X

1.6K 84 56
                                    

czemu rose weasley go broni?

Podążał za McGonagall, która szła tak szybkim krokiem, że co jakiś czas musiał zmieniać swój marsz w lekki trucht, by za nią nadążyć. Tuż za nimi szli pozostali nauczyciele, a odgłos ich kroków odbijał się echem po korytarzu. 

Wspięli się po ostatnich schodach i stanęli przed posągiem Gargulca.

-Diligitis. -powiedziała dyrektorka.

Posąg osunął się, ukazując schody. Weszli na nie i zaczęli się wić ku górze tak długo, aż przed ich oczami pojawiły się drzwi od gabinetu. Kobieta nacisnęła klamkę i weszła do środka, a za nią wszyscy pozostali. 

Scorpius rozejrzał się. Był tutaj tylko raz, w pierwszej klasie i niewiele zapamiętał z wyglądu wnętrza gabinetu. Pokój był wielki i okrągły, a do jego uszu docierały najróżniejsze dziwne odgłosy. Na stołach stały rozmaite urządzenia, które warczały, wirowały lub wypuszczały obłoczki dymu, a ściany były obwieszone portretami byłych dyrektorów i dyrektorek.

Gdyby nie to, że był tak bardzo wściekły, że czuł, że zaraz wybuchnie, to być może zachwyciłby się magiczną scenerią tego miejsca.

McGonagall zajęła miejsce za biurkiem, a nauczyciele stanęli w rozsypce po jego prawej i lewej stronie. 

Panowała zupełna cisza, przerywana jedynie najróżniejszymi dziwnymi dźwiękami, które dochodziły z przedmiotów leżących na stołach. Dyrektorka splotła ręce w koszyczek i ze zmarszczonymi brwiami wpatrywała się w Ślizgona, jakby nad czymś usilnie myśląc.

Scorpius musiał naprawdę bardzo się powstrzymywać, by na nią nie krzyknąć, bo wiedział, że za złe odzywki wobec innych miał już przechlapane. Bardzo jednak się niecierpliwił, a wściekłość w nim się wręcz gotowała. Nie mógł uwierzyć w to, że nauczyciele uwierzyli w to, że mógł coś zrobić tej Gryfonce i wyczarować Mroczny Znak! Sądził, że takie idiotyczne teorie rodziły się tylko w głowach uczniów, ale ewidentnie się mylił.

Przecież to było tak bardzo niesprawiedliwe, do cholery jasnej. Nauczyciele nigdy nie powinni oceniać uczniów po ich rodzicach, zwłaszcza, że jego ojciec przestał należeć do grona Śmierciożerców ponad dwadzieścia lat temu. Zmienił się.

-Katherine, Augustinie, proszę zajrzyjcie do Pokoju Wspólnego Gryffindoru i sprawdźcie w dormitorium, w którym mieszkała Rachel, czy złoczyńca nie zostawił jakichś śladów swojej zbrodni. -odezwała się McGonagall, w końcu przerywając ciszę.

Mówiąc to, zwróciła się do Katherine Blossom - nauczycielki Obrony Przed Czarną Magią i Augustina Eagle - nauczyciela Zaklęć.

Wspomniane przez nią osoby pokiwały głowami i opuścili pomieszczenie.

Znowu zapadła cisza. Scorpius naprawdę nie mógł już wytrzymać, wszyscy dookoła zaczęli go irytować, a zwłaszcza McGonagall, która wciąż wpatrywała się w niego ze zmarszczonymi brwiami, jakby wierzyła, że dzięki temu gapieniu się, uda jej się odkryć, czy to on był sprawcą tego wydarzenia.

-Długo będziemy jeszcze tak milczeć? -powiedział podniesionym tonem głosu. -Może wreszcie porozmawiamy o tym, jakim prawem oskarżacie mnie o zrobienie czegoś tak okropnego tej dziewczynce? Czemu w ogóle myślicie, że mógłbym być Śmierciożercą? Serio, myślałem, że nauczyciele mają trochę więcej oleju we łbach!

Wiedział doskonale, że nie powinien się tak odzywać. Zazwyczaj był opanowany, jednak ten temat był dla niego naprawdę bardzo drażliwy.

-Malfoy, uspokój się! -powiedziała McGonagall. -Co ty w ogóle sobie myślisz, zwracając się do nas w ten sposób? Kolejne minus dziesięć punktów dla Slytherinu. Jaki dajesz przykład jako Prefekt?

wcale jej nie kocham! | scorose ✔Where stories live. Discover now