Rozdział 3

4.2K 224 6
                                    

Pov Emma

Obudziłam się z wielkim bólem głowy. To nieźle zabalowałam. Pomyślałam. Chwilę siłowałam się żeby otworzyć oczy. Ale jak mi się udało to od razu pożałowałam. Przez okno świeciło słońce. Do tego strasznie napierdalała mnie głowa. Dopiero teraz zauważyłam że nie jestem w swoim pokoju. Powoli usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Po chwili zobaczyłam że obok mnie leży jakiś chłopak. Próbowałam przypomnieć sobie cokolwiek z wczorajszej imprezy. Jedynie pamiętam taniec z tym chłopakiem i to że ma na imię Ross. Po cichu wymknęłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Dopiero teraz zorientowałam się że jestem naga i  wszystko mnie boli. Porządna kąpiel pomoże. Jak stwierdziłam to tak zrobiłam. Nalałam gorącej wody do wanny i nalałam olejek czekoladowy. Umyłam się żelem i szamponem również o tym zapachu. Stwierdzam że Ross musi uwielbiać czekoladę. Może po godzinie owinęłam się ręcznikiem i opuściłam łazienkę. Najpierw poszłam do kuchni poszukać jakiś tabletek. Gdy je znalazła to je połknęłam i przygotowałam leki dla Rossa. Powędrowałam do sypialni. Chłopak już nie spał. Skłamałabym gdybym powiedziała że nie jest przystojny, ale teraz wyglądał słodko w rozczochranych włosach i zaspanych oczach.

-Hej pamiętasz coś z wczoraj?- zapytał szeptem. Od razu podeszłam do niego i podałam tabletkę oraz wodę. Podziękował skinięciem głowy.

-Niestety pamiętam tylko nasz taniec- powiedziałam gdy już się napił.

-Mam podobnie. A tak w ogóle to my uprawialiśmy sex?

-Wiesz obudziłam się naga i ty też więc chyba tak,

-Aha szkoda że nic nie pamiętam - zachichotał - Pewnie chcesz coś do przebrania -zapytał i wstał z łóżka. Dopiero zauważyłam też że jeszcze jestem w samym ręczniku. Chłopak podszedł do komody i wyjął czyste bokserki i o wiele za duża koszulkę.

-Masz ubierz na razie to potem poszukam ubrań mojej siostry- powiedział i zniknął za drzwiami łazienki. Szybko ubrałam jego ciuchy i zeszłam do kuchni. Zaczęłam robić śniadanie dla mnie i chłopaka. Postanowiłam zrobić naleśniki. Po kilkunastu minutach jedzenie było gotowe. Nałożyłam na talerze i poszukałam jakiś dodatków. Znalazłam nutelle, dżem i kilka owoców . Pokroiłam je i również wylądowały na stole. Nalałam nam soku i usiadłam na krześle. Po minucie do kuchni wparował Ross.

-Co tak pięknie pachnie?- zapytał z zachwytem.

-Zrobiłam śniadanie. Siadaj zanim ostygnie- dwa razy nie musiałam mówić bo od razu usiadł przy stole i zaczął jeść. Chwilę przyglądałam mu się z uśmiechem.

-Mmm pyszne. Musisz zostać moją żoną żeby codziennie takie jedzonko robić- powiedział z pełną buzią, a ja zachichotałam. Gdy skończyliśmy chłopak posprzątał, a mi kazał wybrać jakieś ubrania jego siostry. Po godzinie spędzonej u niego wymieniliśmy się numerami i poszłam do domu, Po 20 minutach doszłam do posiadłości. Weszłam do domu i zobaczyłam skacowanych chłopaków.

-Siema frajerzy- krzyknęłam specjalnie widząc ich stan. Wszyscy momentalnie się skrzywili.

-Bądź ciszej- błagali. Brakowało tylko Sama.

-Gdzie jest Sam? -spytałam- O wilku mowa

-Do jasnej cholery gdzieś ty była! -krzyknął. To zaczyna się kazanie. -Umierałem ze strachu. Wiesz co mogło się stać ?! A gdyby złapali cię gliniarze albo jeszcze lepiej inny gang?! Co by wtedy było! - miał rację ale to przecież nie moja wina że upiłam się. Pomyślałam

-Okey rozumiem !! Wiem że spierdoliłam ale trochę za dużo wypiłam i urwał mi się film. Nic się nie stało tylko wylądowałam w łóżku z jednym chłopakiem- broniłam się. Sam tylko westchnął

-Dobra wybaczam. Dziś mamy akcję przygotuj się na 18. - uśmiechnęłam się szeroko. Jak ja dawno nie byłam na akcji. Pobiegłam na górę. I zaczęłam przygotowania. Po godzinie byłam przygotowana. Spojrzałam na zegarek. Mam jeszcze 2 godziny do wyjścia. Postanowiłam że pójdę obejrzeć jakiś film z chłopakami. Po małej kłótni wybraliśmy jakąś komedie. Gdy film się skończył to chłopcy poszli się przygotować. Ja czekałam na nich na dworze, Po około 5 min byli gotowi. Wsiedliśmy do auta i podjechaliśmy pod stare magazyny. W czasie jazy omawialiśmy plan. Okazało się że Derek Johnson wisi nam ponad 20 kaflów za dragi, a Sam nienawidzi gdy ktoś nie oddaje kasy na czas. Wyjęliśmy pistolety, mi się trafił glock 18. Po cichu weszliśmy do budynku. Na środku stał stół a przy nim siedzieli wszyscy. Nie spodziewają się nas. Pomyślałam. Tayler rzucił puszkę z gazem dymnym. My w tym czasie rozstawiliśmy się na pozycję i wymierzyliśmy w nich bronią. Można było zobaczyć szok wymalowany na twarzach zebranych. Pierwszy opamiętał się Johnson.

-Znowu się spotykamy Williams- powiedział stary mężczyzna uśmiechając się kpiąco.

-Ja jakoś nie jestem z tego powodu zadowolony- syknął lekko podirytowany Sam. Chłopacy stali na baczność z wymierzonymi pistoletami w kolegów najstarszego faceta.

-Gdzie jest hajs- tym razem odezwał się Tyler, zauważyłam że jego szczęka zaczęła się powoli zacieśniać, tak samo jak pięści.

 - Za co hajs? - spytał głupio Derek. Coś czuję że nie wyjdzie z tego żywy. Tak jak przypuszczałam Taylerowi puściły nerwy i nacisnął spust. Reszta jak na zawołanie zaczęliśmy wymierzać strzały. Po kilku minutach wszyscy byli martwi. Niestety my też ponieśliśmy straty. Ja dostałam kulką w ramię a Calum w nogę. Mike i Luke zabrali kasę Johnsona i jego ludzi. Gdy skończyli to ruszyliśmy do domu. Rozmowę w aucie zaczął Ashton.

-Ej mała wiesz że masz jeszcze dziś wyścig? Jak chcesz odwołam go i przełożę na inny termin- powiedział z troską loczek. Przewróciłam oczami na niego.

-Dam rade. Zresztą tak jak zawsze- odpowiedziałam obojętnie. Po chwili zaczęła się kłótnia czy mogę wystartować czy nie. Na szczęście zgodzili się. W domu opatrzyli mi ramię i przygotowaliśmy się do wyścigów.

Pov Niall

Rano obudziłem się wypoczęty. Ubrałem się i zszedłem na dół.  W kuchni siedzieli już chłopcy i jedli śniadanie. Dołączyłem do nich i zacząłem rozmowę.

-Wiecie już coś o tej brunetce? 

-Niestety w bazie danych nic nie ma- powiedział Liam

-W kartotekach też pusto-dodał Harry

-Pewnie ma wtyki -westchnąłem

-Dziś jest wyścig na pewno się na nim pojawi.

-My też musimy tam być. Przy okazji spytamy reszty czy ją znają i wiedzą kim jest- postanowiłem. Po śniadaniu poszedłem do garażu i wyjechałem swoim Porsche.

Pojechałem za miasto na stary nie czynny tor. Spędziłem tam z 3 godziny jeżdżąc tamtymi drogami. Często gdy jestem zdenerwowany to tu przyjeżdżam żeby odreagować. Ciągle nie mogę zrozumieć jak tak dziewczyna jak brunetka pokonała Malika. Może nie było nas w mieście przez kilka miesięcy ale nie pamiętam jej, a w tak krótkim czasie nie mogła nauczyć się tak doskonale jeździć. Moje przemyślenia zakłóciło pomarańczowe Lamborghini które podjechało do mnie. Od razu zrozumiałem niemy przekaz. Chce się ścigać, ale nie wie z kim ma do czynienia. On wystartował pierwszy ja od razu za nim. Już na początku zauważyłem że to nie amator. Ładnie wchodził w wszystkie zakręty. 

Po kilku minutach i kilkunastu kółkach wygrałem z minimalną przewagą. Gdy wyszedłem i czekałem aż pokarze się mój przeciwnik to on ruszył z piskiem opon. Stałem tam chwilę zszokowany. Opamiętał mnie dzwoniący telefon. Dzwoni Louis. 

-Halo

-Horan! Gdzie ty jesteś za godziną zaczynają się wyścigi

-Już jadę zaraz będę

-Pospiesz się -mruknął Tomlinson i się rozłączył. Szybko wszedłem do auta i pojechałem do domu się przebrać. Chłopcy czekali już na mnie gotowi. Szybko pobiegłem do pokoju i po kilku minutach byłem ubrany tak jak przystało na wyścigi. Na miejscu od razu w oczy wbiła mi się brunetka która stała z przyjaciółmi. Przyglądałem się jej dopóki nie zaczęły się zakłady bo zniknęła mi z oczu...

Ten mi nie bardzo wyszedł :/

Two gangs and one hopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz