Rozdział 36

785 52 3
                                    

* Harry's pov *

W jednej sekundzie przycisnąłem hamulec i zatrzymałem się gwałtownie na środku ulicy. Na moje szczęście samochód za mną znajdował się w odpowiedniej odległości, aby zdążyć się zatrzymać. Jego kierowca już wysiadał z samochodu, aby zapewne mnie poturbować, ale ja w tym samym momencie znów ruszyłem, nie zwracając uwagi na otaczającą mnie rzeczywistość.

- Caroline? Car!? - krzyczałem w przestrzeń, ale połączenie urwało się. Te kilka minut już na zawsze zapamiętałem, jako jedne z najbardziej stresujących w życiu. Cały się trząsłem, nie mając pojęcia, co mogło jej się stać. Jej głos wskazywał na to, że to na pewno nie był żart. Trudno było mi prowadzić samochód i skupić się na czymkolwiek, gdy jedyne czego pragnąłem, to już ją znaleźć. Na szczęście drogę do szkoły zakodowaną miałem na stałe w pamięci i tylko zerkałem na ulicę, nie chcąc nikogo potrącić.

Dlaczego zgodziłem się na to, żeby szła na spacer sama? Przecież mogłem pójść razem z nią, a samochód spod szkoły zabrać następnego dnia.

Z piskiem opon zatrzymałem samochód przy danym adresie. Nie martwiłem się zbytnio tym, że zostawiłem go na środku ulicy. Nie było tu prawie nikogo. Typowy zaułek, do którego mało kto zagląda. Oh, Caroline, czemu Ty akurat musiałaś?

Znalezienie jej wpół leżącej na chodniku zajęło mi parę sekund. Trudno jej było nie zauważyć. Obok niej rozrzucona była cała zawartość jej torebki, a sama skrywała twarz w dłoniach.

- Car? Car! Mała? - podbiegłem szybko, od razu upadając na kolana i biorąc ją w ramiona. Przez pierwszą sekundę nie poruszyła się wcale, po czym odsunęła się lekko, skanując moją twarz.

- Oh, Harry! - pisnęła i uczepiła się mocno mojej kurtki. Widać było, że płakała.

- Chodź, jedziemy do mnie. - wymruczałem w jej włosy. Była przemarznięta i roztrzęsiona.

Zaszlochała mocniej, nie chcąc puścić moich ramion.

- No już, spokojnie.. - wyszeptałem, głaszcząc ją po plecach. - Wstaniemy powoli. Obiecuję, że Cię nie puszczę. - po tych słowach Caroline pokiwała głową i za pomocą pozostałej siły woli, podniosła się na nogi. Tak jak obiecałem, tak zrobiłem. Zaprowadziłem ją do samochodu, przyciskając do klatki piersiowej i dopiero, gdy pomagałem jej się zapiąć, wypuściłem z ramion.

- Poczekaj chwilkę, zbiorę tylko Twoje rzeczy z chodnika.

Szybko wrzuciłem wszystkie pierdółki do torebki i dobiegłem do samochodu. Wrzuciłem torbę na tylne siedzenia i zatrzasnąłem drzwiczki.

- Caroline. Co się stało? - wyszeptałem. Włosy zakrywały część jej twarzy, miała opuchnięte oczy i czerwone policzki. Pokiwała przecząco głową, nerwowo miętosząc swój wełniany szalik w dłoniach. - Opowiesz mi w domu, okej?

Nie odpowiedziała.

- Proszę Cię, Car. - założyłem jej włosy za ucho. Dziewczyna powoli pokiwała głową.

- W domu - wyszeptała, spuszczając wzrok.

✷ ✶ ✵

W kilka chwil znaleźliśmy się na podjeździe. W jednej chwili znalazłem się przy drzwiach pasażera i pomogłem wysiąść Caroline. Przebiegła wzrokiem po otoczeniu i szybko złapała się mojej ręki. Naprawdę wyglądała słabo. Objąłem ją w talii i otworzyłem przed nią drzwi domu. Zrzuciła ze stóp buty i spokojnie powiesiła płaszcz na haczyku. Przypatrywałem się jej z zaciekawieniem.

troublemaker | h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz