· 7 ·

9K 408 22
                                    

Ale...

Ale nic nie czułem. Spanikowałem jeszcze bardziej, szybko wyjąłem telefon i zadzwoniłem po karetkę. Normalnie sam bym ją zawiózł ale lepiej żebym nie prowadził w takim stanie. Wziąłem szybko jakiś ręcznik, urwałem kawałek i ścisnałem mocno rękę Alison, tak żeby się nie wykrwawiła.

-Trzymaj się...

***Alison***

Podniosłam,  powieki i zobaczyłam że leże w nieznanym mi dotąd miejscu. Rozejrzałam się do okoła i ujrzałam siedzącego w koncie pokoju Ashtona. Byłam w szpitalu. Chciałam się podnieść ale gdy zobaczył, że się obudziłam szybko do mnie podszedł.

-Hej.

-Hej. Gdzie ja jestem?

-W szpitalu. Nie pamiętasz?

Zamyśliłam się na chwile próbując przypomnieć sobie co się wydarzyło. Miałam jechać z Ashley na imprezę... i Ashton mnie uderzył! Szybko zsunęłam jego rękę z mojej.

-Alison, ja... przepraszam. Naprawdę. Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Wiem, że to dziwnie zabrzmi ale martwiłem się o ciebie. Chciałaś wyjść w takim stroju, a ja... nie chciałem, żebyś tak poszła. Nie chciałem żeby ktoś cię dotykał, albo skrzywdził.

-To mogłeś mi to powiedzieć, a nie od razu mnie bić.

-Wiem, przepraszam. Ty za to nie musiałaś popełniać samobójstwa. Alison co ci w ogóle do głowy strzeliło dziewczyno?! Dlaczego to zrobiłaś? Bo jestem pewny, że nie przeze mnie.

-Ashton... ja nie chce o tym mówić. Odruchowo złapałam ręką za mój nadgarstek. Bolało jak cholera.

-Gdy znalazłem cię w łazience, całą we krwi, myślałem, że.... Nie rób tego więcej.

-Nie będziesz mi życia układał! Gdzie są moi rodzice?

-Lekarz już do nich dzwonił. Powiedzieli,  że są na jakiejś bardzo ważnej konferencji i nie wiedzą czy dadzą radę przyjechać. Rozmawiałem z nimi. Mam się tobą zająć do ich powrotu.

-Co?! Jak to?

-Nom, ale teraz już spokojnie. Przyniosę ci wodę.

Ashton wyszedł i zostawił mnie samą, z myślami. Dlaczego zoostał? Dlaczego rodzice się zgodzili żeby się mną opiekował. Swoją drogą, nie mogli wrócić? Ciekawe czy jak bym umarła, czy znaleźli by czas na mój pogrzeb. Praca ponad wszystko. Widok Ashtona przy mnie sprawiał, że nie czułam się taka samotna. Ale czy mogę mu zaufać? Tak wlaściwie to kim my dla siebie jesteśmy?

***Kilka dni później***

-Ale ta pani mnie przeraża. Jak ona może nosić takie buty? (Alison)

-No są masakryczne. Jak widać nie każdego stać na lustro. (Ashley)

-Jedziesz dzisiaj ze mną po szkole na jakieś małe zakupki?(Alishon)

-No czemu nie. Ale nie dłużej niż ostatnio. Byłyśmy chyba z 6 godzin! (Ashley)

-No luz. Chodź już na lekcje bo się spóźnimy.

-Ale ja nie chce... Teraz matma...

-Myśl pozytywnie. Matma - ostatnią lekcją :P

-Uhmmm...

***

Wróciłam do domu około 22 (a miało być krótko tym razem...). Poszłam pod prysznic. Chciałam zmyć z siebie "brud"  dzisiejszego dnia.
Gdy już odprężona wyszłam z pod prysznica owinięta w sam ręcznik stanęłam jak wryta gdy zobaczyłam Ashtona leżącego w MOIM łóżku. Spojrzał na mnie, a nasze spojrzenia się spotkały.
-Co tu robisz? Dlaczego leżysz na moim łóżku.
-Pamiętasz miałem się tobą zająć więc jestem. Nie marudź tyle tylko choć tuvdo mnie.
Spojrzałam na niego i uniosłam brwi. Uśmiechnął się chytrze, a ja dopiero teraz zauważyłam że był w samuch bokserkach. Poszłam w stronę garderoby z myślą by się przebrać gdy...
-Możesz przebrać się przy mnie.
-Chciałbyś. Nie chce na ciebie patrzeć, a co dopiero przebierać się w twoim towarzystwie.
-Jeszcze zmienisz zdanie. :)
Postanowiłam zmienić taktykę. Skoro był taki pewny siebie to niech ma za swoje. Założyłam czerwoną koronkową bieliznę, a na to zażuciłam w pół prześwitującą koszulę nocną. Wyszłam z garderoby seksownie kręcác tyłeczkiem.
-Kurwa Alison. Co ty założyłaś?
-Piżame, nie widać?
-Zobacz jak na mnie działasz.
Przelotnie spojrzałam w jego stronę i zobaczyłam wybrzuszenie pod kołdrą.
-Chuba musisz mi z tym pomóc.
-Musisz sam sobie wystarczyć.
Podeszłam do etażerki przy moim łóżku (z drugiej strony od Ashtona) i chciałam wziąć do ręki ładujący się telefon gdy ten wyślizgnął mi się z ręki i upadł na podłoge. Niewiele myślą schyliłam się po niego. (Nieświadomie wypinając się w stronę Ashtona. Heuheueheu;)
-Alison jeszcze raz tak zrobisz a wezme cię na tym łóżku i nie będę patrzeć na to co mówisz.
-Masz za swoje chamskie tekściki. Pokazałam mu język.
Nim zdążyłam zareagować złapał mnie za nadgarstek i mocno pociągnął w swoją stronę że poleciałam na niego jak długa. Szybko przekręcił się tak że to ja byłam pod nim.
-I co teraz już nie jesteś taka odważna? Zapytał z cwaniackim uśmieszkiem.
-Jestem. Zaczęłam się wiercić chcąc się wydostać. Jednak na marne.
-Spokojnie. Nie wierć się tak bo się zaraz spuszcze w majty (XD).
Zarumieniłam się lekko gdy to powiedział i zaprzestałam jakich kolwiek ruchów. Co nie uszło jego uwadze.
-Od razu lepiej. Uśmiechnął się zadziornie i przybliżył twatrz do mojej. Spojrzał mi w oczy i...

Hej wszystkim! Jak zauważyliście, jestem fanką happy end'ów ✌ xD.
Mam nadzieję że podoba wam się rozdział. Następny dodam jak pojawią się zaległe i następne komentarze i gwiazdki . Bo jak na razie wygląda na to że nie bardzo chcecie mnie zmotywować... (dlatego nie za długi ;P) ale już was nie chciałam trzymać w niepewności.

***

Co sądzicie o 'Ashlison'?
Jak powinnam zacząć następny rozdział? KOMEEEENTUJCIE (piszcie w kom ;)

/Kath.

Just Bad Boy. |pl.Where stories live. Discover now