🌌30🌌

113 18 13
                                    

🍎🍎🍎

Została im doba. Jutrzejszego wieczora mieli się przekonać o swoim zwycięstwie lub porażce. Żadna z nich nie miała znaczenia, bo odkąd każdy dowiedział się o planie Joviana, to ochrona bohaterów stała się największym priorytetem. Wiedziano, że potrafią się obronić, ale gdzie indziej leżał problem. Nikt nie miał pojęcia, jak cała organizacja jest przez nich postrzegana.

Regina czuła w kościach, że się domyślą, ale rozum podpowiadał jej inaczej. Sama dała się nabrać, a nikt nie jest nieomylny. Poza tym konflikt między Rycerzami Nocy a Jovianem to coś, co nie dotyczyło ich od początku. Ona poznała prawdziwą historię, ale oni co najwyżej stek kłamstw.

Regina przymknęła oczy, czując narastający stres. Wszystko nakładało się w niej. Choć sądziła, że jest sobie w stanie poradzić, to miała wątpliwości. Jutro mogła zobaczyć ich żywych lub martwych, sama będąc żywą lub martwą. Była realistką, więc takie scenariusze musiała przewidzieć. Jonathan nazywał ją złośliwie promyczkiem nadziei, ale nim się nie czuła. Jak mogła myśleć o wygranej, skoro na jej drodze przeleje się wiele krwi i to nie wiadomo czyjej. Mogła zastraszyć wszystkich, zagrozić lub zmusić, ale nie uda jej się przekonać wszystkich w taki sposób, jaki oczekuje Jonathan. Poprzez motywacyjne słowa, ociekające nadzieją.

Intuicja podpowiadała jej, że ta ostatnia doba nie będzie spokojna. Sala obrad stała się najbardziej przeludnionym miejscem, a wraz z upływem czasu każdy zaczynał się spierać. Niektórzy wpadali na absurdalne pomysły, a inni je potępiali. Sahir nieustannie kontrolował sytuację, ale było jasne, że nikt nie wyśpi się tej nocy.

Ona również nie czuła zmęczenia, więc od jakiegoś czasu siedziała nad księgami, czytając każdą stronę kilka razy. Sądziła, że może jakieś zaklęcie zapamięta i wykorzysta, ale myślami była gdzie indziej. Potrzebowała jakiegoś impulsu. Coś co mogło ją zmotywować bardziej, a przede wszystkim dodać pewności siebie i determinacji.

Ktoś zapukał delikatnie do drzwi, a Regina wiedziała, że ujrzy za nimi Edith.

— Idziemy? — zapytała melodyjnie, ale dało się wyczuć napięcie w jej głosie.

Za kilka chwil miała zacząć się ostatnia obrada, która zakończyć się ma nad ranem. To o tej porze będzie już wszystko wiadome i ostateczne. Reginie jednak się nie spieszyło.

— Przyjdę spóźniona — odparła niedbale. — Muszę ogarnąć księgi, bo Marat ma obsesję na ich punkcie, a wpadnie tu po nie.

— Zajmę ci miejsce.

Wyszła z pokoju, a brunetka obrzuciła wzrokiem księgi. Miała ich kilka na biurku, więc nie potrzebowała zbyt wiele czasu na porządek. Ustawiła je tak, jak przyniósł je Marat. Weszła do toalety i przemyła twarz wodą. Pozwoliło jej to ochłonąć.

Ruszyła powoli z powrotem do pokoju, gasząc małą lampkę. Zamierzała otworzyć drzwi, gdy usłyszała pukanie. Za nimi stał nieznany jej mężczyzna. Nie pamiętała wszystkich, a wielu jeszcze nie poznała. Zresztą nie miała na to czasu.

— Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy możemy porozmawiać? — zapytał słabym głosem.

Regina chciała iść już na obrady, które z pewnością się zaczęły, ale wtedy pojawiła się myśl, której nie lubiła. Co zrobiłaby Śnieżka? Odpowiedź była prosta: zgodziłaby się.

— Wejdź, ale nie mam zbyt wiele czasu — rzuciła, otwierając szerzej drzwi.

— Wiem, dlatego się sprężę.

Mężczyzna był od niej wyższy i lepiej zbudowany. Jednak z twarzy wydawał się starszy. Musiał mieć więcej lat lub po prostu stres go postarzał.

Once upon a time in StorybrookeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz