𝓒𝓱𝓪𝓹𝓽𝓮𝓻 𝓽𝓱𝓻𝓮𝓮

523 35 1
                                    


Clary nie mogła spać. Po rozmowie ze Scottem Isabelle wyjawiła im, że istniały inne stworzenia: takie jak banshee,  kistune,  nogitsune, kanimy. A teraz, odkrywszy, że mieli w swojej grupie banshee, przeżyły ją mieszane emocje. Z jednej strony pragnienie jej poznania, pogłębienia jej umiejętności, ale z drugiej strony było pragnienie ucieczki, z dala od tych wszystkich nowości i dziwności, które ją przerażały. Odkrycie zupełnie innego świata od niej raz ją zdenerwowało, ale dwa razy ... Nie pozwoli, by to się powtórzyło. Musiała uciec, uciec z tego miejsca, wrócić do Nowego Jorku. Tak ale jak? Inni nigdy nie zgodziliby się wrócić z nią, byli tam z jakiegoś powodu i to zrobiliby.


-Clary co robisz? Wracaj do łóżka - powiedział Jace, szepcząc do niej.


- Poszłam do łazienki - skłamała. 


Następnego ranka Clary obudziła się, zupełnie nie wypoczęta. Więcej niż dziewczyna, przez cały ranek  wyglądała jak zombie, z potarganymi włosami i zmęczonymi oczami. Dziwne pomysły dręczyły ją i nie  mogła zasnąć przez całą noc. Isabelle jako pierwsza zwróciła na to uwagę, witając ją nieprzyjaznym 


- Hej, jak ty wyglądasz jak żywy trup. I mogłaś uczesać włosy.


- Och Raziel! Pomożesz  mi, daj spokój." Zapytała Clary, patrząc w lustro po raz pierwszy w ciągu dnia. Odłączenie włosów, które stały się plątaniną ognistych czerwonych sęków, zajęło dobre pół godziny. Pod koniec pracy nie wyglądała już jak potwór.


- Doskonałe, zejdźmy na dół. Stiles zaprosił nas na spacer, żeby się lepiej poznać. - Isabelle wyjaśniła Clary, a Clary skończyła wkładać  podręczniki do szuflad. Gdy wyszli z wynajętego domku, a za nim Alec, Jace i Simon, dziewczyny zastały Scotta i jego przyjaciół czekających na nich. W programie była wycieczka po mieście, podobnie jak poprzedniego dnia, aby spotkać się z pewnym Derekiem Hale, a następnie impreza na plaży, „aby zakończyć lato rozkwitem", powiedziała Lydia, mimo że był już późny wrzesień. Pierwszym przystankiem okazał się strych Dereka. Dostęp do niego prowadził żelazna brama, przesuwająca się, ale tak zardzewiała, że ​​wydawało się, że wciąż jest bliski rozpadnięcia się w miedziany pył. Wnętrze było jeszcze dziwniejsze. Ogromne miejsce, z możliwością bycia wspaniałym, choć dobrze wyposażonym, ale pozostawionym na wpół pustym i pustym, bez śladu, który zdradziłby charakter tych, którzy tam mieszkali.


- Przyprowadziłeś ludzi do mojego domu? Znowu? - Zabrzmiał wyraźnie męski głos za chłopcami. Pomimo groźnego tonu Isabelle udało się uchwycić nutkę zabawy, która obaliła całą sprawę. Odwrócił się z uśmiechem i znalazł się przed pięknym chłopcem, mniej więcej w wieku Aleca. Obcisła koszula pokazała zarysy tego, co było wynikiem ciężkiego treningu, rysy twarzy były dumne, ale złagodzone przez parę jasnoniebieskich oczu. Najwyraźniej był wilkołakiem, wszystko w nim zapewniało bezpieczeństwo.


- Witajcie, Nocni Łowcy. -Derek przywitał się z nimi, otrzymując oszołomiony wygląd od reszty stada.


- Wiedziałeś o istnieniu Nocnych Łowców! I nic nam nie powiedziałeś! -  Zaprotestował Stiles, patrząc na wilkołaka.


- Wiem o wiele więcej, niż możesz sobie wyobrazić, Stiles.

ł𝙤𝙬𝙘𝙮| 𝙩𝙚𝙚𝙣 𝙬𝙤𝙡𝙛 𝙭 𝙨𝙝𝙖𝙙𝙤𝙬𝙝𝙪𝙣𝙩𝙚𝙧𝙨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz