▪︎1▪︎

4.4K 224 573
                                    

Eleanor Calder była martwa. Nie pozostawiało to najmniejszych wątpliwości. Kobieta leżała na chodniku w kałuży krwi z mnóstwem ran na ciele. Poza tym patolog orzekł zgon już ponad dwadzieścia minut temu. Teraz na miejscu zbrodni kręcili się technicy zabezpieczający dowody i paru policjantów.

Cała ulica była zablokowana, dookoła furkotały czarno-żółte taśmy, a radiowozy błyskały światłami. Kilku funkcjonariuszy próbowało rozproszyć tłum gapiów i dziennikarzy, ale na próżno.

Jak oni denerwowali Louisa Tomlinsona. To znaczy, nie policja (wtedy byłby hipokrytą), ale prasa i ludzie, którzy zachowywali się jakby w życiu trupa nie widzieli. Zresztą, szatyna denerwowała większość ludzi, czego nie starał się ukrywać. Wyjątkiem był jedynie Liam Payne. Najlepszy przyjaciel od sześciu, oraz partner w pracy od siedmiu lat.

Stał on teraz nad zamordowaną dwudziestoośmiolatką i przyglądał się ranom i siniakom z niemałym zainteresowaniem.

I on, i Louis byli funkcjonariuszami wydziału zabójstw londyńskiej policji, z tą różnicą, że Louis mógł się dodatkowo pochwalić przymiotnikem "najlepszy". Mimo, że nie pracował długo, bo jedynie dziewięć lat, to przykładał się do swojego zajęcia. Zawsze był profesjonalistą. Nigdy nie zawodził, a jego instynkt jeszcze ani razu nie podpowiedział mu źle.

- Ślady na ciele podobne są do tych, które znaleziono na ciałach dwóch innych ofiar z tego tygodnia - usłyszał za sobą głos, który wyrwał go z letargu. Głos, którego nienawidził całym sercem. A raczej jego właściciela.

Harry Styles, prywatny detektyw, został poproszony o pomoc w schwytaniu, najprawdopodobniej, seryjnego mordercy. Jednym zdaniem jego szefowa potrafiła zniszczyć Louisowi cały dzień. Nie miał pojęcia dlaczego to zrobiła. Przecież to on był najlepszym detektywem w Londynie, a może i całej Anglii, więc po co jej do cholery ten cały Styles?

Szatyn nie miał jednak w tej sprawie zasadniczo dużo do powiedzenia, więc nie pozostawało mu nic innego, jak tylko potulnie zająć się denatką i przeprowadzić tą sprawę szybko i bezboleśnie. To znaczy, bezboleśnie tylko i wyłącznie dla siebie.

Wywrócił oczami i podszedł do Liama i Harry'ego, wręczając temu pierwszemu papierowy kubek z kawą.

- Bardzo spostrzegawcze - rzucił z przekąsem. Zgłoszenie o morderstwie dostali, jak na Louisa, zdecydowanie za wcześnie i szatyn nie był w najlepszym humorze, co dodatkowo potęgowała obecność prywatnego detektywa.

Liam zgromił go wzrokiem. Dostał w wcześniej rozkaz od szefowej, że ma pilnować, by Tomlinson i Styles się nie pozabijali, bo to w żaden sposób w rozwiązaniu sprawy im nie pomoże.

- Na pewno zdążyłem zobaczyć więcej niż ty, kiedy byłeś zamyślony - prychnął brunet.

- Dobra dość - przerwał Payne, widząc, że Louis już ma gotową ripostę - Jesteście dorośli i profesjonalni, a zachowujecie się jak pokłócone nastolatki.

Była to więcej niż prawda. Louis i Harry mieli ze sobą na pieńku już od bardzo, bardzo dawna. Tak naprawdę od początku ich kariery. Prowadzili już razem kilka spraw i jedyne w czym się ze sobą zgadzali to to, że nigdy się nie dogadają. Dodatkowo całą sytuację komplikowały dwie rzeczy: fakt, że Styles był cholernie przystojny, oraz Louis, a raczej jego ego, które było nad wyraz duże i nie pozwalało mu tego przyznać przed samym sobą.

- Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z seryjnym mordercą - kontynuował Liam. - Trzeba będzie porównać akta z dwóch poprzednich zbrodni, ale myślę, że wszyscy widzimy już o co chodzi.

Wszyscy skinęli głowami.

- Co powiedział Niall? - zapytał nagle Louis. Niall Horan był wspomnianym wcześniej patologiem. Blondyn zaliczał się do jeszcze imnego grona osób; niby Tomlinosna denerwował, ale umiał wytrzymać z nim w jednym pomieszczeniu.

- Prawdopodobnie przyczyną zgonu było uduszenie, ale więcej będzie wiadomo po sekcji. - Cała trójka jak na komendę obróciła się, by ujrzeć usmiechniętego Irlandczyka. Louis gdzieś w środku podziwiał go, że pomimo swojej pracy chłopak nie tracił humoru.

- Więc na co czekamy? Zabierajcie ciało do laboratorium i działajcie. My poszukamy świadków.

To nie tak, że szatyn chciał jak najszybciej zakończyć tą sprawę żeby nie musieć przebywać ze Stylesem dłużej niż to koniecznie. Chociaż nie. Tak właśnie było.

Dlatego Louis odwrócił się z zamiarem odejścia. Zauważył jednak, że Harry patrzy na niego z dziwnym błyskiem w zielonych oczach. Coś było nie tak. Przez chwilę miał ochotę się w nich zatracić, ale natychmiast skarcił się za to w myślach. Zamiast przejmować się brunetem pociągnął łyk kawy i ruszył w stronę samochodu. Zaraz zanim ruszył Liam a na końcu sam Styles.

- Przykro mi, ale musisz wziąć taksówkę - rzucił Louis i zatrzasnął ostatniemu drzwi przed nosem. Odpalił silnik i ruszył w stronę komisariatu z zadowoleniem patrząc w lusterku na starającego się powstrzymać wybuch gniewu Harry'ego.

 Partners in crime || Larry ✔Where stories live. Discover now