Odgłos obcasów zaczął jej przeszkadzać. Było na korytarzu zbyt cicho, żeby czuła się komfortowo. Do głowy przyszedł jej czarny scenariusz, którego starała się wyprzeć, ale ciągle jej towarzyszył. Czuła jak serce bije jej szybko, gdy mijała puste pokoje i komnaty. Przez głowę przeszła jej myśl, że może ktoś umarł i trwa żałoba, ale nie mogła się aż tak dołować, bo zwariuje tu i teraz.

Na szczęście usłyszała czyjeś kroki. Przystanęła, trzymając gotową kulę ognia w razie potrzeby. Jednak zza rogu wyszedł Henry. Szedł wolno i wpatrywał się w podłogę, ale podniósł głowę, zauważając matkę. Otworzył usta z zaskoczenia. Regina zgniotła ogień rozpromieniona.

— Mamo — powiedział z uśmiechem.

Wtulił się w brunetkę, nie mogąc się nacieszyć z jej obecności.

— Och, Henry — mruknęła, a kilka łez spadło na jej policzki.

Tak bardzo za nim tęskniła, że nie mogła uwierzyć, że to on. Nie zmienił się od momentu, gdy widziała go ostatnio.

— Wszystko w porządku? — zapytał, odrywając się od niej. — Medyk powiedział, że jeszcze przez pewien czas będziesz nieprzytomna.

Dotknęła jego policzka, uśmiechając się.

— Gdy ciebie zobaczyłam, to poczułam się sto razy lepiej — odparła.

— Jak mogłaś nam to zrobić? — zapytał z pretensją, a Regina zmrużyła brwi. — Ta iluzja była tak dobra, że naprawdę sądziłem, że cię pokonał.

Przypomniała sobie, co się stało. Przymknęła oczy, czując wewnętrzny spokój, choć intuicja podpowiadała jej, że to nie koniec.

— Czyli się udało — rzuciła do siebie. — Nikodem nie żyjecie, co nie?

Henry przytknął.

— Możesz się wytłumaczyć? — zapytał znowu, wprawiając ją w zakłopotanie. — Jesteś w ciąży.

Regina parskła śmiechem, biorąc głęboki oddech.

— Jesteś zdziwiony, a co ja mam powiedzieć? — odparła, kręcąc głową.

— To cudownie — powiedział pełen entuzjazmu. — Ale myślałem, że nie możesz mieć dzieci.

— Ja też tak myślałam, ale w naszym otoczeniu jest pewna osoba, która lubi mieszać.

— Rumpel?

— Owszem. Nie wiem, jak to zrobił, ale udało mu się.

— Chwila, ale to znaczyłoby, że wiedział przez cały czas... — mówił rozczarowany tym, że jego dziadek cały czas milczał.

Regina przytaknęła i wahała się, czy zadać pewne pytanie. Bała się jak diabli odpowiedzi.

— Czy wszyscy są cali?

Henry spojrzał na nią na początku takim wzrokiem, że przestraszyła się, że jednak coś się wydarzyło, ale szybko potrząsnął głową.

— Wszyscy są zdrowi — powiedział pewnie. — Prawie, babcia szaleje ze szczęścia, że jesteś w ciąży, co wszystkim się udziela, a Robin zamartwia się na śmierć.

Once upon a time in StorybrookeWhere stories live. Discover now