17

5.8K 326 22
                                    

***Ashton***

Właśnie wracałem od Luka, oczywiście na skróty. Było już dosyć późno i ciemno. Nikogo o tej porze nie było już na ulicach. Szedłem przed siebie, w dobrze mi znanym kierunku i zobaczyłem pewną postać idącą z naprzeciwka. Dziewczyna. Wysoka. Blondynka. ... Alison! Co ona tu robi? Szybko do niej podbiegłem:

-Alison?

-O czeszć, Achet?

-Ashton. Jesteś pijana?

Złapałem Alison za ramiona, ale ona nie potrafiła nawet zapanować nad swoją twarzą. Była strasznie rozkojarzona. Chciała się wyrwać i iść do przodu ale jej nie pozwoliłem.

-Nie jestem. Hahahaaha

Strasznie dziwnie się zachowywała. Zaczęła się śmiać nie wiadomo z jakiego powodu. Poskładałem wszystkie fakty i.... Alison była naćpana!!!

-Alison coś ty wzięła do licha?

-Jaaaa? Niiic. Hahahahaha a ty nie byłeś przypadkiem na mnie obrażony, czy coś Ashton?

-Mów co wzięłaś, bo inaczej porozmawiamy.

-Ale ty jesteś seksoooowny! Chciałbyś mnie pocałować?

Wziąłem jej twarz w ręce i poczułem jej delikatną, zimną skórę. Gdy poczuła moje dłonie od razu zamknęła oczy.

-Ale masz gorące dłonie.

-Alison, choć zaprowadze cię do domu.

-Ale ja wcale nie chce iść do domu!!! Chce się bawić!! Chcesz mogę się z tobą podzielić.

Zdjęła torbę z ramienia i ją otworzyła. Chciała po coś sięgnąć, ale torba wypadła jej z rąk i wylądowała na ziemi. Sięgnęła po nią i wyjęła woreczek napełniony białym proszkiem. Od razu jej go zabrałem. Amfetamina.

-Do dna!

-Alison, skąd ty to masz?

-A od takiego jednego typka, z zachodniej części miasta. Był bardzo miły!

-Co robiłaś w zachodniej części miasta kurwa?

-Nic, byłaaam z moimi kolegami. Też kupowali.

...A może to dlatego że zapłaciłam mu 400$ hahahaa...

-Ile?! Ile ty tego kupiłaś?!

Wyrwałem jej torbę i zajrzałem do środka. Było tam co najmniej parę naście woreczków!

-Kurwa, Alison!

Podeszła do mnie i przejechała swoją dłonią po moim policzku. Ostro wciągnąłem powietrze. Nic nie poradzę, że tak na mnie działa.

Zjechała dłońmi do końca mojej koszulki i wpiła się w moje usta. Od razu pogłębiłem pocałunek. Całowała mnie jak nigdy, tak zaborczo, namiętnie... 

Po chwili stała przyciśnięta pod drzewem, co chyba bardzo jej się spodobało bo z jej ust wydobył się głęboki jęk. Zdjęła moją koszulkę (co z tego że na dworze było dosyć zimno - środek nocy). Ale jedno nie dawało mi spokoju. Przecież Alison mnie znienawidziła za to co jej zrobiłem. To wszystko co teraz robiła, mówiła było spowodowane tym, że była pod wpływem. Jakimkolwiek byłem człowiekiem...

-Alison...

-Chhhiii

Oderwałem się od niej.

-Nie możemy tego robić. Przecież mnie nienawidzisz. Będziesz tego żałować.

-Nie prawda, strasznie cię lubię. Bardzo, bardzo cię lubię.

Ponownie przywarła do mnie ustami. Tym razem nie protestowałem. Skoro chciała mnie całować to czemu nie. Może nie był to najlepszy pomysł ze względu na to, że byłem bez koszulki, a ona była bardzo napalona, ale co tam.

****

***Alison***

Obudziłam się w swoim pokoju z strasznym bólem głowy. Gdy tylko otworzyłam oczy od razu tego pożałowałam. Słońce słoneczne źle współgrało ze mną w tym stanie, musiałam wieczorem nie zamknąć żaluzji. Chwilaaa... Ostatnie co pamiętam to jak byłam w parku chyba z Kolem. To w takim razie co ja robię w domu.

Wstałam z łóżka i postanowiłam wziąć zimny prysznic. Może nieco odświeży mi moją pamięć. Gdy już się odświeżyłam, zeszłam na dół do kuchni i postanowiłam przygotować sobie śniadanie. Na blacie, tuż przy lodówce leżała karta. Od razu ją przeczytałam.

Znalazłem cię wczoraj w nocy, w parku, samą. Trochę ci odwaliło po tej amfetaminie, no ale cóż :D W szafce masz leki przeciwbólowe, wydaje mi się, że ci się przydadzą. Zadzwoń Ashton.

Dwa ostatnie słowa wywołały na mnie największe wrażenie. Zadzwoń Ashton...

To ja już się boję co ja tam wyrabiałam. Obym się w nic poważnego nie wpakowała. Z tego co pamiętam było dosyć fajnie jak już trochę odjechałam, ale to wciąż była dla mnie nowość.

Tak właściwie co ja robię ze swoim życiem? Najpierw Ashton, teraz Harry, Kol... I znowu Ashton. Czy oni wszyscy nie mogą mi w końcu dać spokoju?! Czy to aż tak wiele? No cóż, najwidoczniej jestem skazana na taki los. A tak właściwie, gdzie znów wywiało moich rodziców? Postanowiłam, że zadzwonię do mamy.

-Halo?

-Cześć mamo. Czemu jeszcze nie ma was w domu? Przecież mieliście już być.

-No już wracamy. Za jakąś godzinę powinniśmy być cukiereczku.

-Ok.

-To może spędzimy razem tę sobotę? Tak dawno się nie widzieliśmy. Może jakiś rodzinny wypadzik na miasto czy coś?

-No w sumie możemy. Nie mam planów - bynajmniej na przedpołudnie.

-To fantastycznie! Zacznij się szykować to jak wrócimy to od razu weźmiemy się do roboty.

-Dobrze czekam.

****

Heeeejka :*

Przepraszam za tak długą nie obecność, nie miałam weny :x

Ale ogółem jestem zadowolona z tego rozdziału - dużo się dzieje i wgl!!! ^^

PROSZĘ WAS O OPINIE-CO ROBIMY Z ALISON? JAKIEŚ PLANY WZGLĘDEM JEJ? MOŻE CAŁKIEM POKIERUJEMY JĄ NA ZŁĄ DROGĘ? JAK Z PŁCIĄ PRZECIWNĄ W JEJ ŻYCIU? xd PROSZĘ PISZCIE W KOMENTARZACH TO MEEEGA WAŻNE!!!! (czekam na co najmniej 15 opinii - kom/priv = następny rozdział) XDDD <- ja taka baaad xdd

Dzięki, że ktoś wgl czyta jeszcze te wypociny :D Liczę na gwiazdki :)

3majcie się :*** Kath.





Just Bad Boy. |pl.Where stories live. Discover now