Uśmiech, proszę!

85 6 16
                                    

Słońce powoli zniżało się na bezchmurnym niebie, zalewając świat w dole morderczym gorącem. Większość turystów i część miejscowych uznała tę pogodę za idealną do wylegiwania się na plaży lub taplania w oceanie. Na ulicach królowały okulary przeciwsłoneczne, czapki z daszkiem bądź lekkie kapelusze, krótkie spodenki i luźne koszulki pozbawione rękawów. Z jednym wyjątkiem.

Ford nie zamierzał się rozstawać ani ze swoim płaszczem, ani z czerwonym golfem. Stana już dawno przestało to dziwić, podobnie jak spojrzenia posyłane im przez innych przechodniów. Sam nie zamierzał dać się usmażyć jak talerz frytek. Ubrał niebieską koszulę na krótki rękaw, we wzorze białych kwiatów oraz jasne spodnie. Oczywiście na szyi połyskiwał złoty łańcuch, a na nadgarstku lśnił zegarek z tego samego materiału.

Niezależnie od ubioru, bracia zgodnie uznali, że w tej temperaturze nie da się egzystować bez smacznego ochłodzenia. Znalezienie lodziarni nie stanowiło wyzwania. Między chodnikiem a plażą ciągnął się cały szereg sklepików z pamiątkami, sprzętem plażowym i przekąskami. Szybko wypatrzyli wśród nich żółtą, drewnianą budkę zakrytą czerwonym dachem, tuż obok stała wysoka na półtora metra plastikowa figurka przedstawiająca wafelek z kolorowymi gałkami lodów. Do lady ustawiła się krótka kolejka turystów. Bracia stanęli na jej końcu. Ford wyciągnął z kieszeni portfel i zaczął odliczać pieniądze.

- Śniło mi się dzisiaj, że byłem czerwoną żabą - zagadnął Stan.

- Byłem przez jakieś dwa miesiące w wymiarze zamieszkanym przez kolorowe, humanoidalne żaby - odpadł Ford, drapiąc się po brodzie.

- Ooo! Widziałeś żabią Tajemniczą Chatę? Nawet miała żabiego Soosa! I taką maszynę, co zamieniała ogromne modliszki w złote figury! - pochwalił się Stan, wyraźnie zadowolony z tych osiągnięć. Ford wywrócił oczami.

- Czy nawet we snach zarabiasz jedynie nielegalnymi sposobami? - spytał brata zaczepnie.

- Hej, jeszcze nie ukradłem tych lodów! - oburzył się Stan, nieco zbyt głośno. Młoda sprzedawczyni w kolorowych fartuchu, która właśnie podawała zamówione porcje rodzinie stojącej przed braćmi, raptownie poderwała głowę. Widok wyszczerzonego Pinesa raczej jej nie uspokoił.

Ford podał pieniądze stojącej za ladą kobiecie, zanim Stan zdążył przejść z żartów do czynów. Na szczęście sprzedawczyni nie zauważyła tęsknego spojrzenia, jakim został obdarzony znikający w kasie banknot. Owinęła papierowymi serwetkami dwa wafelki, wyjęła okrągłą łyżkę i otworzyła lodówkę.

- Jakie będą smaki? - spytała uprzejmie. Portfel zniknął w kieszeni spodni Forda, a na jego miejscu pojawił się oprawiony skórą notes. Kartki przewracały się z prędkością, która nawet na autostradzie gwarantowała niemały mandat.

- Stanley, wybierz pierwszy. - Ford wreszcie zatrzymał się na jednej stronie, by zacząć porównywać jej treść z zawartością lodówki. Stan wzruszył ramionami.

- Czekoladowe i truskawkowe - zdecydował bez dłuższego zastanowienia. Sprzedawczyni nałożyła na wafelek wskazane smaki.

- A pan? - spytała zniecierpliwiona kobieta, podając zamówienie Stanowi.

- Watę cukrową i smerfowe - odpowiedział Ford, wyciągając długopis z zewnętrznej kieszeni płaszcza. Dwie pary oczu wlepiły w niego zdziwione spojrzenia. - Mabel.

- Jej się nie odmawia - zgodził się Stan, kiwając ze zrozumieniem głową. Sprzedawczyni spojrzała najpierw na jednego, potem na drugiego i znów na pierwszego. W końcu wzruszyła ramionami i zaczęła nabierać łyżką różowe lody. Nie jej interes, jakie smaki wybierają klienci. Ważne, by płacili.

Stan O'War IIМесто, где живут истории. Откройте их для себя