XXXII

1.5K 72 93
                                    

czemu rose weasley jest najlepszą dziewczyną na świecie?

Jedenasty czerwca był zmorą dla wszystkich uczniów piątej klasy.

W ten dzień rozpoczynały się SUM-y, a konkretniej rozpoczynał je egzamin pisemny z Zaklęć. Wszyscy piętnasto- i szesnastolatkowie wyglądali jakby spali w nocy co najwyżej dwie godziny, co w przypadku niektórych było prawdą. Wszyscy byli zestresowani i przeglądali w pośpiechu ostatni raz swoje notatki, mało kto ze sobą rozmawiał.

- W skali od jeden do dziesięć, jak bardzo myślisz, że to zawalisz? - spytał nagle Isaac, nie wyjmując nosa ze swojego podręcznika.

- Jedenaście - odparł, wzdychając. - Zaklęcia to może nie Transmutacja, ale też z nich nie jestem najlepszy.

- Spokojnie, z Transmutacji dobrze ci pójdzie, bo w końcu miałeś korki ze swoją dziewczyną - powiedział Isaac, znacząco się uśmiechając i kilka razy podnosząc śmiesznie brwi. - Chociaż jak dla mnie, to były bardziej lekcje edukacji seksualnej.

Scorpius przewrócił oczami i trącił przyjaciela ramieniem w bark.

- Nie wiem, co ty sobie wyobrażasz, Isaac, nie jestem tobą - odparł Scorpius.

Przez ostatni tydzień codziennie wieczorem razem się uczyli zarówno teorii, jak i praktyki. Oczywiście, kilka razy zdarzyło im się zupełnie rozproszyć i przerwać korki przez bardzo namiętne pocałunki, ale do niczego więcej jeszcze między nimi nie doszło. Blondyn mocno rumienił się za każdym razem, kiedy przypominał sobie swój ostatni sen, w którym razem z Rose robili coś o wiele więcej, niż tylko pocałunki w usta. Skoro mu się to śniło, świadczyło to o tym, że naprawdę tego pragnął, ale w końcu mieli tylko szesnaście lat. Nie wiedział, czy Rose była gotowa na pójście do łóżka, zresztą, sam nie był pewien, czy jest gotowy.

Potrząsnął głową, próbując odgonić te myśli, bo musiał się teraz skupić na egzaminie. Spróbował się skupić na swoich notatkach, w których miał napisane jak rzucić przeciwzaklęcie na czkawkę.

Drzwi od Wielkiej Sali otworzyły się, a któryś z egzaminatorów nakazał uczniom wejść do środka. Wśród wszystkich przebiegło głośne westchnienie, a w powietrzu wisiała ponura i napięta atmosfera. Wzywano do środka po kolei domami, Slytherin wyczytano na samym końcu. Scorpius razem z Isaaciem zaczęli zmierzać w stronę drzwi tak powoli, że ktoś z tyłu lekko ich popchnął, by ich pośpieszyć. Kiedy znaleźli się w środku i Scorpius spostrzegł, że stoły domów zniknęły, a zamiast nich znalazło się mnóstwo malutkich stolików, poczuł jak całe jego ciało ogarnia stres i niepokój. Mógł się bardziej przyłożyć do nauki. Mimo tego, że razem z Isaaciem na początku roku wymyślili mnóstwo sposobów, dzięki którym mieliby ściągać, wiedział, że nic z tego nie wyjdzie. Bardzo kusiło go, by kupić od jakiegoś siódmoklasisty eliksir, który podobno poprawiał wzrok na tyle, że bez problemu można było zobaczyć co na arkuszu ma napisane uczeń siedzący nawet sześć stolików dalej. Zanim jednak się zdecydował, Alex mu oznajmił, że straciłby tylko pieniądze, bo taki eliksir nie istniał i ostatni raz udało się komuś zgapiać podczas SUM-ów w 1896 roku. Blondyn postanowił mu uwierzyć.

Kiedy wszyscy już usiedli, zapadła cisza, jednak nagle została przerwana przez odgłos szybkich kroków. Scorpius odwrócił głowę i dostrzegł, że Rose znalazła się przy jego stoliku.

- Powodzenia, Scorp - powiedziała cicho, uśmiechając się.

Ślizgon poczuł ciepłe uczucie w okolicy sercu i nagle wizja egzaminu przestała być aż taka straszna.

- Tobie też, Rosie - odpowiedział, odwzajemniając jej gest.

Nabrał ogromną ochotę na pocałowanie jej, ale McGonagall stojąca na samym końcu sali surowo zawołała:

wcale jej nie kocham! | scorose ✔Where stories live. Discover now