Rozdział 30

2.5K 80 24
                                    

Godzinę wcześniej, w samolocie...

Pov Lexy
Siedziałam sobie spokojnie i słuchałam muzyki. Adam chyba spał albo udawał.  Nie wiem. Ogólnie lot nie był zły. Jednak w pewnym momencie zaczęły się jakieś turbulencje. Z początku nie wiedziałam o co chodzi. Wszyscy panikowali i krzyczeli. Byliśmy już bardzo nisko, bo mieliśmy lądować. To dosłownie końcówka lotu. Po chwili doszło do mnie, że chyba spadamy. Dopiero wtedy obiegł mnie prawdziwy strach. Złapałam Adama za rękę i po prostu zamknęłam oczy. Nie chciałam już na to patrzeć. Wiedziałam, że wszyscy zginiemy.

Pov Adam
W samolocie zaczęły się turbulencje. Ludzie dookoła panikowali, jednak ja starałem się zachować spokój. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie doświadczyłem, ale wiedziałem, że wszystko będzie dobrze. W pewnym momencie Lexy złapała mnie za rękę. Strasznie mocno ją ściskała, więc można stwierdzić, że się bała. Tak naprawdę to się jej nie dziwię. Ja sam się bałem.

Na lotnisku...

J. - Chodźcie tam, może coś nam powiedzą. - Wskazuje na punkt informacyjny.
K. - W sumie wątpię, ale możemy iść.
J. - Stuart, Ty się pytasz, bo jesteś najstarszy. - Mówi już w troszkę lepszym humorze.
S. - To ja idę, a wy tu poczekajcie.

Chwilę później...

Pov Stuart
Zapytałem się kobiety o sprawę tego wypadku i czy coś wiadomo o poszkodowanych. Jednak tak jak myślałem odpowiedziała, że nie może udzielać żadnych informacji osobom spoza rodziny. To było w sumie do przewidzenia. My w tej sprawie jesteśmy tak naprawdę nikim. Na szczęście mama Lexy powiedziała, że postara się dotrzeć do Warszawy jak najszybciej, żeby dowiedzieć się co w końcu z Lexy. A jeżeli chodzi o Adama to w ogóle nie mam pojęcia co z nim. Nawet nie mam kontaktu z jego rodzicami. Jedynie wiem, że nie ma ich w kraju, bo podobno wyjechali gdzieś na wakacje. Coś mi się kojarzy, że chyba Marcin ma do nich numer telefonu, ale nie jestem pewien. No właśnie... Powinienem powiadomić Dubiela o całej sytuacji. Mimo wszystko powinien wiedzieć.

J. - I co? - Podbiega przejęta do Stuarta.
S. - Nic mi nie powiedzieli. Mogą udzielać informacji tylko rodzinie.
J. - To co my mamy teraz zrobić?!
S. - Nie pozostaje nam nic innego jak wracać do domu, Julka... - Mówi starając się nie zasmucić Julki.
J. - Ale... Ale jak to?! Przecież nie możemy tak bezczynnie siedzieć. Stuart my musimy coś zrobić! - Do jej oczu zaczynają napływać łzy.
S. - Julka, ja wiem, że to dla Ciebie jest trudne. Z resztą jak dla wszystkich. Nikt nie wie co jest z Lexy i czy w ogóle żyje... Jednak nie panikujmy i wierzmy, że wszystko będzie dobrze. Musi być dobrze. - Przytula zapłakaną dziewczynę.

Pov Julka
Chyba dopiero teraz do mnie dotarło jak cholernie Lexy jest dla mnie ważna. Niby nie znamy się długo i ta nasza przyjaźń nigdy nie była jakaś mocna, ale mimo wszystko nie wyobrażam sobie jakby mogło jej się coś stać. Oby jej mama przyjechała jak najszybciej i dowiedziała się czegoś.

Kilka godzin później...

Pov Stuart
Jakieś pół godziny temu mama Lexy napisała mi, że dotarła do Warszawy. Obiecała, że jak tylko się czegoś dowie to od razu nas powiadomi. My aktualnie wszyscy siedzimy w salonie. Praktycznie nikt się nie odzywa, każdy siedzi w telefonie i widać jak próbuje powstrzymać łzy. Julka cały czas szuka jakichkolwiek informacji na temat wypadku i niestety wciąż płacze. Czuję się w tym taki bezsilny...

Pov Agata
Miało być tak pięknie... Mieliśmy się cieszyć i świętować powrót Lexy do domu, a w rezultacie każdy siedzi załamany. Nikt nie może nic zrobić. Nie możemy w żaden sposób jej pomóc. Ten dzień nie miał tak wyglądać. Dlaczego akurat nas musiało to spotkać?! Chciałabym już wiedzieć, że wszystko z nią dobrze i móc ją zobaczyć. To chyba jedyna rzecz o której aktualnie marzę.

Lexy i Marcin || Jak to się rozkręciło?Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum