Rozdział VIII

32 1 0
                                    

~Nicolas~

Zatrzymuję samochód na światłach i wybieram numer do Josha. Muszę się dowiedzieć czy przynajmniej w Sydney wszystko idzie po mojej myśli. Nie spodziewałem się, że tutaj to ja będę klientem i ja muszę pracować. Czuję, że tracę kontrolę nad wszystkim. Nikomu się do tego nie przyznam. Ściskam mocniej kierownicę, gdy słyszę głos mojego pracownika. 

-Jak tam, Josh? Biznes idzie?- Chrząkam, żeby nie zorientował się, że coś jest nie tak. 

Śmieje się, a to mnie wkurwia. 

-No spoko szefie. Robimy, to, co kazałeś. Na razie nie wykryłem, żeby ktoś coś węszył- jest tak głupi, że jakby miał policjanta pod nosem, to by się nie zorientował.- Scarlett też niby spoko, wczoraj robiłem kontrolę. 

Śmieje się debilnie i coraz bardziej zastanawiam się nad uduszeniem go. 

-Jak to niby?- Warczę, stawiając samochód na podjeździe jednego z karteli, który nadzoruję. 

-No...- waha się.- Kazałeś sprawdzić mi tego Hemmingsa i drugiego. No i sprawdziłem. Nic szczególnego, ale... 

Uderzam w kierownicę. 

-To na chuj zawracasz mi łeb! Pilnuj ją i tyle! Po za tym jest jeszcze ochroniarz pod domem. 

Widzę jak mój obecny "szef" macha ręką, żebym wyszedł, więc kończę rozmowę. 

-Zadzwonię za kilka dni, nie mam teraz czasu. 

-Ale szefie...- nie słyszę już co znowu wymyślił, bo rozłączam się. 

~Luke~

Calum ma dzisiaj wolne, więc siedzę sam z Zoe i kilkoma innymi pracownikami naszego wydziału. Mój przyjaciel zaplanował sobie dzisiaj jakiś wspólny, ważny dzień z Cassidy. Powiedział, że opowie mi wszystko później, a ja już boję się co wymyślił. Jak zwykle w środku nocy, jego pies chciał wyjść na dwór. "Tatuś Hood" był "zajęty", więc musiałem stać z tym kundlem godzinę na dworze i gapić się jak sra. Nie wiem dlaczego Kiki podoba się Scarlett, ale chyba mnie też musi zacząć. Nie mam z nią kontaktu już dwa dni. Nie chcę, żeby pomyślała, że się narzucam czy coś. Ale od tamtego wieczoru, gdy oboje byliśmy pijani, nie mogę o niej zapomnieć. Wzrok Zoe przywraca mnie do rzeczywistości. Calum chyba miał rację, że jej się podobam. 

-Zaczynamy- naczelnik wchodzi do pokoju, trzaskając drzwiami. Poprawiam się na krześle.- Dobra, słuchajcie, mamy skład tych narkotyków, które kupiliście na wyścigu. To jakieś gówno, najgorsze z najgorszych. Chyba nawet sami nie wiedzą, co produkują. Albo po prostu sprzedał wam to, co typowym narkomanom na ulicy. Mamy przynajmniej jego odciski palców, zabezpieczone z woreczka. Dobra, nieważne. Macie nagrane, jak kupowaliście od niego, to wystarczy. Luke, co masz? 

Zakładam ręce na piersi. Opowiadam mu o wszystkim, co powiedziała mi Scarlett. O tym, że nagrała rozmowę z pracownikiem Nicolasa. Podaję lokalizację wszystkich miejsc, o których mi mówiła. 

-Okej, trzeba sprawdzić te miejsca. Musimy zebrać jeszcze więcej dowodów, żeby za miesiąc prokurator mógł postawić mu zarzuty- patrzy na mnie, jakby wiedział, że znowu będę rozmawiać z nim na temat Scarlett. 

Gdy wszyscy wychodzą, podchodzę do szefa i proszę o rozmowę. 

-Proszę posłuchać- drapię się po karku, nie za bardzo wiedząc co mam powiedzieć.- Widzi szef, że dzięki niej są większe szanse na zamknięcie Nicolasa. Naprawdę jest w stanie dostarczyć wiele dowodów. Namówiłem ją, żeby zbierała je i w końcu poszła na policję. Oczywiście nie powiedziałem jej kim jestem- naczelnik patrzy na mnie jak na idiotę.- Tylko, że... Za narkotyki mogą dać mu z dziesięć lat. Później wyjdzie, a on naprawdę się znęca nad swoją dziewczyną. I ona zbiera też już dowody na to...

Under the SurfaceWhere stories live. Discover now