🌌34🌌

98 15 12
                                    

~★~★~★~

Przed drzwiami spotkali Jonathana, który rozmawiał cicho ze strażnikami. Regina usłyszała, że jego głos jest niespokojny. Ścisnęła dłoń Robina, mając nadzieję, że nic poważnego się nie stało. Ktokolwiek chciał się z nią spotkać, podobno mocno nalegał, a wcześniej wszedł do zamku, omijając strażników.

Mężczyzna zauważył ich i uśmiechnął się na powitanie. Rzucił coś do gwardzistów, a następnie podszedł do przyjaciół.

— Kim jest ten człowiek? — zapytał Robin.

— Nie chce się przedstawić. Szedł korytarzem w północnym skrzydle.

— To skrzydło sypialniane — odparła zaskoczona.

Mieściła się tam jej główna sypialnia oraz te, które należały do pozostałych członków rodziny. 

— Gdy stał pod waszymi drzwiami, Derek go zauważył.

Robin spojrzał się wątpliwie na Reginę, a później na Jonathana.

— Nic nie słyszeliśmy. — Brunetka przytaknęła.

— Derek powiedział, że on musi bardzo dobrze znać tajne przejścia, bo zniknął. Złapano go w kuchni. 

Regina nie zdążyła odpowiedzieć mu, bo zza rogu wyłonił się Taylor w towarzystwie jakiegoś strażnika. Trzymał w dłoni ozdabianą pochwę od miecza.

— Jonathanie, tu jesteś — rzucił, podchodząc bliżej. — Gdzie mamy to zabezpieczyć?

— A co to jest? — zapytał Łucznik.

Regina natomiast wpatrywała się w przedmiot, który wydawał się jej podejrzanie znajomy. Gdzieś w odmętach wspomnień widziała go, ale nie potrafiła sobie tego przypomnieć. Chciała zobaczyć miecz, więc złapała za rękojeść.

Krzyknęła, gdy wraz z dotknięciem go, poczuła jak kaskada wspomnień atakuje ją. Każde pojedyncze zdarzenie wdzierało się do jej głowy tak mocno, że czuła, jakby ktoś wbijał jej gwoździe.

— Co się dzieje? — usłyszała głos Robina, ale krew pulsowała w jej żyłach zbyt głośno, żeby mogła skupić się na słowach ukochanego.

Ból mijał z każdą sekundą, a dziury w pamięci wypełniały się. Powstał obraz w jej głowie, który zapełniał się barwami. W dłoni trzymała wyciągnięty miecz. Ostrze było długie oraz mocno zaostrzone. Rękojeść wypełniono jasnymi kryształami, które odbijały kolory tęczy. Niżej były coraz mniejsze, okalając ostrze, jakby miały przedstawiać pnącza.

Wpatrywała się w niego otępiałym wzrokiem. Słowa mężczyzn wpadały do jej ucha, ale drugim wypadały. Rzuciła w pewnym momencie mieczem o ziemię, wyrywając się Robinowi. Machnięciem dłoni otworzyła wysokie drzwi, a za nimi ujrzała najpierw Śnieżkę i Davida.

Stali na podeście, szepcąc coś do siebie. Emma z Hookiem opierali się o ścianę również rozmawiając, a Henry siedział na schodkach. Trzymał w dłoni księgę i notował coś w niej.

Jednak ich widok szybko przestał być dla niej ważny. Po drugiej stronie stał mężczyzna unieruchomiony przez ciężkie kajdany. Obok niego stało kilku Rycerzy Nocy oraz pałacowych strażników. Nie wyglądał tak jak go pamiętała. Miał pobrudzoną czymś ciemnym twarz, a gdzieniegdzie widniały zadrapania. Jego jasny strój poplamiony został przez krew.

Once upon a time in StorybrookeWhere stories live. Discover now