Rozdział 5

1.1K 77 0
                                    

Może z boku wyglądało to trochę nienormalnie. Jednego dnia jesteśmy z Beth najlepszymi przyjaciółkami, a zaledwie miesiąc później się na mnie wyżywa.

Prawda była taka, że z dnia na dzień sprawa się zaostrzała. Nie było to aż tak impulsywne, jak mogło się wydawać.

Ona chciała na mnie wyżyć cały swój ból skrywany przez tyle lat.

Gdybym tylko wiedziała.

Wiedziała, że tak się czuje. Mogłabym zapobiec, pomóc. Ale widocznie ona wolała to rozwiązać w taki sposób.

Po raz wtóry szłam do szkoły, zaciskając płaszcz mocniej. Brodziłam w suchych liściach po kostki, mimo że miałam na sobie botki na obcasach.

Może dlatego, że weszłam w jakąś wielką kupę liści.

Nieważne, spieszyłam się do szkoły. Jeszcze trochę, a się spóźnię.

Powiesiłam płaszczyk i szalik w szafce i potrząsnęłam głową, by ułożyć włosy. Nagle z tłumu wyłonił się Louis, który od razu przywitał mnie, przytulając mocno. Rozmawialiśmy chwilę, ale nie mogłam się skupić, bo cały czas zastanawiałam się, czemu wszyscy przypatrują mi się z zaskoczeniem i może trochę.. strachem?

- Caroline, założę się, że mnie nie słuchasz. - Louis westchnął z żalem.

- Ojej Lou, przepraszam. Po prostu.. może wiesz czemu wszyscy się tak gapią?

Chłopak zaśmiał się nerwowo i jakby podciągnął spodnie. Przechyliłam głowę w bok, przypatrując się mu z zainteresowaniem.

- Bo.. chyba wiesz.. powiedziałem Niall'owi, że idziemy razem na bal. No i tak jakoś wyszło, że chyba rozpowiedział wszystkim. Ale nie miałem z tym nic wspólnego! - zamachał w powietrzu rękami.

Przygryzłam wewnętrzną część policzka. Skoro wszyscy wiedzą, to Harry też.

- Nie no, wszystko w porządku. - uśmiechnęłam się słabo. Teraz już wiedziałam czemu akurat w taki sposób się patrzą. No bo Harry.. był zdolny do wielu rzeczy. - Wiesz może jak zareagował Harry? - pisnęłam.

Louis zaśmiał się nerwowo i tylko uciął:

- Nie wiem.

Rozejrzałam się dookoła i odetchnęłam głębiej.

- Chyba się go nie boisz? - zapytał brunet.

- No nie wiem, Louis.

- Rozumiem. Ale póki ja jestem obok, nie masz się czego obawiać. - powiedział ciepło i poklepał mnie po ramieniu, po czym odszedł pewnie w stronę swojej klasy.

Roześmiałam się lekko. Histeryzowaliśmy. Wszyscy. Harry to tylko zwykły nastolatek, jak każde z nas. Więc czemu się tak tym zadręczam? Czas sobie odpuścić.

* Harry's pov *

Wrzałem ze złości.

- Co żeś powiedział? - chciałem sprawić, by Zayn powtórzył tamto. Może tylko się przesłyszałem.

- No że Louis zaprosił Caroline na bal. I zgodziła się. - odparł niewzruszony. Przyzwyczaił się do moich wybuchów.

- Nie wiedziałem, że tak daleko to zajdzie. - wydusiłem i odszedłem na bok.

Jestem cholernym idiotą. Zamiast zaprosić jej od razu, chciałem jakoś się do niej zbliżyć. Tyle, że ona nie była wyraźnie zupełnie zainteresowana. Tymczasem mój kumpel zgarnął mi ją sprzed nosa.

Byłem ekstremalnie wściekły.

Obserwowałem ich na technice. Caroline początkowo weszła z nim prawie pod rękę, a gdy mnie zobaczyła, spuściła gwałtownie wzrok i usiadła szybko na miejscu.

Całą lekcję Louis pomagał jej w przecinaniu jakiegoś głupiego drewna na domek dla ptaków.

Prawie uciąłem sobie palec przez ten idiotyzm, no i głównie tą parę.

Przerwa. Masa dzieciaków przewijających się prze korytarze. Szum.

Francuski. Kolejna lekcja patrzenia się na jej smukłą sylwetkę, która była dumnie.. obejmowana przez Loui'ego.

Przerwa. Szum.

Szum w głowie.

Szumiało mi ze złości i nagle nowo przybyłego odczucia.

Pożądania.

Od dawna nie zaliczyłem żadnej laski przez tą całą sprawę, przez co moje hormony widocznie buzowały.

Oparłem się o szafki otumaniony.

Na korytarzu pojawiła się już tak znana mi z wyglądu dziewczyna. Plisowana spódniczka powiewała na jej udach, a buty stukały rytmicznie o podłogę.

W jednej chwili jej wzrok spoczął na mnie. Zobaczyłem w nim drwinę. 

Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Prawdopodobnie nigdy nie dowiem się, czy tak naprawdę było. 

Ale wtedy nic innego się nie liczyło. 

Oderwałem się gwałtownie od szafki i powiedziony instynktem, rzuciłem do przodu. 

* Caroline's pov *

Jedyne co zdążyłam z siebie wydusić to nikłe jękniecie. 

Harry przycisnął mnie do ściany i mierzył moją twarz wściekłym wzrokiem. 

Jego duża dłoń leżała wysoko na moim udzie, tuż pod zakończeniem spódniczki.

Lekko pocierał kciukiem moją delikatną skórę.  

Ale wtedy byłam zbyt oszołomiona, by coś z tym zrobić. 

Każdy uczeń na korytarzu zamilkł i przyglądał nam się w ciszy. 

Czas się zatrzymał. 

Słychać było tylko nasze przyspieszone oddechy. 

Nagle w Harry'm nastąpiła gwałtowna zmiana. Jego wzrok przestał palić. Wyglądał teraz na równie zaskoczonego co ja. 

Czułam jego gorący oddech na twarzy. 

Trwaliśmy w takiej postawie ponad minutę, a nikt i tak się nie poruszył. 

Harry zniżył głowę tak, że łaskotał mnie lokami po czole. Uspokoiłam się i oddychałam głęboko. 

Brunet spojrzał mi niepewnie w oczy i pochylił się bardziej. 

Przymknęłam oczy, czekając na dotyk jego miękkich warg. 

✸✷✶✵✴❄❅❆❇❈❉❊❋ ✸✷✶✵✴❄❅❆❇❈❉❊❋ ✸✷✶✵✴❄❅❆❇❈❉❊

Ten rozdział został przeze mnie starannie zaplanowany i mam nadzieję, że dzięki temu docenicie go. :)

troublemaker | h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz