Rozdział I

81 0 1
                                    

~Scarlett~ 

Niechętnie otwieram oczy, czując jak ogromna ręka Nicolasa przeciąga mnie po materacu. Obejmuje mnie tak mocno, że nie jestem w stanie się poruszyć. Patrzę na niego spod przymrużonych powiek. Śpi. I nie zanosi się na to, żeby miał się obudzić. 

-Puść mnie- mówię na tyle głośno, żeby mnie usłyszał i całą siłą próbuje się uwolnić z jego uścisku. Mruczy coś pod nosem i odsuwa się na tyle, że mogę wstać. Podnoszę się z łóżka i po omacku szukam swoich ubrań. Wszystkie okna w naszym, a właściwie w domu Nicolasa mają elektryczne, czarne rolety. Zasuwa je kiedy chce, a ja tak bardzo ich nienawidzę i tego, co mi robi po ich zasunięciu. W końcu udaje mi się znaleźć włącznik do lampki stojącej na stole. Podnoszę z podłogi jakąś koszulkę, która leży tu może od miesiąca. 

Ten dom jest tak wielki, że co dzień przychodzi tu pani do sprzątania, ale Nicolas zakazał jej wchodzić do sypialni, bo jak twierdzi, to jego twierdza. Mi się wydaje, że kobieta po siedemdziesiątce przeraziłaby się ilością zabawek erotycznych, które tu są i zeszłaby na zawał. Znajduję swoje wczorajsze rozerwane już majtki i wyrzucam je do kosza. Zakładam inne i z przerażeniem odkrywam że mój chłopak już wstał i przygląda mi się. 

-Ja... - przerywam, żeby przełknąć ślinę.- Wstałam wcześniej. 

Przez pierwszy rok naszego związku naprawdę go kochałam. Nie wiem dlaczego to wszystko się zmieniło. Myślałam, że on też mnie kocha. Najgorsze jest to, że Nicolas naprawdę okazywał mi miłość i czułam się przy nim jak jakaś pierdolona księżniczka. To stopniowo zaczęło się zmieniać po śmierci moich rodziców, jak wprowadziłam się do niego. Stał się nerwowy, później zaczął brać i wszystko się zmieniło. Teraz już wiem, że chciał mieć całkowitą kontrolę nade mną. Mimo że mógłby znaleźć sobie tysiąc innych dziewczyn. Zaczął mnie bić, zamykać w domu. Nie mogłam nigdzie wychodzić, nawet do mojego warsztatu. W końcu zaczął zmuszać mnie do seksu. Później nawet nie zmuszał, po prostu przychodził i robił co chciał, i kiedy chciał. Przyzwyczaiłam się do tego. Nie boli mnie to, czasami płaczę, czasami nie, poddaję się. Przestałam się już go bać, bo nawet jak mnie bije, to tak, żebym przeżyła. Ktoś, kto nie był w takiej sytuacji nie może tego zrozumieć. Ja wiem, że NIKT i nic nie jest w stanie mnie z tego wyciągnąć. Tak będzie wyglądało moje życie, aż w końcu kiedyś Nicolas nie wytrzyma i mnie zabije. Czasami zastanawiam się jakby to było popełnić samobójstwo. Ale nie mogę tego zrobić, bo obiecałam tacie, że poprowadzę jego biznes i jestem zwyczajnie tchórzem. 

W końcu po długiej ciszy, Nicolas zaciska nerwowo szczękę i odzywa się, patrząc na mnie obrzydliwie. 

-Po co? Liczyłem na powtórkę z wczoraj- uśmiecha się cynicznie. Wzbiera się we mnie taka złość, ale wiem, że mój wybuch spowodowałby, że musiałabym znowu chodzić w okularach przez dwa tygodnie albo doszłoby do "powtórki z wczoraj". 

Wzdycham i wymuszam na sobie miły uśmiech.

-Chciałam zrobić śniadanie, przyda ci się, w końcu idziesz dzisiaj do pracy- mówię na jednym wdechu. 

Nicolas nie ma pracy. Nie ma normalnej pracy. Jest "przywódcą" (jak sam o sobie mówi) kartelu narkotykowego w Sydney. Nigdy nie chciałam być z takim człowiekiem. Ale teraz nie mogę o tym myśleć. Chcę po prostu przeżyć do kolejnego rana.

Szatyn wstaje, zrzucając z siebie kołdrę, zakłada bokserki i podchodzi do mnie. Patrzę na jego wytatuowane ciało. Kciukiem podnosi mój podbródek tak, że widzę teraz jego smukłą twarz i kolczyki na niej. Ciemne włosy opadają mu na czoło. Przewierca mnie na wylot swoimi niebieskimi, zimnymi oczami. Kiedyś były takie ciepłe, kochały mnie. Widocznie nie na tyle, bo zobaczyły narkotyki, przemoc i zdradę. Nicolas wpycha mi język do ust. Mimowolnie rozchylam wargi i tak jak zawsze, poddaje się mu. Całuje mnie tak, że brak mi tchu. Kładę dłonie na jego torsie i lekko go odpycham.

Under the SurfaceWhere stories live. Discover now