22. Even Hunters can feel... love?

186 20 5
                                    

− Zamknijcie oczy, teraz. − stwierdził stanowczo. − Nie możecie nawiązać kontaktu wzrokowego.

− Co? Czemu? − bez wahania zapytał Winchester.

− Powiedzmy, że Castiel wie, kiedy moja dusza jest przeklęta. − oświadczyła.

− Zgadza się, a teraz załóżcie te okulary. Klątwa zaczyna oddziaływać na was dopiero, gdy nawiążecie kontakt wzrokowy.

− Czyli wiesz z kim mamy do czynienia? − wtrącił, otwierając powoli oczy, tak samo jak dziewczyna; spojrzeli po sobie, po czym obdarzyli się delikatnym, ledwo zauważalnym uśmiechem.

− Z Erosem. − odpowiedział Anioł wraz z łowczynią.

− Skąd wiesz, że z Erosem?

− Ponieważ jakiś facet w barze powiedział mi, że właściciel nazywa się Eric. Pozmieniałam trochę literki, porównałam z wyglądem i wyszedł mi grecki Bóg pożądania.

Zapytali się w jaki sposób można zabić, zneutralizować lub odesłać go z Ziemi. Istniał pewien rytuał, odprawiony tylko raz w historii ludzkości, ponieważ wielu śmiałków nie potrafiło przetrwać tak silnego pożądania i zabijali się wzajemnie przez panującą miłość.
Osoby połączone znakiem Erosa, czyli łukiem na sercach, musieli okazać miłość i nienawiść jednocześnie. Czyli najprościej mówiąc w jednym momencie było pisane im, żeby polała się krew oraz doszło do pocałunku. Zaś rana, z której miała się polać karmazynowa ciecz musiała zostać zadana przez drugiego przeklętego, nie samemu sobie. Nie obeszłoby się bez krótkiej inkantacji i narysowanego wzoru. To miało go odesłać z planety na kolejne wieki.
Ta odpowiedź wmurowała ich w siedzenia. Z ust Deana nawet padło pytanie czy wystarczy samo cmoknięcie i delikatne rozcięcie naskórka. Castiel potwierdził, ale postawił sprawę jasno - to musiało się dziać jednocześnie.
Zaś Tammy dopytywała się o szczegóły. Czy rytuał oddziała na innych? Czy muszą być pod wpływem pożądania Erosa? Czy wystarczy samo naznaczenie na ich sercach do odprawienia rytuału? Usłyszała tylko jedną odpowiedź do ich wszystkich - prawdopodobnie.
Po czym Castiel obdarował dwójkę łowców kiwnięciem głowy jako znak zrozumienia, następnie pozostał po nim tylko powtarzający się w głowach dźwięk skrzydeł. 

− Załatwmy to jeszcze dzisiaj, aby ocalić tych, na których klątwa została rzucona kilkanaście minut wcześniej. − niepewnie spojrzała w stronę Deana, bojąc się, że stanie się z nią to, co z resztą ofiar. − I ty naprawdę pytałeś się o cmoknięcie? Masz mentalnie piętnaście lat. − stwierdziła, podśmiewając się pod nosem, przy okazji zamykając za sobą drzwi samochodu.

− Do tego jeszcze jemioła i będzie idealnie!

Z docinkami na ustach przekroczyli próg pokoju, gdzie od razu rzucili się ku zdjęciu klątwy. Pozdejmowali wszystkie pierdoły z okrągłego stołu, robiąc tym miejsce na wzór. Inkantacja została szybko znaleziona, ponieważ wiedzieli z kim mieli do czynienia. Wystarczyło poszukać naostrzonych noży i markera.
Następnie postąpili zgodnie z radami Castiela. Stanęli tak blisko siebie, że czubki ich wyjściowych butów, jak i nosów, dzieliły centymetry. Ich twarze opuściły uśmiechy, zostając zastąpione przez powagę. Lewe dłonie wystawili przed siebie, zaś w prawej trzymali ostry przedmiot tuż nad przeznaczonym miejscem do delikatnego cięcia. Z kiepskim greckim akcentem zaczęli czytać ze stronic położonych na łóżku.
Wtedy nastąpił błysk z wcześniej zapisanych liter. Nim zdążyli przyłożyć metal do skóry, a usta złączyć ze sobą, zostali popchnięci na ścianę, sprawiając, że tymczasowo stracili przytomność.
Pierwsze, co poczuła, gdy zaczynała odzyskiwać świadomość, to otępiający ból głowy. Nim zniknęły mroczki sprzed oczu, zorientowała się, że z jej nosa zniknęła para okularów. Nie potrafiła się zorientować, gdzie była, otaczała ją wyłącznie czerń. Wiedziała tylko, że siedzi na drewnianej podłodze, a jej dłonie były związane jakąś starą szmatką.

− Wy, łowcy, potraficie wszystko zepsuć. − usłyszała głęboki, męski głos, który wydobywał się z ciemności gdzieś przed nią.

Z tej otchłani wydobył się silny podmuch wiatru, który wyrzucił Deana. Jego bezwładne ciało uderzyło o ścianę, następnie z hukiem upadło na posadzkę tuż obok niej.
Klaśnięcie włączyło światło, ukazując, gdzie tak naprawdę się znajdowali. Restauracja, w której setki osób zostały przeklęte tak samo jak oni.
Chciała wstać, ale powstrzymały ją od tego zaciśnięte materiałem kostki. Była zmuszona do doczołgania się do mężczyzny, który równie powoli odzyskiwał przytomność oraz kontakt ze światem.

− Nie otwieraj oczu, jeśli chcesz przeżyć. − wyszeptała, pomagając mu podnieść się do pozycji siedzącej. − Albo unikaj mojego wzroku. − pokiwał głową, a gdy chciał podnieść dłoń, zorientował się, że jedna była przywiązana do drugiej, tak samo jak nogi.

− Oh, czyli wiecie jak działa urok. − stawiał powolne kroki, zbliżając się ku nim.

− Urok nie zabija, klątwa tak. − wycedziła przez zęby, po czym Eros delikatnymi niczym chmurka, palcami, chwycił kobiecej szczęki.

− Nie tylko mądra, ale wygadana. − szybkim ruchem zdjął je z twarzy, powodując, że na jej skórze pojawiło się delikatne zaczerwienienie.

− Czemu nie zostawisz Ziemi w spokoju? − zapytał Winchester, który odzyskał przytomność na tyle, że udało mu się wydobyć pierwsze słowa.

− Bo wy, ludzie, zapominacie o miłości. Pochłania was praca, komputery, telefony, na których skoncentrowana jest cała wasza uwaga. Nie staracie się jej poznać. A ja daję wam ostatnią okazję na zasmakowanie w tym wyjątkowym uczuciu.

Nagle wir powietrza podniósł ich ciała, siadając je na dwóch krzesłach tuż naprzeciw siebie. 

− Sprawię, że nawet łowcy poczują miłość. 

Z ich kończyn zostały zerwane więzy i zamiast się z tego cieszyć, byli przerażeni jego planem. Nawet mimo zdjęcia uwięzi, niewidzialna siła wciąż ich trzymała bez ruchu.
Ciągle patrzyli na niego, starając się unikać skrzyżowania wzroku. Chcieli temu zapobiec, a zmierzali ku nieuniknionym.
Eros za pomocą swojej potężnej siły, obracał ich głowy. Próbowali się temu opierać, walczyli z tym, lecz mięśnie łowców nie wytrzymywały tego oporu. Myśl, że się poddają i umrą, coraz to szybciej władała umysłami.

− Pozwólcie sobie pomóc. − wyszeptał, starając się zmusić ich ciała do tego, aby unieść powieki. − Nie umrzecie samotnie, to mogę wam obiecać.

Pstryknął palcami, na co mimowolnie otworzyli oczy. 

−Przepraszam − powiedzieli równocześnie, gdy po policzku Tammy spłynęła łza, a cały nacisk z ciał zniknął.

Dark Past || Dean WinchesterTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang