25. Czy ty w ogóle wiesz, co chcesz zrobić?

Start from the beginning
                                    

- Jakiego? 

- Czy aby na pewno jesteś normalna - wywróciłam oczami na jego słowa. 

Nie, nie byłam normalna. Dowiedziałam się tego całkiem niedawno, całkiem przypadkowo. 

- Nikt normalny nie wchodzi do tego świata, od tak. Na pstryknięcie palcem - mężczyzna pstryknął palcami. Westchnęłam cicho i wzruszyłam ramionami. 

- Cóż... - zaczęłam, jednak dzwoniący telefon przerwał mi, gdy tylko zaczęłam zdanie. Zmarszczyłam brwi, uświadamiając sobie, że to właśnie do mnie ktoś dzwonił. Kto to mógł być? Zazwyczaj w godzinach pracy nikt nigdy do mnie nie dzwonił, chyba, że były to przymusowe sytuacje bez wyjścia. - Poczekaj - mruknęłam, wyciągając z kieszeni spodni komórkę. - Co, do cholery - szepnęłam sama do siebie, widząc na wyświetlaczu nieznany mi numer. 

- Co jest? - spytał od razu David, gwałtownie podnosząc się z miejsca. 

- Jakiś obcy numer. 

- Odbierz - powiedział od razu. - I daj na głośno mówiący - zażądał, a ja nie zamierzałam się sprzeciwiać. Przytaknęłam na jego prośbę i przełknęłam głośno ślinę. Przeciągnęłam zieloną słuchawkę na wyświetlaczu, a dosłownie sekundę później włączyłam opcję głośnomówiącego. 

- Halo? - odezwałam się jako pierwsza, cały czas trzymając w dłoni telefon. Obserwowałam uważnie twarz Davida. Facet przyglądał się komórce w mojej dłoni, jednak jego wzrok co chwilę padał również na moją twarz. Marszczył brwi, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiał. Usłyszałam po drugiej stronie słuchawki ciężki oddech. 

- Jak dobrze słyszeć twój głos, Stacy - słysząc ten głos moje ciało automatycznie całe się spięło. 

- Czego chcesz? - warknęłam nerwowo zaciskając palce na telefonie. David ruszył w moją stronę z mocno zaciśniętą szczękę. Domyślałam się, co zamierzał zrobić dlatego tylko uniosłam rękę i potrząsnęłam głową. Chciałam zobaczyć, czego po raz kolejny chciał Bale.

- Auć - zaśmiał się facet po drugiej stronie. - Dlaczego tak niemiło? - spytał, a ja prychnęłam na jego słowa.

- Nie zasłużyłeś na miłe powitanie - odpowiedziałam. - Czego chcesz?

- Ty i ten twój charakterek - westchnął mężczyzna. Wyczuwałam to, że był rozbawiony całą tą rozmową. Nie trudno było się tego domyślić. - Obawiam się, że jednak zasłużyłem na miłe powitanie. Zwłaszcza, że obok mnie siedzi ktoś, kogo prawdopodobnie kochasz.

Rozchyliłam wargi i zamrugałam kilkakrotnie. Uniosłam głowę by spojrzeć na Davida, który był tak samo zdziwiony jak ja tym co mówił Bale. O czym on w ogóle mówił? Poczułam jak żołądek zaciska mi się w supeł. Przygryzłam nerwowo wargę. Okej, mógł tylko blefować, ale z drugiej strony, był pieprzonym szefem pieprzonego gangu w Phoenix. Po co miałby blefować? Nie cofnąłby się przed niczym.  

- O czym ty pieprzysz człowieku? - spytałam.

Dlaczego Nathaniel do cholery jeszcze nic z nim nie zrobił? Mówił, że nie mam się o co bać, że ten człowiek nie będzie więcej mi zatruwał życia. Czy to było kolejne kłamstwo ze strony Nathaniela?

- Jak myślisz, twojemu bratu będzie się gorzej żyć bez dłoni czy języka? - spytał, a ja poczułam jak nogi się pode mną uginają. Gdyby nie to, że biurko stało niedaleko, upadłabym gdybym się o nie, nie przytrzymała. 

- Kurwa - warknął pod nosem David i odwrócił się gwałtownie w stronę dużych okien.  

- Daje ci możliwość wyboru. Masz pół godziny, aby przyjść tutaj i uratować brata. Jeśli się nie zjawisz, pod twoim domem jeszcze dziś będzie któraś z kończyn twojego brata - oznajmił, a ja czułam, jak gardło zaciska mi się, uniemożliwiając mi oddychanie. - Czekam. Stara fabryka przy wyjeździe z Phoenix. Nie fatyguj ze sobą Nathaniela. Myślę, że nie będzie to potrzebne. 

The perfect killer ✔️Where stories live. Discover now