Rozdział X

36 0 0
                                    

~Luke~

W drodze do pracy myślę o mojej relacji ze Scarlett. Po randce, po której byłem szczęśliwy jak nigdy, nie doszło już między nami do czegoś poważniejszego. Większość ostatnich dni spędzałem w jej warsztacie i wgapiałem się jak głupi, jak pracowała w skupieniu. Oprócz jej szczerego uśmiechu, to mój ulubiony widok. Co prawda, całowaliśmy się jeszcze parę razy, ale nic więcej. Nie żebym chciał czegoś więcej, mimo że kurewsko mnie kręci. Cieszę się, że mogę spędzać z nią czas, a jeżeli ona nie chce brnąć w to dalej, to ja też nie. W zasadzie nie wiem jak miałoby to wyglądać. Ja, policjant, ona, i jej patologiczny chłopak narkoman. To naprawdę zapowiada się obiecująco. Wchodzę na komendę i kieruję się do pokoju mojego znajomego technika. Mam nadzieję, że już ma wyniki, których ostatnio jeszcze nie było. Witam się z kolegą i biorę od niego kartkę. Patrzy na mnie z jakimś dziwnym wyrazem twarzy. Chyba jest zszokowany? Wgapiam się w czarny tusz. Nie mogę uwierzyć w to, co czytam. Robię to jeszcze kilka razy.

-O kurwa- wypalam. Technik pyta mnie jak do tego wszystkiego doszedłem. Mówię mu, że musi się jeszcze dużo nauczyć i wychodzę. Błądzę wzrokiem po kartce, kiedy jadę windą na górę. Zgodność odcisków to 99,99%. Nicolas przeciął przewody hamulcowe w samochodzie rodziców Scarlett. On zabił jej rodziców. Ja pierdolę, jak można być takim psycholem. Zrobił to, żeby mieć całkowitą kontrolę nad swoją dziewczyną? Jebany psychol. Nie jestem w stanie się opanować i z zaciśniętą szczęką wchodzę do gabinetu mojego szefa. Rzucam mu na stół wymiętą kartkę. Opowiadam tę całą historię. Wszystko co wiem od Scarlett, z akt sprawy, w jaki sposób porównano te odciski. Szef nie odzywa się. Patrzy na mnie beznamiętnym wzrokiem. Wiem, że jest zły i za chwilę wygłosi mi monolog. Kończę wymachiwać rękami z nerwów i siadam na krześle.

-Po pierwsze, to uspokój się, bo zachowujesz się jakbyś był niespełna rozumu- podpiera się rękami o blat i patrzy na mnie.- Po drugie, do jasnej cholery, czemu mieszasz się w nie swoje sprawy?! Co ci strzeliło do łba!

Zagryzam mocno kolczyk i wypuszczam powietrze nosem.

-Teraz będzie miał jeszcze trzeci zarzut!

-Gówno mnie obchodzi, co on jeszcze zrobił! Rozumiesz?! Ty masz przymknąć go za rozprowadzanie dragów na skalę może nawet tego jebanego państwa! Masz zrobić jedną rzecz, a nie zajmować się trzema i najważniejszą spieprzyć!

Podchodzi do okna, chyba żeby nie musieć na mnie patrzeć.

-Nie spieprzę swojej, tak jak ci, co zajmowali się wypadkiem- mówię cicho, wgapiając się w sufit. Łapię się za końcówki moich ułożonych na bok włosów.

-Nie twoja sprawa co oni zjebali. Powiedz mi jedno, jaki jest twój interes w tym, żeby go na tak długo zamknąć? Czemu go tak nienawidzisz?

Uśmiecham się cynicznie pod nosem.

-Nie wiem- rozkładam ręce.- Ale wydaję mi się, że nie chciałby szef, żeby szefa córka była z kimś takim. Ja też nie chcę, żeby ktoś w moim otoczeniu był.

Odsuwam krzesło. Nie chce mi się słuchać, co mój przełożony z tym zrobi, bo pewnie nic. Łapię za klamkę, jednak jego głos mnie zatrzymuje.

-Dobra. Okej. Poinformujemy od razu o tym prokuratora. Sprawa i tak jest zamknięta, nie ma po co jej otwierać. Nic nie powiemy tamtemu wydziałowi. Jeżeli prokurator da się przekonać, to być może przedstawi mu zarzut morderstwa. A dowód na winę mamy. Za chwilę przyjdzie prokurator. Przedstawisz mu wszystko w mojej obecności.

Wzdycham. Udało mi się przynajmniej przekonać szefa.

-Ja naprawdę- kręcę głową, próbując się usprawiedliwić.- Chcę jak najlepiej.

Under the SurfaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz