now