9. Time heals all wounds

353 25 0
                                    

Na szczęście ich pierzastego przyjaciela nie zawiodła intuicja i zaraz po nieudanej próbie ratowania młodszego Winchestera, udał się do osoby, która nigdy go nie oceniała, i gdy się zbuntował, wciąż dzielnie broniła Casa.

    Pewne pytanie mu zadane zostało bez odpowiedzi. A jego treść zawierała to, czy istniała dalsza kontynuacja słów, które zostały znalezione w księdze przez Tammy. On - nie wiedział, znał tylko to co było zapisane na stronicach, więc jedyne co im pozostało to ślepe poszukiwanie sposobu na uratowanie potępionej duszy.

          Przodkowie Wilkinson i Winchestera sądzili, że człowiek nigdy nie znajdzie się w Czyśćcu, więc nie zapisywali tej rzekomej przepowiedni. Aniołowie i Demony dzierżyli również nikłą wiedzą w tym kierunku.

          Dziewczyna tak nagle odsunęła krzesło, że dźwięk szurania drewnianych nóg, spowodował, iż twarz mężczyzny siedzącego naprzeciwko jej nabrała grymasu bólu, który nie trwał za długo. Opcja z szybkim rozwiązaniem i uratowaniem Sama nie była możliwa, bo skoro Castiel ledwo uszedł z życiem to co dopiero byłoby ze zwykłymi ludźmi. I to ją frustrowało. Bezradność. 

− Kurujesz się. − palcem wskazała na Anioła, patrząc na niego z pozycji stojącej. − A ty, rób co chcesz. W każdym razie ja nie będę ślepo patrzeć w ścianę i czekać na cud. − następnie skierowała się w stronę wyjścia, głośno stawiając kroki. 

Spojrzeli po sobie, czekając aż któryś się odezwie, aż wreszcie głos wziął łowca.

− Znam ją kilka godzin, ale w tych dwóch kwestiach ma rację. Nie wyjdziesz z bunkra dopóki te rany się nie zagają, bo w takim stanie jesteś tylko kulą u nogi.

− Ale… − Cas ledwo uniósł dolną kończynę, aby móc położyć stopy poza łóżkiem, na co Dean zagrodził mu drogę. − Wszystko jest ze mną dobrze.

− Nawet nie potrafisz postawić stabilnego kroku. Czas goi rany.

Zrezygnowany przyznał rację łowcy. Już nie miał tyle mocy, co parę lat temu, gdy uwolnił Deana z piekła. Wciąż nie potrafił się z tym pogodzić.

    Dean tylko skinął na widok Casa, który próbował chwycić jakąś starą, zakurzoną książkę leżącą na etażerce. Podał mu ją i wyszedł bez słowa, zamykając za sobą skrzypiące drzwi, na których widniał taki sam znak jak na teczkach. Kierował się w stronę miejsca dowodzenia tym bunkrem czyli do wielkiej sali z mapą, która dzieliła się wraz z biblioteką. A gdy tylko Wilkinson usłyszała szelest tuż za prawym uchem, gwałtownie obróciła się ku źródłu, będąc pewną, że usłyszy pytanie związane z przeszłością. Na jej kolanach grzał się laptop, na którym wyszukiwała najświeższych informacji na temat incydentów w Stanach, nadających się do rozwiązania. W sam raz dla łowcy.

− Rozumiem, że to co zamierzasz zrobić, to znalezienie sprawy i pochłonięcie się w nią bezgranicznie. − te słowa przypominały mu Sama, który mówił mu to o nim samym, a teraz kierowane były w stronę kobiety przeżywającej wydostanie się z Czyśćca.

− Czytasz ze mnie jak z otwartej księgi. − nie odrywając wzroku od jasnego monitora, ciągle klikała nowe załączniki.

− Nie pozbędziesz się mnie tak szybko jak sądzisz. Jadę z tobą czy tego chcesz czy nie.

− Zdziwisz się, ale chcę. − Winchester usiadł na skórzanym siedzeniu, tuż obok niej, będąc przy tym nieznacznie zaskoczonym. − Przeżycie tylu miesięcy, polegając tylko na swoich instynktach i brakiem możliwości odezwania się do kogokolwiek bez dużego prawdopodobieństwa śmierci jest niezwykle trudne i wyczerpujące. − z twarzą obojętności przerzuciła wzrok na rozmówcę. − Nie takiej reakcji się spodziewałeś, prawda? - wymusiła się na delikatny uśmiech. − W międzyczasie, gdy Cas będzie się kurował w bunkrze, my uratujemy kolejnych bezbronnych ludzi. − obróciła ekran, na którym widniały informacje na temat niewyjaśnionej śmierci, w stronę Deana. 

Dark Past || Dean WinchesterTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang